STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


10 września 2004

TERRORYŚCI

 
     Kto to są terroryści? Czy oni tak dla sportu zabijają ludzi?! Czy może dla zabawy?! Czy z nudów?!
     Potrzeba nam mądrości, byśmy się nie zatrzymywali na zewnętrznych objawach, ale umieli sięgnąć do wnętrza, do głębi. Potrzeba, byśmy umieli sobie postawić pytanie: Dlaczego?
     Jeżeli tego pytania nie postawimy, nie ruszymy z miejsca. Gorzej: żyjemy w nieprawdzie. Jeżeli się zatrzymamy tylko na stwierdzeniu, że gdy wytłuczemy wszystkich terrorystów na świecie, wtedy wreszcie będzie święty spokój – to dopowiedzmy sobie pełną prawdę: wytłuczemy ich dzisiaj i jutro przyjdą nowi!
     Bo terroryści są reprezentantami jakiegoś problemu! Jakiejś krzywdy! Jakiejś tragedii.
     Ale trzeba ich o to spytać!
     A może terroryści odpowiadają na pytanie „dlaczego” stawiane przez nas, tylko ta odpowiedź nie dochodzi do nas. A może jest jeszcze gorzej – może nie chcemy jej usłyszeć. A może jest najgorzej: to media, sterowane przez politykę czy przez polityków, nie dopuszczają do nas tej odpowiedzi. Albo z czystej głupoty, albo całkiem świadomie skupiają naszą uwagę na liczeniu trupów w kostnicach i rannych w szpitalach.
     Trzeba przeciwników zaprosić do stołu i rozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Postawić pytanie: „O co wam chodzi? W czym rzecz? Gdzie macie problem? Do czego dążycie? Czego się od nas domagacie? Jaka krzywda wam się dzieje, o co macie do nas pretensje? Po co to wszystko? Dlaczego te zamachy?” Należy bezwzględnie rozwikłać powody tego działania – straszliwego. Tego niekończącego się różańca okrucieństw.
     A potem – zamiast pieniądze ładować w antyterrorystyczne instytucje – zorganizować pomoc. Może tylko o to chodzi.
     A może o coś więcej. Wtedy trzeba prawdziwie próbować rozwiązać ich problem. Znaleźć jakiś modus vivendi. Nawet gdyby to było na zasadzie ustępstwa, przyznania się do własnej winy. Do krzywdy, którą wyrządziliśmy im my sami albo nasi praojcowie. Stąd też potrzebny akt przeproszenia ich i zadośćuczynienia.
     A może sprawy są tak już zaognione, że nie można znaleźć wspólnego języka, potrzebny byłby jakiś mediator – to włączyć do rozmów mediatora. A może trzeba by włączyć jakąś organizację międzynarodową – to włączyć. Ktokolwiek potrafi wnieść choćby odrobinę zrozumienia sprawy, ktokolwiek może przysłużyć się zbudowaniu zgody, niech będzie mile widziany.
     Celem niepodważalnym musi być jakieś porozumienie. Jak człowieka z człowiekiem. Jak brata z bratem. A nie tylko zemsta. Bo trzeba twardo obstawać przy tym, że zemsta jest bezsensownością, do niczego nie prowadzi. Jest pogłębianiem tylko tragedii. Nasilaniem terroru. Konstruktywne jest tylko wzajemne przebaczanie sobie win.
     Do takiego postępowania potrzeba nam mądrości, roztropności, potrzeba pokory, uznania krzywd, które wyrządziliśmy, a nawet aktualnie wyrządzamy – czasem nieświadomie – narodom, grupom etnicznym, społecznościom.
     Trzeba sobie wciąż powtarzać: Pokój nastanie nie wtedy, kiedy wymordujemy wszystkich terrorystów, ale wtedy, kiedy zostaną wyrównane krzywdy, kiedy pogardzanych nazwiemy braćmi. Pokój zakwitnie na ziemi tylko wtedy, kiedy potraktujemy ich jak braci – którzy mają prawo żyć, tak jak my.


* * *


     Cały świat – jak i my – jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało na Kaukazie. Po raz pierwszy terroryści zaatakowali szkołę z dziećmi. Użyli ich jako zakładników. Widok zabitych dzieci, poranionych dzieci, przerażonych dzieci, wygłodzonych dzieci, odwodnionych dzieci robi na nas wstrząsające wrażenie.
     Ale nie wolno nam na tym poprzestać. Trzeba spytać, co skłoniło terrorystów do takiego rozpaczliwego kroku.
     Nie dajmy się zwieść hasłami populistycznymi. Nauczmy się sięgać w głąb problemów, które z wierzchu są czasem lukrowane, a w głębi dopiero ukazują przepaść.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI