BEZ ZAUFANIA nie ma małżeństwa, 
rodziny, 
szkoły, 
zakładu pracy, 
Kościoła, 
państwa 
– nie ma Boga. Bo 
zaufanie to inna nazwa miłości. 
A budowanie zaufania, 
to bardzo delikatna działalność. To 
przyglądanie się zachowaniu, czynom, słowom, 
uśmiechom, dawanym obietnicom, 
obstukiwanie każdego posunięcia. 
Bo trzeba zdemontować 
nieufność, podejrzliwość, niepewne 
oczekiwanie na następny ruch. 
Dopiero gdy się przekonasz czy 
nie sparzyłeś sobie palców, wtedy może 
przyjdzie chwila, kiedy otworzysz ramiona 
i powiesz: „Bratem mi jesteś!”. 
Choć czasem stwierdzisz, że 
wpadłeś w łapy Judasza. 
Ale przecież zrobiłeś wszystko, 
co należało zrobić, by do tego nie doszło.