STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


27 stycznia 2006

NIEDZIELA


     Spróbujmy wymienić treści, które stanowią niedzielę:
     Tygodniowa rocznica zmartwychwstania Jezusowego.
     Dzień dziękczynienia Bogu za stworzenie świata.
     Tygodniowa rocznica Zesłania Ducha Świętego.
     Święto słońca. Światła, którym jest dla nas Jezus.
     Tygodniowa rocznica chrztu naszego.
     Dzień odpoczynku po całotygodniowej pracy.
     W sumie – dzień radości. Dzień modlitwy liturgicznej i prywatnej. I najróżniejszych imprez związanych z niedzielą, tak prywatnych jak społecznych.
     Te wszystkie wątki koncentrują się wokół Mszy świętej niedzielnej. Ona nam uobecnia Jezusa i Jego całe życie, na czele ze zmartwychwstaniem. Jezusa, który jest Słowem Boga, Stworzyciela świata. Jezusa, który jest Światłem oświecającym każdego człowieka do życia w miłości. Jezusa, w imię którego przyjęliśmy chrzest.


* * *


     Dawnymi czasy – a powiedzmy to dokładnie: do czasów Soboru Watykańskiego drugiego – w kościołach śpiewane były Godzinki na rannej Mszy świętej, a właściwie przed ranną Mszą świętą.
     Drugie wydarzenie w niedzielę to suma w kościele. To była Msza święta szczególna, specjalna – z pokropieniem na początek wodą święconą wszystkich obecnych; Rozpoczynała się śpiewem celebransa: „Asperges me hysopo et mundabor. Lavabis me et super nivem dealbabor”; z szczególnie ważnym kazaniem.
     Trzecim wydarzeniem było nabożeństwo zwane nieszporami. Po południu schodzili ludzie do kościoła, żeby śpiewać psalmy Dawidowe. W Polsce – po polsku, na świecie – po łacinie. Warto zaznaczyć, że my, mimo upomnień Watykanu, zachowaliśmy w nieszporach język polski.
     Obserwujemy fakt zubożenia niedzieli. Żal Godzinek, nieszporów. Szkoda, że gasną Gorzkie żale odprawiane w czasie Wielkiego Postu. To nie znaczy, że Godzinki, że nieszpory, Gorzkie żale były pod nakazem grzechu. Kto chciał, to uczestniczył, kto nie chciał, to nie uczestniczył. Wychodziły naprzeciw potrzebom pobożnego świętowania czasu niedzielnego. Niechby była taka możliwość i dzisiaj. Duszpasterze mieli obowiązek je odprawiać. I zachęcać – w tym najlepszym tego słowa znaczeniu: przez pobożne odprawianie. Przez pobożne! Nie urzędowe! Bo jak się ksiądz będzie modlił, tak ludzie się będą też modlili. Bo księża na to są, żeby uczyć modlitwy. Sobą. Swoją modlitwą.
     A poza tym, w niedzielne popołudnia plebania tętniła życiem. W salkach parafialnych odbywały się zebrania przykościelnych stowarzyszeń, bractw, straży honorowej, żywych różańców, kółek, orkiestry, chóru, teatru amatorskiego, sekcje sportowe piłki nożnej czy tenisa stołowego, narciarska, łyżwiarska czy filatelistyczna – młodzieży zrzeszonej w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej (KSMM) i Żeńskiej (KSMŻ).
     Wszystka ta infrastruktura życia społecznego została zniszczona przez reżim komunistyczny. Zostały zakazane wszelakie formy zrzeszeniowe. Można było się spodziewać, że gdy powróci ustrój demokratyczny, te organizacje powstaną na nowo. Niestety, przerwa trwała zbyt długo. Tamci działacze wymarli albo się zestarzeli. Tradycja została przerwana.


* * *


     Niedziela miała charakter uroczystości kościelnych, ale i była świętem rodziny. W każdej rodzinie była zaznaczana w jakiś sposób szczególny. Porządki sobotnie przygotowywały dom na niedzielne świętowanie. Uroczyste ubranka dla dzieci, uroczyste ubrania dla dorosłych podkreślały nadzwyczajność tego dnia. Obiad niedzielny, wyróżniający się od obiadów w dnie powszednie też był ważny. Podkreślał wspólnotę rodzinną. Obiad gromadził całą rodzinę.
     W niedzielne popołudnie często przychodzili „na herbatę” goście: rodzina albo przyjaciele czy znajomi. Czasem też szło się w gościnę do rodziny czy przyjaciół. Albo na mecz, na wystawę, do teatru, do kina, na koncert, na zabawę, na spacer do parku albo do salki na plebanię.
     Wszystko to podkreślało poczucie inności niedzielnego dnia, a równocześnie ważności niedzieli.


* * *


     Oprócz Mszy świętej w niedziele jest obowiązek niepracowania. I ten obowiązek coraz częściej jest nieprzestrzegany. Coraz więcej ludzi nie umie odpoczywać, a tym bardziej nie umie świętować, goni nas praca. Coraz częściej ludzie zapadają na pracoholizm. I coraz więcej pracoholików jest na świecie. I w tym młynie trzeba znaleźć jakąś drogę postępowania. Żeby nie dać się zwariować. I dlatego przywołujemy obowiązek niepracowania w niedzielę, w dzień święty. Nie posuwając sprawę ad absurdum, nie robiąc z tego jakiegoś fetysza, ale jednak niedziela to musi być dzień świętowania, nie dzień pracowania.
     A może by tak powrócić do niektórych choćby instytucji niedzielnych?


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI