STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


23 września 2005

PAPABILIS


     Siedzimy na szczycie schodów wiodących do kościoła Santa Maria in Aracoeli. Nawiasem mówiąc, przed najpiękniejszym frontonem kościoła, przynajmniej moim zdaniem. Pod nami po prawej stronie Piazza Venezia, po lewej stronie Capitol, na wprost gdzieś, zakryta kamienicami, Botteghe Oscure.
     – Czy Wojtyła w tamtym czasie był papabilis, czyli czy brano go pod uwagę jako następcę Pawła VI?
     – Zwrócono na Karola oczy dzięki jego działalności na Synodach Biskupich. Coraz przyjeżdżał do Karola z wizytą jakiś kardynał czy biskup z zagranicy. Bo i wiadomości o pracy Karola na terenie diecezji krakowskiej powoli, ale rozchodziły się po świecie.
     – A jakoś się mało słyszało w Polsce o tej działalności Wojtyły.
     – Był to paradoks, że Polska nie dostrzegała Karola. Dla nas jedyną osobowością, w którą były wpatrzone oczy wszystkich Polaków, był kardynał Wyszyński. A więc w Polsce nie był postrzegany jako papabilis. A w Rzymie, a nawet w Kościele, legitymacją Polski był Karol. I można powiedzieć, że dorastał do tego miana.
     Papież Paweł VI osiągnął 75 lat. Zadawano sobie pytanie, czy ustąpi ze swojego urzędu zgodnie z ustaleniami kodeksu prawa kanonicznego obowiązującego wszystkich biskupów. Ale nie ustąpił, choć był schorowany. Tak czy owak, trzeba było myśleć o następcy. A trudność polegała na tym, że wśród kardynałów włoskich nie było kandydata wielkiego formatu.
     – Jakie brano pod uwagę parametry, jeśli można użyć tego słowa?
     – Po pierwsze, to powinien być nie urzędnik, ale człowiek z terenu. Bo nawet byli trzej włoscy kardynałowie, którzy mogliby być, jak prasa włoska podawała, brani pod uwagę – Benelli, Bertoli i Baggio – mieli jeden podstawowy brak: że byli urzędnikami watykańskimi, nie mieli doświadczenia duszpasterskiego, co ich w jakiś sposób dyskwalifikowało. A więc jedynym sensownym wyjściem było wybrać na urząd papieski kogoś spoza Włochów.
     – Czy wszyscy byli tego zdania?
     – Były opory, kardynał Alfrink z Utrechtu miał powiedzieć: „Najgorszy papież włoski zawsze będzie lepszy od najlepszego papieża cudzoziemca”.
     – Bo jakoś tak się utarło, że papież to Włoch.
     – Ostatni papież nie Włoch to Hadrian VI, urodzony w Utrechcie biskup Tortosy, który sprawował urząd papieża przed 450 laty. Pozostawało pytanie: kogo? A więc po pierwsze, nie urzędnik, ale duszpasterz. Po drugie, to powinien być człowiek „środka”. A więc nie zatwardziały konserwatysta – jak kardynał Siri, a nie postępowiec – jak Suenens. Po trzecie, człowiek który się sprawdził, już się wykazał jakimiś swoimi dokonaniami. Już miał nazwisko, już był znany.


* * *


     Razu pewnego Karol mnie wezwał i powiedział: „Przyjeżdża kardynał Konig z Wiednia na kilka dni na odpoczynek. Chce być w Zakopanem, aby zobaczyć naszą polską zimę i nasze góry. Zwolnij się ze swoich obowiązków i towarzysz kardynałowi. Miejsce w „Księżówce” jest zarezerwowane dla kardynała i dla ciebie”. Oczywiście nie trzeba było sobie zadawać trudu, żeby szukać odpowiedzi na pytanie, po co przyjeżdża: na pogadanie, kogo wybrać na przyszłego papieża. Tylko sprawą otwartą pozostawało, czy Konig sam pretenduje do tej godności, czy chce promować Karola, czy też kogoś trzeciego. Przyjechał uśmiechnięty, serdeczny, z ujmującym sposobem bycia i z wielkim szacunkiem dla Karola. Pojechaliśmy do Zakopanego. Zima była piękna. Głęboki śnieg i mróz. Dużo chodziliśmy i dużo rozmawialiśmy.
     – A niech ksiądz opowie jakieś szczegóły z pobytu kardynała Koniga w Zakopanem.
     – W którymś kolejnym dniu zaproponowałem mu Dolinę Kondratową. Zostawiliśmy samochód u wejścia do doliny, potem sankami w głąb, do schroniska. Było słońce, niebieskie niebo. Podobało mu się to bardzo. Zaprosiłem go na drugie śniadanie. Zastrzegł się, że on nie je drugiego śniadania, najwyżej napije się herbaty. Zamówiłem jajecznicę z pięciu jajek na kiełbasie. Ryzykowałem, ale gdy ją podali na stół, gdy zapachniała, patrzyłem się z radością, jak kardynał jadł z przyjemnością polską jajecznicę.
     – A czy jest wiadomo, jaką rolę odegrał kardynał Konig w okresie przed konklawe?
     – Na ile mam rozeznanie, na początku próbował sam sięgnąć po najwyższą godność Kościoła katolickiego. Ale gdy się spostrzegł, że nie ma szans, dążył do tego, by tę godność otrzymał Karol.
     – Czy orientuje się ksiądz, jak przebiegło decydujące głosowanie?
     – Uprawnionych do głosowania było 111 kardynałów. 15 nie było dopuszczonych, z powodu przekroczenia granicy wieku 80 lat. Potrzebnych było dwie trzecie głosów plus jeden. Karol w ostatnim głosowaniu, jak mówią, otrzymał 99 głosów. Poczym wybuchła owacja całego zgromadzenia.
     – Co dalej się działo?
     – Trzej kardynałowie reprezentujący gremium kardynalskie: Felici – kardynał diakon, Siri – kardynał kapłan i Villot – kardynał biskup podeszli, aby otrzymać decyzję: „Przyjmuję”. Karol siedział z pochyloną głową. Zapytali go: „Czy przyjmujesz kanonicznie dokonany wybór Ciebie na Najwyższego Kapłana?” Karol z pochyloną głową siedział w milczeniu. Po chwili odpowiedział: „Będąc posłuszny w wierze Chrystusowej mojemu Panu, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła, pomimo poważnych trudności, przyjmuję”.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI