STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


10 listopada 2005

GŁUPIE PANNY


     Mieliśmy głosowanie i głosowaliśmy. Poprzedziła je kampania przedwyborcza, w czasie której liderzy partii zachowywali się tak jak zawodnicy w wolnoamerykance, w której każdy chwyt jest dozwolony. I tak się zachowywali również ludzie partii, które były skazane na koalicję. Ludzie, którzy się powoływali, że wywodzą się ze „Solidarności”.
     Teraz patrzymy się na skutki tego i ręce nam opadają. Zaistniała sytuacja patowa i jesteśmy w kłopotach politycznych.
     Liderzy jednej partii nie wzięli pod uwagę, że mogą wygrać. Liderzy drugiej partii nie wzięli pod uwagę, że mogą przegrać. Pierwsi nie wzięli pod uwagę, że mogą wygrać tak niewielką różnicą głosów. Że zwycięstwo nie będzie totalne, że koalicja jest konieczna.
     Nie wzięli pod uwagę. Przypomina nam się ewangeliczna przypowieść o pannach głupich, które nie zabrały ze sobą oliwy do swoich lamp. Nie uwzględniły tej ewentualności, że może się oblubieniec spóźnić! I to nie chwilę, tylko godzinę, może dwie, może pół dnia.
     A myślenie polityczne, myślenie prawdziwie ludzkie warunkuje patrzenie w przyszłość, uwzględnienie wszystkich ewentualności, które mogą zaistnieć. Potrzebna nam dalekowzroczność, która charakteryzuje mądrość życia.
     Przykładem jest fakt, że nie można wymyślać temu, z którym trzeba będzie tworzyć koalicję. Bo jak iść razem z tym, kogo się przed chwilą opluwało, kogo się lekceważyło, wymyślało, poniewierało, gardziło nim. Jak iść w zgodzie? Skoro przed chwilą zgody nie było. Skoro traktowało się koalicjanta jak wroga, a przynajmniej przeciwnika? Te zarzuty dotyczą tak jednej jak i drugiej strony. I tej zwycięskiej, i tej pokonanej. 
     Przeprosić? Koniunkturalnie przeprosić? Ze względu na sytuację, która się wytworzyła? Czy to wystarczy?
     To rwać szaty? To rozpaczać? Uważać wszystko za stracone? Pożyjemy. Niech to będzie naszą nauką, jak żyć w demokracji, jak formować swoje życie w demokratyczny sposób.
     Również na co dzień dla każdego z nas indywidualnie. Byśmy nie obrażali domowników naszych. Byśmy nie obrażali ludzi w zakładach pracy naszej. Byśmy nie obrażali ludzi w naszym społecznym życiu. A gdy się to nawet zdarzy, to ratujmy sprawę jak najprędzej – bo trzeba żyć wspólnie, razem, a nie oddzielać się murami obrazy.
     Niech to wydarzenie uczy nas przewidywania, myślenia do przodu, brania pod uwagę, uwzględniania zmieniających się okoliczności. Nas – każdego z nas indywidualnie i nasz naród, nasze państwo.


* * *


     Stoimy przed świętem Niepodległości Polski.
     Za dużo w walkach o nią ludzi padło z bronią w ręku. Za dużo zginęło cywilów. Za dużo nas kosztowała wolność i niepodległość, którą odzyskaliśmy.
     Niech doświadczenia nasze wyborcze nałożą się na to święto. Niech poderwie nas do wielkości bohaterstwo naszych żołnierzy, naszej ludności cywilnej, naszych polityków, myślicieli, wieszczów i prostych ludzi. Nie zmarnujmy niepodległości. Szanujmy siebie nawzajem. Szanujmy naszą Ojczyznę.
     Nie myślmy, że zagrożenia nie ma, że są spokojne czasy i wszyscy są nam przyjaźni. Bądźmy świadomi tego, że to nie jest zabawa, że to nie jest gra dla gry. Bądźmy świadomi tego, że nie jesteśmy otoczeni samymi przyjaciółmi. Że patrzą na nas! Że obserwują nasze ruchy. Że obserwują nasze zachowanie. I jeszcze chwila, a może coś wybuchnąć. A jeszcze chwila, a może dojść do tragedii. Jakiej?!
     Nie wiem, jakiej. Wiem tylko tyle, że nie możemy spoczywać na laurach, jako zwycięzcy – bo mamy wolność! Do wolności dołożyć trzeba odpowiedzialność. Tych na górze i nas – tych na dole. Wtedy będziemy mieć zwarte, silne państwo.


* * *


     Ale to nie okupacja ani rozbiory. Od 1989 roku – odkąd Polska nastała wolna, upłynęło niewiele czasu. Jesteśmy gospodarzami u siebie. I wolno nam mieć trudności. Ale te trudności musimy mądrze rozwiązywać. Uczymy się. I w tym jest nasza troska, usiłowanie zaradzenia problemom, które wynikły na skutek popełniania błędów.
     Ale to jest nasza sprawa polska. Nikt nam nie dyktuje, nie nakazuje, nie podejmuje za nas decyzji. My sami. To nasza decyzja. Wyjdziemy i z tego na prostą. Jak? Zobaczymy, czas pokaże. I mądrość nasza polska – gdy przyparci do muru będziemy musieli coś wymyślić, co nas uratuje. 


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI