STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


18 listopada 2005

JESZCZE POLSKA


     Idę ulicami mojego miasta. Patrzę na kamienice, które straszą – brudne, z opadającym tynkiem, z bramą w której wgniecione są szybki. Idę zaśmieconym chodnikiem z powyłamywanymi płytami. Uważam, żeby mnie nie obryzgał błotem przejeżdżający samochód, gdy wpadnie w dziurę w asfalcie.
     Zapomnieć nie mogę – Polak żyjący w Belgii, spędzający urlop w Polsce nad morzem, rano wczas z kijem w ręce zakończonym gwoździem chodzi po lesie i zbiera śmieci, nakłuwając na kij. Mówię: „Pan nie przyjechał tutaj, do Polski, na to, żeby śmieci zbierać. Co pan robi?”. On mi dał odpowiedź, którą poczułem jak uderzenie w twarz: „Bo mnie wstyd”. Dostałem w twarz za tych wszystkich, co zaśmiecają nasze lasy!
     Ja nie pytam o miłość Ojczyzny! Ja patrzę na ten brud, na te śmieci, na tę przerażającą beztroskę moich braci Polaków.
     Wspominam to, bo mi z głowy wyjść nie może – w Seulu po Mszy świętej papieskiej, w której wzięło udział milion ludzi – plac był wypełniony szczelnie, głowa przy głowie. Potem, gdy ten tłum odszedł, ja nadal czekałem na przyjaciela. I zbaraniałem – plac był czyściutki. Nie było jednego papierka na ziemi.
     Ja nie pytam, czy Koreańczycy Południowi kochają swoją Ojczyznę. Mnie ten czysty plac wystarczy za wszystko.
     Niespodziewanie przy ulicy, którą przechodzę, spostrzegam odnowioną kamienicę. Była szara, brudna, obdrapana, tynk z niej opadał – jak wszystkie inne – straszna. „W strasznych domach mieszkają straszni ludzie”. A teraz – odkrycie. Uwidoczniła się jej piękna bryła, śliczne detale. Wykusze. Okienka. Jakie rzeźby nad bramą, płaskorzeźby nad oknami. Solidna brama, pasująca do całości. Aż ciągnie, żeby wejść do środka i zobaczyć, jakie jest wnętrze – czy się nie zawiodę! Czy to tylko blichtr na zewnątrz! Ale nie. Sień niezagracona. Ściany odmalowane. Posadzka czysta. Okna wymyte.
     Dziurę w ulicy zaasfaltowali. Chodniki wymieniają. Cieszy cię to? Cieszysz się każdym takim wydarzeniem?
     Przyjeżdża warszawianka, znana piosenkarka, i mówi: „Chodzę po tym mieście jak po innym świecie. To jest prawdziwe miasto! Jestem zauroczona jego pięknem”.
     Ten odnowiony dom to nie jest tylko własność pana Iksińskiego, któremu naraz przyszedł pomysł, żeby „odmalować se” swoją kamienicę. Zakładam, że on świadomie podjął ten temat: remontując kamienicę, remontuje miasto, w którym mieszka, remontuje Polskę, której jest obywatelem. To jest nasza kamienica! Polska! Do nas również to należy. Nas stanowi.
     Niepokoi nas, że za dużo w kraju trumien, że za mało kołysek – że się starzejemy. Że uciekają od nas z kraju fachowcy – chociażby lekarze i pielęgniarki. Że nam brakuje pieniędzy na dobre drogi. Nosimy w sercach troskę o młodzież, o dzieci, o rodziny. Naszą troskę o politykę, o gospodarkę, o sprawy społeczne. O bezrobotnych.
     To wszystko należy do całości – do naszej miłości Ojczyzny!
     A na nowo wyremontowanej kamienicy, na wysokość wyciągniętej ręki, sprayem wysmarowane kulfony. Ja nie wiem, czy ten chłopak, czy ta dziewczyna, która smaruje kulfony na czystej ścianie odnowionego domu, czy pójdzie na międzynarodowy mecz z szalikiem, na którym wyhaftowane jest słowo „Polska” i będzie wołała: „Polska, Polska!”. Albo na skoki narciarskie, aby krzyczeć: „Małysz, Małysz! Polska! Polska!” – a smaruje kulfony na naszym mieście, na naszej Polsce.


* * *


     Źle się układają stosunki nasze z Rosją. I to jest nasze zmartwienie. Nie tylko naszego ministra spraw zagranicznych czy premiera – to jest zmartwienie każdego z nas. Nie najlepsze stosunki z Niemcami. Fatalne stosunki z Białorusią. To jest nasza sprawa, wspólna sprawa całego naszego narodu. Powinniśmy żyć życiem narodu, państwa, Polski. Chcemy uczestniczyć w nim. Być razem. Wspólnie rozwiązywać nasze trudne problemy.
     Powinniśmy się troszczyć o nasze miasto, naszą wieś. Każdą ulicę, każdy nasz dom, blok, w którym mieszkamy – chociaż do nas nie należy, chociaż nie jesteśmy jego właścicielami. O współlokatorów, o sąsiadów.


* * *


     Nie chcemy nacjonalizmu ani faszyzmu, ani fanatyzmu. Ale chcemy się uczyć prawdziwej miłości do Ojczyzny.
     Chcemy mieć dojrzałą miłość Ojczyzny. Nie tylko fajerwerki, pieśni i piosenki, przedstawienia, pokazy, przemówienia mężów stanu „na okoliczność”. Sprawdzać nas powinien przede wszystkim dzień powszedni, dzień zwyczajny. Czy jest z miłością – choćby w dalekim horyzoncie – do rodziny naszej, która nazywa się Polską.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI