STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


23 stycznia 2004

PRZYKAZANIA KOŚCIELNE (5)

     Czwarte przykazanie kościelne brzmi: „Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach”.


* * *


     Dla współczesnego człowieka przekonujące są posty, jakie ktoś sobie zadaje sam. Na przykład: „Ponieważ jestem puszysta – czy puszysty – muszę unikać, po pierwsze, przejadania się. Ale po drugie – ciast i ciastek, wszelakich słodyczy, za którymi przepadam”. Wobec tego: konsekwentne ograniczanie spożywania tych pokarmów.
     To samo dotyczy palenia papierosów. „Jeżeli już przyjąłem do wiadomości, że niszczy mój organizm – to stopniowo zmniejszam ilość wypalanych papierosów, aby w ogóle przestać palić”.
     Podobnie z alkoholizmem. „Niekoniecznie muszę ślubować abstynencję, ale mogę sobie wyraźnie powiedzieć: „Piję tylko jedną lampkę wina. Albo jeden kieliszek wódki. Więcej nic”.
     Słyszę odpowiedź: „Ja nie potrafię tak – żeby ograniczyć spożywanie słodyczy. Nie potrafię obejść się bez papierosa”.
     Dochodzimy tutaj do drugiego wymiaru postu. Do tego: „Nie potrafię”. To tak jakby mi ktoś mówił: „Nie potrafię się opanować, żeby nie ukraść, gdy okazja sama pcha się w ręce”. „Gdy mnie coś zezłości, nie potrafię się opanować, żeby nie przekląć czy nawet żeby nie uderzyć swojego dziecka”. Jeszcze krok do tego, żeby powiedzieć: „Nie potrafię się opanować, żeby nie zabić”.
     I to jest ten wymiar panowania nad sobą. Opanowania swoich odruchów – choćby gniewu, wściekłości, oburzenia. Można by tu opowiadać, ile awantur domowych, ile wypadków samochodowych. Za chwilę będzie żałował. Będzie przerażony tym, co powiedział, jak się zachował, czego się dopuścił. Stwierdzi: „Nie potrafiłem opanować się”?
     Jak z tego wynika: sprawa postu jest związana ściśle ze sprawą umiejętności opanowania się.
     Ktoś powie: „Ale to nie jest płaszczyzna religii, tylko kształtowania charakteru”.
     Nic bardziej błędnego. Ten, kto stara się, żeby nie skrzywdzić siebie samego i swojego bliźniego, dokonuje ogromnej pracy na linii zbliżenia się do Boga. A więc jest to wymiar religijny par excellence.


* * *


     Ale jest post kościelny. Stąd i pytanie: Co ma wspólnego post z religią? Po co pościć? Skąd ten obyczaj, że w Środę Popielcową i Wielki Piątek należy jeść tylko trzy razy w ciągu dnia, w tym jeden posiłek do sytości. A do tego – po co wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w te dni i we wszystkie piątki całego roku? 
     Po pierwsze, post nie jest wynalazkiem Kościoła katolickiego. Można powiedzieć, że post jest tak dawny jak ludzkość.
     Człowiek głęboko religijny, gdy odchodził na pustynię, aby się modlić, aby obcować z Bogiem, nie myślał o tym, żeby jeść, pić ani polować na zwierzęta. On chciał być zjednoczony z Bogiem. Podświadomie więc czy też świadomie zaczynał pościć, czyli ograniczał ilość pokarmów. Bo czuł wyraźnie, że aby w pełni zaczęły pracować jego władze duchowe – nie tylko umysł, ale i wrażliwość uczuciowa – nie może obciążać się posiłkami. O tym przekonywał się na własnym życiu albo się nauczył od innych mistrzów życia wewnętrznego. I karmił się tym, co mu było najłatwiej zdobyć, a zwłaszcza unikał mięsa, żeby nie przeciążać żołądka.
     A my zaczynamy od końca. My pościmy. I powstrzymujemy się od jedzenia mięsa w każdy piątek. Ale już nie wiemy po co. Zgubiliśmy po drodze istotę rzeczy. I jest post dla postu. Bez żadnego powiązania religijnego, a tym bardziej mistycznego. Czyli paranoja. A trzeba zacząć od początku: Post ma nam pomóc w pogłębieniu przeżyć religijnych. Kto o tym pamięta?
     Należy doprowadzić do tego, żeby piątek był dla nas naprawdę świętym dniem. Inaczej świętym niż niedziela. Bo jak niedziela jest święta przez zmartwychwstanie Jezusa, tak piątek jest święty przez śmierć Jezusa. Wyraźnym krokiem w tym kierunku jest polecenie biskupów, by w piątek nie urządzać zabaw.
     A żeby napełnić piątek w jeszcze większym stopniu treścią religijną, można wymyślić jakąś dodatkową formę zewnętrzną. Na przykład zaproponować: trzecia godzina w piątek. To powinna być święta godzina dla nas – kiedy Jezus umarł. Można by wtedy odmówić chociażby jedną dziesiątkę „Koronki do Bożego Miłosierdzia”.
     Na Filipinach podobno, dzięki świętej Faustynie Kowalskiej, o trzeciej godzinie w każdy piątek na chwilę jak gdyby zamierał świat.
     I tak cała wielka dyskusja na temat postu w piątek powinna się przenieść ze sfery prawniczej w sferę mistyki chrześcijańskiej. Bo bez tego robimy tylko parodię postu, pod tytułem: „Katolicy (polscy) to są ludzie, którzy w piątek nie jedzą mięsa”.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI