STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


15 października 2004

RODZICE


     To jest zastanawiające, jak czwarte przykazanie ujął prawodawca. Z pewnością przeżył i zrozumiał Rzeczywistość Bożą głębiej niż my. I użył słowa: „czcij” – „Czcij ojca twego i matkę swoją” – które to słowo w Starym Testamencie jest stosowane wyłącznie na określenie Rzeczywistości Boga samego.
     A cześć to więcej niż szacunek, to więcej niż wdzięczność. Powodem czci – jak możemy przypuszczać – jest przede wszystkim uczestnictwo rodziców w samym akcie przyjścia na świat dziecka. To jest swoiste misterium. Ale drugim misterium, równie ważnym, jest proces wychowywania dziecka. Bo od wychowania wszystko zależy. Jak dziecko ukształtuje matka i ojciec, tak będzie ono wzrastało w swoją rzeczywistość dorosłą.


* * *


     Póki jeszcze jest w beciku, póki w wózeczku, póki jest noszone na rękach, to jeszcze pół biedy, ale gdy zaczyna chodzić, wtedy trzeba uważać na każdy krok, na każde zachowanie. Trzeba wciąż towarzyszyć dziecku, żeby nie stała mu się jakaś krzywda, żeby nie zrobiło jakiegoś głupstwa. Przecież jeszcze nie ma doświadczenia, jeszcze nie wie, co jest groźne, co jest niegroźne.
     Trzeba pouczać, nie tylko chronić. Trzeba ciągle mówić, ciągle tłumaczyć. Bo dziecko stawia pytania: „A co to? A po co? A dlaczego?” I trzeba na każde pytanie starać się odpowiedzieć, bo to kształtuje świadomość. Bo to już buduje jego światopogląd, to jest konstruowanie jego rozumienia świata.
     Ile trudu, ile godzin, ile wysiłku, ile potrzeba cierpliwości, wyrozumiałości, tolerancji na to, żeby wychować dziecko. I to do którego roku życia? Do szóstego, aż gdy pójdzie do szkoły podstawowej? A średnia szkoła? A wyższa szkoła? Przecież ojcostwo i macierzyństwo ciągle towarzyszy dziecku.


* * *


     Ale poza tym dziecko kosztuje. Trzeba ograniczyć się w tym i w owym. Zaoszczędzić, zebrać pieniądze. Bo urlop macierzyński jest krótki. Najlepiej wziąć bezpłatny urlop. Bo jak tak dziecko paromiesięczne zostawić w cudzych rękach? Ale nad głową wisi niebezpieczeństwo utraty pracy. A więc wynająć panią do dziecka, gdy już ma rok czy dwa. Bo babcia z jednej strony i babcia z drugiej strony mają daleko do dziecka. Zresztą nie decydują się podjąć tego obowiązku na stałe, najwyżej na doskokach.
     A dziecko kosztuje coraz więcej. Jeszcze jak niemowlę – to można sobie jakoś poradzić. Ale potem – szybko rośnie. Trzeba kupować nowe ubranka, coraz większe buty. Potrzeby szkolne rosną. Dziecku należy wybrać w miarę dobrą szkołę. Ale jak z dojazdami. Bo trzeba dowozić, przyprowadzać.
     A gdy jedno dziecko, to grozi, że będzie klasycznym jedynakiem – egoistą, samolubne, wpatrzone w siebie, uważającym się za pępek świata. Wobec tego drugie dziecko. A więc nowy wydatek, nowe pieniądze.


* * *


     A to wszystko nie może przesłonić radości rodziców, radości, że mają dzieci – owoc naszej miłości, naszego małżeństwa. Jest rodzina – nie tylko małżeństwo. Że dzieci mają nas, a my mamy je. Że jesteśmy razem, że tworzymy rodzinę. Że budujemy przyszłość. Że jest dla kogo żyć, pracować, zbierać, gromadzić, starać się. Że są następcy, że jest potomstwo. Że mamy komu przekazać siebie, swoje doświadczenie, swoją mądrość życiową, wiedzę, swój styl życia.
     Mieć radość z tego, jak dzieci biorą, przejmują przekazaną tradycję. Jak stają się mądre naszą mądrością. Jest z kim rozmawiać, do kogoś zagadać.
     A jaka satysfakcja, gdy obserwuje się swoje dzieci, jak się razem dogadują w zabawie, jak się wychowują nawzajem metodami wziętymi od rodziców.


* * *


     Tego wszystkiego dziecko nie wie. Tego rodzice nie przypominają. Bo to niegodne byłoby wypominać miłość, troskę, pieniądze, opiekę, uczenie, wychowywanie, prowadzenie, przekazywanie. Ale źle się dzieje, gdy dziecko uważa, że to wszystko mu się należy. Gdy uważa to za całkiem naturalne. Że tak musi być. Gdy odwarknie: „To po coście mnie chcieli? Ja się nie prosiłem na ten świat. To wasza sprawa”.
     A dziecko nie powinno odwarknąć. Powinno kochać. Czcić. Gdy nie może przekonać się na swoim doświadczeniu, bo je już zapomniało, bo ono już wrosło w nie niepostrzeżenie, to może przecież patrzeć na przykład innych małych dzieci, większych dzieci, całkiem dużych dzieci, choćby w sąsiedniej rodzinie. I przekonać się, ile trudu wymaga wychowanie dziecka.
     I z tego sobie powinno zdawać sprawę. Z tej gigantycznej pracy, którą włożyli w niego rodzice, w jego wychowanie.
     Stąd to przykazanie: Czcij ojca twego i matkę twoją.
     Czcij. Bo jest za co.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI