STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


23 kwietnia 2004

„BĘDZIESZ MIŁOWAŁ BLIŹNIEGO SWEGO”

     – Muszę przyznać, że to przykazanie miłości bliźniego zawsze mnie najbardziej niepokoiło. Bo rozumiem miłość do Boga. Ale używanie tego samego słowa „miłość” w stosunku do człowieka, i to do każdego człowieka, wygląda mi na nadużycie.
     – Weź pod uwagę, że jest powiedziane „jak siebie samego”. Nie jak Boga, ale jak siebie samego.
     – Ale wciąż chodzi o miłość. Wciąż to słowo „miłość” mi przeszkadza.
     – A zdajesz sobie sprawę, kto to jest bliźni?
     – To drugi człowiek.
     – To na pierwszy rzut oka. Ale, patrząc głębiej, rozumując bardziej szeroko, pod słowem „bliźni” można rozumieć każde stworzenie na ziemi. I nawet należy rozumieć. Wszystko co żyje, wszystko co jest. A więc nie tylko ludzi, ale i zwierzęta, wszelakie rośliny, począwszy od drzew, skończywszy na trawie. Jak również tak zwana przyroda nieożywiona. Powietrze, woda, ziemia.
     – A dlaczego to tak? Jak można porównać człowieka z rośliną? A jeszcze bardziej z ziemią.
     – To wszystko jest stworzone przez Boga z miłości. Wszystko myśli, czuje, rozstrzyga, chce. Przede wszystkim chce żyć. Można powiedzieć, że w tym słowie „chce żyć” mieści się pełnia prawdy.
     – Nawet ziemia? Nawet woda? Nawet powietrze?
     – Bo wszystko, co jest, jest słowem Bożym. Wyraża Boga. Na swój sposób. A do podstawowych przymiotów Bożych należy myślenie, odczuwanie, wolność, możność wyboru, decyzja. I wszystkie stworzenia mają to w pewien sposób w swojej naturze.
     – A więc dlatego nazywamy je bliźnimi?
     – Tak. I trzeba je miłować. Co najważniejsze, nie niszczyć, nie zabijać, nie psuć. Ani wody – przez zanieczyszczenie, ani powietrza – przez zatruwanie, ani ziemi – przez zaśmiecanie. Trzeba się litować nad połamanymi drzewami, zadeptanymi kwiatami. Trzeba im pomagać żyć, a nie niszczyć.
     – A więc my niby w charakterze opiekunów? Tak?
     – Nie tylko. Bo troszcząc się, bo kochając zwierzęta, rośliny i wszelaką przyrodę, ożywioną czy nieożywioną, działamy dla własnego dobra. Bo one nam służą. W przeciwnym razie – szkodzą. Zaniedbane, zanieczyszczone, zatrute stają się groźne, niebezpieczne, zabójcze.
     – Podobnie jest z ludźmi?
     – Oczywiście, to w wypadku ludzi wygląda jeszcze ostrzej, choć po tej samej linii. Mamy kochać bliźniego dlatego, że jest stworzeniem Bożym, że Bóg go kocha, ale również dlatego, że on jest moim przedłużeniem, przedłużeniem mojego „ja”. Że czym lepiej jemu, tym lepiej mnie. Czym gorzej jemu, tym gorzej mnie. To dotyczy w pierwszym rzędzie tych, którzy mieszkają razem ze mną – mojej rodziny, mojego rodu. Również moich przyjaciół, moich znajomych. Moich współpracowników w firmie, w której pracuję. Im są lepsi, lepiej wykształceni, im lepiej przeze mnie traktowani, tym bardziej wydajni, tym bardziej twórczy. Tym bardziej pomagają mnie żyć, rozwijać się. Na tym samym sposobie myślenia zbudowana jest miłość do swojego narodu a także miłość do całej ludzkości.
     – Teraz odkryłem, co mi najbardziej przeszkadza: że używa się słowa „miłość” do wszystkich i do wszystkiego. A przecież to nieprawda. Nie mogę każdego człowieka kochać jednako. Są ludzie, których podziwiam, którymi jestem zachwycony, za którymi przepadam, tęsknię za nimi, chciałbym być wciąż w ich obecności. A są tacy, którzy mnie denerwują, złoszczą, do których czuję wstręt, niechęć. Nie czuję żadnej miłości do nich. Najwyżej powstrzymuję się, żeby im tego nie okazywać, żeby oni tego nie odczuli. Najwyżej stać mnie na powstrzymanie mojej złości czy złośliwości.
     – Jak dobrze, że dotarliśmy do tego. Masz absolutnie rację. Miłość objawia się zawsze wtedy, gdy nie krzywdzisz człowieka, gdy powstrzymujesz się od pogardy. Gdy się potrafisz zdobyć na opanowanie złości. To wszystko jest miłość. 
     – Trzeba powiedzieć, że słowo „miłość” jest bardzo rozciągliwe.
     – Oczywiście. Powiedzmy inaczej: jest bardzo bogate.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI