STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


13 sierpnia 2004

„Mój alfabet” odc. 8: HIOB

Hiob


     Utwór poetycki. Unikalny, bo dialogowany. Powstały w głównej części prawdopodobnie w wieku V p.n.e. Jest to utwór nie jednego autora. Na przestrzeni wieków poprawiany jak również dodawano do niego nowe partie, wprowadzano nowe osoby. Wyraźnie się odcina od reszty wstęp i zakończenie. Hiob rozmawia z przyjaciółmi, z diabłem, z Panem Bogiem. To człowiek zamożny, który stracił wszystko, co miał. A miał siedmiu synów i trzy córki – wszyscy zabici. Hiob został zupełnie ogołocony z wszystkiego.
     I zaczęły się jego pretensje do Pana Boga, gdyż był człowiekiem sprawiedliwym, a więc niewinnym. Nie zasługiwał na karę. Przyjaciele mówią mu, że chyba jest jakoś winny. On z kolei stoi przy swoim, że jest niewinny, że Pan Bóg go skrzywdził. I tak utwór ten oddaje po części problemy każdego człowieka, nie tylko tego z czasów Hioba.


* * *


     Cierpienie jest tajemnicą, której nie zgłębimy. Pewne jest tylko jedno:
Cierpienie jest wielorakie. To nie tylko ból fizyczny, spowodowany wypadkiem, starością fizyczną albo psychiczną czy chorobą, ale również to ciasnota, konkurencja, rywalizacja, strach przed zniszczeniem, przed śmiercią, przed niebytem. Cierpienie to wysiłek myślenia, ból przy podejmowaniu każdej decyzji, niepewność ocen, praca bez wytchnienia, aby nie zostać zdystansowanym. Cierpienie to dziecinna głupota, naiwność, brak doświadczenia, gorzkość rozczarowania, przegranej, nieudanego życia, utraty dobrego imienia, gorycz starości.


* * *


     Rodzą się pytania: „No dobrze. Jeśli Bóg nas kocha, dlaczego jest tyle cierpienia? Jeśli Bóg jest miłością, dlaczego zwierze żyje kosztem drugiego zwierzęcia, które pożera?”
     Tu natrafiamy na kolejną tajemnicę stworzenia, którą określamy zwrotem: wolna wola, a z drugiej strony – stres, cierpienie, strach przed nim jako źródło postępu w procesie ewolucji. Ta nie dokonuje się mechanicznie, ale ma za źródło strach przed zniszczeniem, strach o utrzymanie się przy życiu – „pożreć, a nie być pożartym”, ukryć się, przystosować się, wysilić swoją mózgownicę do granic możliwości, aby znaleźć rozwiązanie, wyjście z impasu, ratunek. To jest to nieustanne podganianie nas do twórczości, pomysłowości, inicjatywy, postępu. Innej drogi po prostu nie ma.
     Ale, obiektywnie rzecz biorąc, cierpienie jest równoczesnie siłą napędową każdego człowieka, siłą napędową całej ludzkości, całego wszechświata. Wszystkich zwierząt, roślin, a także całej przyrody nieożywionej. Cierpienie stymuluje nas, pobudza, inspiruje, uaktywnia. Bez cierpienia nie byłoby rozwoju, postępu, ewolucji, bylibyśmy tylko bezkształtną magmą. Zmusza do stawiania pytań i szukania odpowiedzi. Określenia problemu i usiłowania rozwiązania go, rewizji swoich działań i znajdywania błędów w swoim postępowaniu. Przemyślenia na nowo nawet całego swego życia. Właśnie przez cierpienie jesteśmy kształceni, różnicowani i udoskonalani. Ciągle podejmujemy trud życia. Ciągle usiłujemy się bronić. Ciągle szukamy wyjścia z trudnych sytuacji. Stajemy na głowie, żeby nie dać się zgnieść, nie dać się zmieść z powierzchni ziemi.
     Bez cierpienia nie ma człowieka, nie ma też całej przyrody. Cierpienie być musi, inaczej wszystko stanęłoby w miejscu. Dzięki cierpieniu ewolucja nie skończyła się, wszyscy wciąż idziemy do przodu. Na tym również polega tajemnica cierpienia. Z jednej strony boimy się go, z drugiej strony wiemy, że jest bodźcem postępu świata.


* * *


     Rodzą się jednak pytania: A cierpienia starych ludzi? Starość – jako powolne zanurzanie się w śmierci. A właśnie ona zmusza ludzi do refleksji nad całym swoim życiem do tego stopnia, należy powiedzieć, że życie ze starością jest dopiero pełnowartościowym życiem, że ludzie, którzy umierają wcześniej, wydają się niedojrzali, pozbawieni spojrzenia całościowego na swoją rzeczywistość ludzką.
     A cierpienia dzieci, niepełnosprawnych, a dzieci chore na raka, a dzieci umierające przedwcześnie? Możemy się tylko domyślać, że dane im jest w jakimś niepojętym skrócie przeżyć całość życia ludzkiego.
     A przy tym nie można zapominać i o tym, że ból dotyka także najbliższych ludzi otaczających cierpiącego. I ma wpływ na ich przemyślenia i próby znalezienia się w tej sytuacji. I niejednokrotnie wpływ ogromny.


Artykuł ten jest ósmym odcinkiem książki ks. Mieczysława Malińskiego
pt. „Mój alfabet”, która ukaże się w Wydawnictwie NEMROD.