3 grudnia 2006
1. NIEDZIELA ADWENTU


„Podnieście głowy wasze”


     Adwent to jeden z najpiękniejszych okresów roku liturgicznego. My w ciemności – czekamy na światło, w hałasie – na śpiew ptaków. Czekamy na Boga, na Miłość.


* * * 


     Bo mamy takie wrażenie, jakbyśmy stali na widowni, a przed nami na arenie biją się ludzie. W błocie, grzęznąc w bagnie, okładają się pięściami. Nie na żarty, naprawdę. Wpychając jedni drugich w błoto – do utonięcia.
     Zaskoczeni stwierdzamy z przerażeniem, że to my należymy do tych ludzi bijących się na arenie. To my także uczestniczymy w tej bitwie; w morderstwie, w niszczeniu drugiego człowieka. To my jesteśmy utaplani w błocie, w nienawiści, w chęci zabijania.
     Ale przecież nie aż tacy źli jesteśmy; nie aż tacy twardzi; nie aż tacy zepsuci. Wyrywa się nam z piersi to wołanie: „Niebiosa, rosę spuszczajcie z góry”.
     Czekamy – żeby spadł na nas i na całą ziemię niebiański deszcz, który by nas opłukał z gnoju, zgarnął błoto z naszych twarzy, rąk. Żeby uspokoił nas i zamienił bijatykę w przyjazny uścisk dłoni. Żebyśmy zajaśnieli. Żebyśmy uśmiechnęli się do siebie i powiedzieli: „Bratem mi jesteś. Siostrą mi jesteś”. I zamiast bić się i okładać, objęli się ramionami i szli razem.