MY W EUROPIE – EUROPA W NAS







   Jesteśmy chorzy na swoistą agorafobię. Czyli na chorobę, która powoduje, że człowiek boi się wyjść na zewnątrz. Woli siedzieć zamknięty w mieszkaniu niż zrobić krok na ulicę.
   Zarazili nas tą chorobą ideologowie radzieccy. Budowali w nas przez lata uprzedzenie, strach, niechęć, wstręt, pogardę, nienawiść do Zachodu. Konsekwentnie odcinali nas – nie tylko paszportem, ale i najróżniejszymi oszczerstwami, które rzucali na Zachód, ażeby nas do niego zniechęcić.
   I ta propaganda zrobiła swoje. Mamy uprzedzenia, obawę. Wobec Niemiec, Francji, Anglii, Włoch – wobec całego Zachodu.
   Mało z tego. Wszczepiali nam niechęć nie tylko do Zachodu, ale i do Wschodu, Południa, Północy. Do naszych braci sąsiadów z Bloku Wschodniego. Do Czechów, Węgrów, Litwinów. Odcinali nas, zamykali nas w tej naszej polskości związanej bezpośrednio i szczelnie z Moskwą. Nawet nie ze Związkiem Radzieckim, ale dokładnie z Rosją. Tylko ona jest dobra dla nas. Błogosławiona. Jak brat. Jak siostra.
   Chcieli, żebyśmy zapomnieli o tym, że dawniej tak nie było, że mieliśmy kontakty z całym światem, z całą Europą. Nie tylko kontakty, ale i pokrewieństwa, i powinowactwa. I zapraszaliśmy na tron polski tych ludzi bez strachu, że nas wynarodowią.
   Chcieli, żebyśmy zapomnieli, że Dąbrówka – żona pierwszego władcy Polski – to Czeszka. Że Ludwik Węgierski – król Polski i Węgier – jak sama nazwa wskazuje, był Węgrem. Że święta Jadwiga – największa królowa Polski – to córka Ludwika Węgierskiego. Że Jagiełło – jeden z mądrzejszych władców, założyciel znakomitej dynastii Jagiellonów – to Litwin. Że Stefan Batory – to Siedmiogrodzianin. Że na tronie polskim byli Wazowie szwedzcy.
   Mieliśmy również kontakty kulturowe i gospodarcze z całą Europą. Na zaproszenie budowali nam Włosi, architekci znakomici, pałace wielmożów polskich, kościoły. Na zaproszenie Wit Stwosz ze Szwabii wyrzeźbił nam Ołtarz Mariacki.
   A iluż takich było – Niemców, Francuzów, Anglików – którzy pokochali Polskę i zamieszkali tu na zawsze. Przejęli język, kulturę. Zostały tylko nazwiska – choćby Bruckner, Estreicher, Zanussi – a czasem nawet nazwisko zmieniali.
   Nie baliśmy się. Nie mieliśmy kompleksów, agorafobii. Byliśmy otwarci na Paryż – tam Mickiewicz, Norwid, Chopin. Na Budapeszt – bo tam generał Bem. Na Londyn – bo tam Conrad. Na Szwajcarię – bo tam Kościuszko, Paderewski, Sienkiewicz. Czuliśmy to, że należymy do rodziny europejskiej. Oni dawali nam, myśmy dawali im – swoją kulturę, swoją pracę.
   I najwyższy czas, żeby ten mur znieść, żeby tę „żelazną kurtynę” usunąć, która nas dzieliła i dalej dzieli od Zachodu, ale i od Wschodu, Północy i Południa. Żeby usunąć te strachy, te fobie, te obawy, te kompleksy, te zahamowania. Żebyśmy byli po prostu jak bracia. Może nie bracia, a przynajmniej kuzyni.
   To nie, żebyśmy się mieli wyzbyć swojej tożsamości narodowej. Nie żebyśmy mieli zaprzestać być Polakami. To tylko będzie pogłębiona Polska, wzbogacona Polska. I o taką Polskę nam chodzi.


* * * 


   Ktoś powie: „Przecież to, o czym tu mówimy, dotyczy poprzedniego pokolenia. My z tym nie mamy nic wspólnego.”.
   A więc nie jest tak. W nas drzemią tamte fobie. Przekształciły się może głównie w kompleks niższości. Czujemy się ubogimi krewnymi narodów Europy. I z tego trzeba sobie zdawać sprawę. I świadomie z tego kompleksu wyrastać. A do tego trzeba nam polskiej kultury, profesjonalizmu, polskiej odwagi, fantazji, pomysłowości, inicjatywy. Nie na pokaz, nie żeby zaimponować, ale żeby być prawdziwie współtwórcą polskiej Europy.


* * * 


   Ale gdy już mowa o kompleksach, trzeba natychmiast powiedzieć o kompleksie, który jest odwrotnością poprzedniego.
   My jesteśmy z natury przekorni. I gdyśmy słyszeli o „złym Zachodzie”, tośmy zaczęli być go ciekawi. Gdy mówiono nam o pogardzie – zaczęliśmy podziwiać. I tak daliśmy się wciągnąć w kolejny kompleks – bezkrytycznego zachwytu Europą. Co jest równie niebezpieczne jak poprzedni kompleks. Nie można akceptować wszystkiego, co się w Europie dzieje – ani w kulturze, ani w życiu społecznym czy politycznym. Trzeba mieć obiektywny osąd. I wiedzieć, czego się chce. I pozostać sobą.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI