STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


20 lutego 2004

PRZYKAZANIA KOŚCIELNE (9)

     Telefon:
     – Mam kłopot z córką.
     – Ile ma lat?
     – Ma 17 lat. Chodzi do liceum. Właściwie tylko formalnie, bo się nic nie uczy. Nie przeszła.
     – A co robi?
     – Baluje. Po obiedzie wychodzi, wraca w nocy. O pierwszej, o drugiej.
     – Dokąd idzie?
     – Tego nie mówi.
     – A pani tego nie domaga się?
     – Domagałam się, ale nic nie uzyskałam. Mówi, że ma swoje towarzystwo.
     – Zna je pani?
     – Nie. Ona sobie tego nie życzy. Mówi, że to jest ingerencja w jej życie prywatne.
     – Dyskoteka?
     – Tak.
     – Alkohol?
     – Pijana nigdy nie była. Ale pod wpływem alkoholu tak.
     – Narkotyki?
     – Nie znam się na tym.
     – Co chce robić dalej w życiu?
     – Nie zastanawia się. Żyje dniem obecnym. To jej wystarczy.
     – Jak reaguje pani mąż, a jej ojciec?
     – Nie ma go. Jest za granicą. Zarabia pieniądze.


* * *


     W potocznej mowie pod słowem „zabawa” rozumie się przeważnie: zabawa typu – karnawałowa. Albo forma pokrewna. Czym jest zabawa? Zabawa z natury rzeczy kreuje drugą rzeczywistość człowieka, taką bardziej „na niby” niż prawdziwą, bardziej fikcyjną niż realną.
     Do zabawy trzeba się przygotować. Jak na wielką przygodę. A więc panie: włosy, makijaż, interesująca suknia (stojąc przed szafą pełną ubrań wpadają w rozpacz: „Przecież nie mam co na siebie włożyć”), jeszcze coś na szyję, żeby współgrało ze suknią, coś na rękę, jakieś klipsy, no i buty.
     A już na miejscu – rozmawiać. Żeby to było mądre, ale nie nudne; wesołe, ale nie rubaszne; dowcipne, ale nie ordynarne. W międzyczasie podjadać – ale nie obżerać się. Pić – ale nie: żeby się upić. To jest gra. Chodzi o to, żeby zauroczyć, oczarować, pokazać się z najlepszej strony. Znaleźć dobrego partnera albo partnerkę. I tańczyć, tańczyć, jeszcze raz tańczyć – lekko, odważnie, ale bez wygłupów, do upadłego. „Ja bym najchętniej tak całe życie przeżył”.
     A tymczasem zabawa nie może być stanem ciągłym, trzeba zejść w codzienność – w normalne ubranie, normalną fryzurę, normalny tryb życia. Trzeba zejść do rzeczywistości podstawowej – ubogaconej zabawą, ale tylko tyle.


* * *


     Ale zabawy są wielorakie. Nie kończy się na karnawałowej nocy. Zabawa to również występ estradowy zespołu muzycznego, z udziałem niejednokrotnie wielu tysięcy ludzi. Do zabaw zaliczyć trzeba mecz piłkarski, któremu kibicują rzesze zgromadzone na stadionie. Zabawą są programy radiowe jak i telewizyjne rozrywkowe, sportowe.
     Są ludzie, którzy potrafią przesiadywać przed telewizorem całe godziny i tak się z nim związać, że traktują programy telewizyjne jako swoją osobistą rzeczywistość, a życie codzienne – smutną konieczność.


* * *


     Najgorsze są małżeństwa dyskotekowe – poznani chłopcy na dyskotece, poznane dziewczęta. Zachwyceni sobą w tańcu. I to im wystarcza do tego, aby się zdecydować na małżeństwo. Ale małżeństwo nie ma być w wymiarze zabawowym. Trzeba funkcjonować w rzeczywistości. I wtedy się okazuje, że to nie ten chłopiec, że to nie ta dziewczyna, która była na dyskotece. I dochodzi do tragedii.


* * *


     Czwarte przykazanie kościelne – jego druga część – brzmi: „W okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach”.
     W Kodeksie prawa kanonicznego istnieje zapis, że dniami i okresami pokutnymi są poszczególne piątki całego roku i czas Wielkiego Postu.
     Ale nie jest sprecyzowana sprawa „zabawy”. To przykazanie sprzed wielu jeszcze lat brzmiało: „Wesel i zabaw hucznych nie odprawiać”. I nie było wesel i zabaw hucznych. Akcent na „hucznych”. To znaczy nie huczne można. Tak to było przez prawodawcę postrzegane i przez odbiorców też.


* * *


     Czy w czasie Wielkiego Postu, czy w piątki może być urządzana „impreza”? Niewątpliwie pod słowem „impreza” dużo się mieści. Ale czy jest dozwolona impreza, podczas której się pije jakieś lekkie alkohole, kiedy utwory rozrywkowe idą na okrągło z taśm albo z płyt. Czy jeżeli się poderwie kilka par do tańca – czy to jest dozwolone, czy nie? Czy to już jest ta zakazana zabawa – czy nie?
     Decyzja należy do każdego z nas.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI