STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


21 marca 2003

PO CO RELIGIA ?


   – Ja nie posyłam dziecka na naukę religii.
   – A dlaczegóż to?
   – Mnie żadna religia nie jest potrzebna przy wychowaniu dziecka. Na to żeby jakiś ksiądz czy zakonnica moje dziecko straszyła piekłem?
   – Przecież to nie jedyny ani nie najważniejszy element w katechezie.
   – Nie, nie i jeszcze raz nie. To uwłacza godności człowieka. Ja wychowuję moje dziecko bez takich gróźb ani obiecanek nagrody niebiańskiej. Dziecko powinno samo ze siebie wiedzieć, co jest dobre, a co złe. Dobrze mówię?
   – Powolutku. Religia chrześcijańska – w ogóle jak każda religia – nie jest przyczepiona do reszty życia na zasadzie niepotrzebnej nadbudówki, w której nikt nie mieszka, obrazka przybitego do drzwi mieszkania, który nic nie znaczy, o niczym nie świadczy.
   – Dobrze powiedziane. Dokładnie tak jak ja myślę. Religia dla mnie funkcjonuje na zasadzie obcego elementu, który prawie że przypadkowo znalazł się w naszym życiu.
   – A tymczasem religia – pojęta właściwie – kształtuje dziecko właśnie w tej warstwie, która nazywa się: człowieczeństwo. Prowadzi małego człowieka do pełnowartościowego rozwoju intelektualnego i moralnego.
   – Czy to aby nie przesada?
   – A przypowieść Jezusa o talentach?
   – Poddaję się. Świetny tekst w tym temacie.
   – Religia prowadzi do tego, by dziecko wyrosło na prawdziwego człowieka. Który dba o siebie, który dba o drugich, który szanuje siebie, które szanuje godność drugich. Nawet w wypadku gdy to wróg.
   – Hola hola, skąd znowu takie stwierdzenie.
   – „Miłujcie nieprzyjaciół waszych” to słowa Jezusa. Ale idźmy dalej. Człowiek wychowany na Ewangelii równocześnie ma poczucie przynależności do społeczeństwa – że jest pełnowartościowym członkiem narodu, rozumnym obywatelem państwa, odpowiedzialnym za nie, służącym mu swoją mądrością, swoją inteligencją, swoimi darami, w które jest wyposażony.
   – Znowu ksiądz podsunie jakiś tekst Jezusa.
   – Wystarczy przypatrzeć się na Jego życie, żeby przekonać się, jak troszczył się o swój naród. I to jest wszystko nie teoria wypisana palcem na wodzie, tylko to jest prawda, która wypływa z istoty religii.
   – Jeszcze pozostało pytanie zasadnicze. Po co to wszystko. Po co ten świat, po co człowiek na ziemi. Jaki to ma sens. Odpowiada ksiądz na to pytanie?
   – Bóg jest Stwórcą. Stworzył nas.
   – To wiemy. Ale po co?
   – Stworzył nas z miłości.
   – To nic mi nie mówi.
   – A więc na to, abyśmy byli szczęśliwi. Już tu na ziemi, a przede wszystkim po śmierci.
   – W Jego kolorowym niebie.
   – Nie tak całkiem. Bo niebem jest On sam.
   – Stworzył nas z mułu ziemi. Czy tak?
   – Jeżeli pan dobrze, poprawnie rozumie ewolucję, to zgoda na muł ziemi. W każdym razie stworzył nas na swoje podobieństwo. A więc jesteśmy obdarzeni Jego rozumem i Jego wolnością. Czyli jesteśmy Jego słowem, Jego wyrazem. Jako istoty rozumne i wolne mamy postępować w mądrości i miłości – mamy się stawać podobni do Niego.
   – Stworzył nas, tak jak cały świat, na kształt zegara. Nakręcił go i teraz przygląda się, jak się kręci.
   – Stworzył nas i stwarza nas w każdej sekundzie naszego życia. Nie tylko stwarza, ale i towarzyszy nam na każdym kroku, bo nas kocha, dokładniej mówiąc: bo jest Miłością. I pomaga, opiekuje się, ostrzega, doradza, chwali, gani, upomina. Oczywiście robi to tak, żeby nie łamać naszej wolności. Stąd wypływa w każdym człowieku tęsknota za Bogiem, potrzeba Boga. Bo każdy chce znaleźć uzasadnienie swojego bytu, swojego istnienia, swojego życia tu na ziemi. Chce powiązać swoje codzienne sprawy, swoje poczynania, swoje zajęcia, codzienny swój kłopot, trud, przepychanie się przez to życie – z czymś ostatecznym – z Kimś, który mnie powołał do życia, bo mnie kocha. Na tej zasadzie życie nasze nabiera sensu.
   – Co ksiądz rozumie pod tym sformułowaniem „sens życia”?
   – To odpowiedź na pytanie: po co żyję, po co to wszystko co się nazywa „moje życie”. To słowo „sens” jest bardzo istotne tak dla człowieka dorosłego jak dla dziecka. O sens życia chodzi każdemu. Można się bawić, odpychając to najważniejsze pytanie życiowe, jakiś czas. Ale w końcu staniemy – wcześniej czy później – przed tym pytaniem. I trzeba znaleźć odpowiedź za wszelką cenę. Po tym pytaniu można sobie w łeb strzelić albo rozpłakać się ze szczęścia jak dziecko.
   – No to może mi ksiądz powiedzieć, jaki jest sens mojego życia?
   – O tym mówiliśmy cały czas.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI