STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


18 marca 2005

ZAZDROŚĆ


     To specyficzny gatunek kompleksu niższości. Można być zazdrosnym o bądź co. Ale zawsze jest obecne poczucie, że ja nie mam tego, co ma drugi, ja nie mam tego na tyle dużo, na ile ma drugi, na tyle bogato, na ile ma drugi.
     Z jednej strony zazdrość to jest szatańska radość z powodu klęski konkurenta. Satysfakcja, gdy mu coś się nie powiedzie, nie uda. Gdy wpadnie, potknie się zwłaszcza ten, któremu dotąd wszystko się udawało, który był szczęśliwy.
     Człowiek zazdrosny jest cierpliwy – czeka na katastrofę szczęściarza. A gdy się doczeka, wtedy oddycha z ulgą: kolejny konkurent odpadł.
     Z drugiej strony, zazdrość to jest smutek z powodu szczęścia drugiego człowieka. To jest smutek z powodu jego sukcesu, powodzenia, sławy, nagrody.
     Zazdrośnik się zdradza. Chociażby wtedy, gdy w jego obecności kogoś chwalą. Wtedy on cierpi. Wreszcie zabiera głos. Dla niepoznaki dorzuca jakiś komplement, na to, żeby tuż zaraz powiedzieć „ale”. Poczym następuje seria zarzutów obalająca pozytywny obraz utworzony przez rozmówców.
     Na tym się zresztą na ogół nie kończy działalność zazdrośnika. W sposób bardzo dokładnie przemyślany, choć niepozorny, niszczy dobre imię konkurenta. Ironia, kpina, lekceważenie, niedocenianie jego pracy, osiągnięć uzyskanych, dyskredytowanie jego intencji, podważanie jego uczciwości, a nawet autentyczności. To wszystko należy do bogatego arsenału, którym operuje. Może nawet posunąć się do kłamstwa, do oszczerstwa, byle tylko podważyć dobrą sławę, zasłużoną nagrodę, uznanie, jakie mu się należy.
     Posługujemy się słowem „konkurent”. Ale to oznacza każdego człowieka, niezależnie od tego jakiej profesji, który pojawia się na firmamencie społeczności, do której należy zazdrośnik, jak gwiazda.


* * *


     Zazdrość to jest najsmutniejsza wada. Nie tylko dlatego, że nie widać końca, ale nie ma nawet błysku prawdziwej radości. Bo ta jest zawsze bezinteresowna. A na to nie stać zazdrośnika. Nic nie usatysfakcjonuje tego człowieka. Żaden własny sukces nie dostarczy mu zadowolenia. Bo dręczy go natychmiast myśl, że inni też już to mają, co on dokonał, co otrzymał, co osiągnął. A nawet otrzymali wcześniej. A nawet otrzymali dużo więcej. Rozeszła się o nich sława daleko szerzej. Gratulowali im ludzie wybitniejsi niż jemu. Paradoksalnie można powiedzieć: prześladuje go myśl że na jego pogrzebie nie będzie tylu ludzi, co na pogrzebach jego konkurentów.
     W zasadzie zazdrość przeżera całą osobowość człowieka. To nie jest zazdrość tylko o stan posiadania większego czy mniejszego konta. To nie jest wyłącznie sprawa lepszego czy gorszego zdrowia, wyglądu, kontaktów towarzyskich, znajomości języka, mieszkania, domu, samochodu, posady, wyróżnienia. Jest zazdrość permanentna i o wszystko.


* * *


     Zazdrość to jest wada, którą można określić, że żyje innych życiem. Taki człowiek nie potrafi skupić się na swoim życiu, na swojej historii, na swojej osobie, ale żyje wciąż w kontekście innych ludzi. Gdy nawet prześcignie kogoś, o kogo był zazdrosny, to natychmiast się przerzuca na drugiego, trzeciego, dziesiątego, którzy go wyprzedzają w tym biegu o pieniądze, o sławę, o powodzenie. Nic go nie potrafi usatysfakcjonować. Nic go nie potrafi ucieszyć. Bo wyskakuje natychmiast kolejny rywal i podrywa go do następnego biegu.
     I tak zazdrośnik jest samotny. Nie potrafi się prawdziwie zaprzyjaźnić. Bo w chwilowym przyjacielu zaraz odkryje rywala, konkurenta, zaraz dostrzeże u niego zalety, których on sam nie ma albo nie ma w tym samym stopniu. I przyjaźń się kończy.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI