STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


4 listopada 2005

CZY KSIĘŻA SĄ POTRZEBNI?


     Gdyby się zebrali w kościele wyznawcy szatana i chcieli odprawić „czarną mszę” i wzięliby formularz mszalny i ich herszt stanąłby za ołtarzem i czytał wszystkie teksty mszalne tak jak ksiądz, i doszedłby do słów: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane, to jest Krew moja, która za was będzie przelana i tak w dalszym ciągu aż do Ojcze nasz, aż do rozdawania komunii – zaistnieje Jezus, czy nie?!
     Nie. 
     Wszystko stało się lege artis, wszystko było zgodne z mszałem, wszystko było w porządku – tylko brakło wiary!
     Tak by było w wypadku, gdyby się zebrali zebrali ateiści i odprawiali sztuczną mszę. Jezus nie stałby się obecny.
     Tak samo, gdyby to chcieli zrobić innowiercy. Oni, wierzący w Boga, gdyby odprawili Mszę zgodnie z mszałem – nie stałby się Jezus obecny wśród nich. Bo oni w Niego – Jezusa – nie wierzą.
     A może być tak – sprowadzamy nasze rozumowania ad absurdum – że katolicy zebraliby się w kościele i z księdzem, który przyszedł, żeby odprawić Mszę świętą – bo ludzie zeszli się, bo tak się należy, bo jest jego obowiązek, bo za to mu płacą. Ale on sam byłby niewierzący. Nie wierzy w to, co mówi, ani w to, co czyni. Nie wierzy w Mszę świętą ani w Jezusa, ani nawet w Boga. Odprawia poprawnie Mszę świętą. I nikt z obecnych nie domyśla się, że on jest martwy, nieobecny, że nawet jakaś iskra wiary w nim nie świeci. – Mimo to Jezus by zaistniał.
     A jeszcze inna sytuacja – zebrana grupa wiernych w kościele. Spragnieni uczestniczenia we Mszy świętej, ale księdza nie ma. Bo nie dojechał, bo nie mógł przyjechać, bo w ogóle takiego nie ma w pobliżu. Wobec tego ludzie podrywają się do odprawienia Mszy bez księdza. A więc modlitwy wstępne, Czytanie ze Starego i Nowego Testamentu, z Ewangelii. Na tym sprawa się kończy. Bo nie ma tego, który by ofiarował Bogu chleb i wino, bo nie ma tego, który by poprowadził dalej Mszę świętą – brakuje księdza.


* * *


     Człowiek jest istotą jednostkową i zarazem społeczną. Ale my w jakiś sposób zatrzymaliśmy się na tym pierwszym etapie i tylko niepewnie spoglądamy na inny nasz wymiar. A on jest realną rzeczywistością. My tworzymy społeczeństwa. Rozmaitego typu. Najbardziej podstawowe to jest społeczeństwo rodziny, rodu, narodu i państwa. Ale są kluby, zrzeszenia, stowarzyszenia, zgromadzenia, bractwa, cechy, korporacje. Wreszcie jest Kościół.
     W każdej społeczności pojawia się konieczność reprezentanta, prowadzącego, szefa, dyrektora, prezesa, prezydenta. Który, po pierwsze, reprezentuje całą społeczność, ale po drugie – zarządza nią, prowadzi, decyduje, wyznacza kierunki. To nie chodzi o czystą formalność, o legalistyczne potraktowanie tej funkcji. To sprawa struktury władzy, która wiąże wszystkich należących do tej społeczności, jak również przeżycia egzystencjalnego władzy, która buduje odpowiedzialność za siebie i za całą społeczność. I każdy z uczestników tej społeczności solidaryzuje się z władzą. Nawet gdy nie w pełni, to zawsze w jakimś stopniu. „To jest mój prezes, kierownik, prezydent – nic bez niego: bez jego zgody, bez jego akceptacji, nawet gdy nie wyrażonej wprost”.
     Jezus budował Kościół – społeczność wierzących w Boga, który jest miłością. Wyznaczył Piotra jako opokę tego Kościoła. Z rzeszy swoich uczniów wybrał dwunastu apostołów. Polecił im: Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody. Na końcu Ostatniej Wieczerzy polecił im: To czyńcie na moją pamiątkę. I na tej zasadzie wytworzyła się relacja łączności Jezusa z apostołami i z kolei z ich następcami – czyli z biskupami, z ich pomocnikami – czyli z księżmi.
     Ksiądz jest więc tym, który otrzymał od Jezusa władzę: Idźcie i nauczajcie oraz: To czyńcie na moją pamiątkę. I nawet gdyby ten ksiądz utracił wiarę i odprawiał w takim stanie Mszę świętą, to ona jest ważna. Nie tylko z punktu widzenia prawnego czy formalnego, ale z punktu widzenia struktury, którą stanowi Kościół.
     Tak więc Jezus jest obecny obiektywnie we Mszy świętej, ale subiektywnie możemy Go przeżyć w zależności od naszej wiary. Bo uczestniczenie wiernych we Mszy świętej jest uzależnione od ich subiektywnej wiary – na ile ich stać, na ile zechcą, na ile potrafią się łączyć z Bogiem przez Jezusa obecnego we Mszy świętej.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI