STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


29 października 2004

CZCIJ

 
     Tak mi to chodziło po głowie, dlaczego czwarte przykazanie tak jest sformułowane. Dlaczego nie: „Bądź posłuszny ojcu swojemu i matce swojej”, tylko: „Czcij”. Czcij ojca twego i matkę twoją.
     I doszedłem do przekonania, że trafnie zostało użyte to słowo. Bo przecież rodzice powinni wychowywać swoje dziecko do pełnej samodzielności. Do pełni człowieczeństwa. Nie do posłuszeństwa. Bo dziecko to nie jest własność rodziców – jak rzecz, którą mogą dowolnie dysponować. Dziecko nie jest przeznaczone do tego, aby im służyło. Ale dziecko jest na etapie dorastania do samodzielności, z ich pomocą, pod ich kierunkiem.


* * *


     Czasem widzimy takie połamane, karłowate osobowości – wczepione w matkę, wczepione w ojca. I taki człowiek nie potrafi nic zrobić samodzielnie, tylko wciąż zerka na rodziców, z pytaniem – czy wolno, czy pozwolisz, czy dozwolisz, czy mogę? Wciąż pyta, czy oni akceptują jego decyzję, jego rozstrzygnięcie, postanowienie. Ciągle szuka zgody ojca albo matki. Uzależnia każdy krok od tego, czy zostanie uznany przez nich, dopuszczony, oceniony przez nich, że jest godziwy, że jest słuszny. Ich zdaniem – nie jego zdaniem.
     Dzieje się tak wtedy, gdy rodzice wywindują swój autorytet tak wysoko, tak bezwzględnie, wyniosą na taki piedestał, że ich dziecko ani na moment nie jest w stanie od niego odejść choć na krok. I to dotyczyć może nie tylko małych dzieci, ale również córek, synów już całkiem dorosłych, którzy wciąż są uzależnieni od rodziców.
     Najczęściej takie dzieci nie zawierają małżeństwa. Bo matka czy też ojciec tak zagwarantowali sobie władzę nad swoim dzieckiem, tak zdominowali je, że nie pozwalają zawrzeć związku małżeńskiego. Odrzucają wszystkie propozycje – nie ten ani ten, ani jeszcze ten, nie ta ani nie ta, ani jeszcze nie ta. Aż wreszcie żadna. Aż wreszcie żaden. „Najlepiej jak zostaniesz w domu z nami. Na stare lata będzie miał się kto nami opiekować. Przecież na to cię mamy”. I jest stary kawaler. I jest stara panna.
     I nieraz tak to bywa – że dopiero gdy ojciec umrze albo gdy matka umrze, to córka czy syn zaczyna żyć „na własny rachunek”, uznaje się wreszcie odpowiedzialny za swoje życie. Ale często jest za późno na rozpoczynanie samodzielnego życia, skoro już siwy włos na głowie. A zresztą, czyż to nie jest upokarzające albo wręcz nieludzkie, żeby czekać na śmierć matki albo ojca na to, aby uzyskać samodzielność.


* * *


     To genialne słowo: „cześć”, „oddać cześć rodzicom swoim”. Pomimo wszystko. Niezależnie od okoliczności. Chociażby nie wiem co, to i tak cześć im się należy – bo to jest moja matka, bo to jest mój ojciec.
     Co to znaczy „czcić”, komuś „oddawać cześć”? To mieć zaufanie, szacunek, podziw, miłość.
     W stosunku do rodziców dziecko jest w szczególny sposób zobowiązane do czci. Jest ich częścią, ich przedłużeniem. Otrzymało od nich życie, geny, otrzymało wychowanie. Z wszystkich ludzi na świecie rodzice są mu najbliżsi. Są compatybilni – na tych samych długościach fal, na tej samej skali odczuć, na maksymalnych możliwościach porozumienia się. Aż do tego stopnia, że dziecko w rodzicach widzi siebie samego.
     Stąd rodzi się przyjaźń najtrwalsza, zaufanie niezachwiane, serdeczność najmilsza. Stąd buduje się dom rodzinny – pachnący chlebem powszednim, zapraszający ciepłem życzliwości, pełny wzruszeń najbardziej ludzkich i boskich. Tu adwentowe fiolety, tu wzruszające Wigilie, tu kolędy śpiewane przy drzewku we włosach anielskich, tu Wielkopostny czas i Wielkanocne śniadanie. Tu imieniny i urodziny, i rocznice. A wszystko to i wiele innych radości i uczuć dzięki mądrym i dobrym rodzicom.


* * *


     Zaprzeczeniem słowa „czcić” jest słowo „bezcześcić”, które – gdy chodzi o relacje między rodzicami i dziećmi – stanowi przekreślenie wszystkich przekazanych wartości, odczuć, stwierdzeń, zerwanie nici, więzów, zanegowanie w jakiś sposób samego siebie. Stanowi nieporządek w układzie społecznym rodziny, rewolucję, katastrofę, zachwianie tego, co było stabilne, pewne, niepodważalne.
     To występuje czasem w młodzieńczym okresie „Sturm und Drang Periode”. Ale ten czas potrzebny jest nie na to, żeby prowadzić do zburzenia wszystkiego dobra, które otrzymało dziecko od rodziców, ale aby na jego podstawie zbudować nową osobowość.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI