STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


3 lutego 2006

ŁAMANIE CHLEBA


     Pojawianie się zmartwychwstałego Jezusa to był szok dla apostołów. Tym bardziej, że pojawiał się wielokrotnie, i to w rozmaitych okolicznościach. Skutki są natychmiastowe. Znika strach przed prześladowaniami czy nawet śmiercią. Apostołowie nie wytrzymują. Wychodzą na ulice, na place. Przemawiają. Że zmartwychwstał. Ten, który był ukrzyżowany za swoją Ewangelię – zmartwychwstał. Bóg potwierdził Ewangelię Jego zmartwychwstaniem.
     Ale to był szok. To było święto. To był wybuch. Po nim przyszedł dzień zwyczajny, powszedni. Trzeba było normalnie żyć. No to żyli normalnie, ale wieczorami spotykali się. Schodzili się po rozmaitych domach. Raz w jednym, raz w drugim. Nie mogli się nie spotykać. Żeby opowiedzieć o tym doświadczeniu, którego doznali, o tym co widzieli, co słyszeli, co czuli, co myśleli.
     To byli już nie tylko apostołowie, ale i Żydzi, którzy uwierzyli w Jezusa: tacy, którzy Go dopiero teraz odkryli. Również i ci, którzy od dawna chodzili za Nim, którzy słuchali Go przemawiającego w Galilei, Judei, na pustyni i na brzegach Jeziora Galilejskiego, a teraz świętowali doroczną Paschę w Jerozolimie.
     Rozmawiali nie tylko o wielkiej przeszłości, ale również o konkretnej teraźniejszości. Trzeba było jakoś żyć z tą Rzeczywistością, którą nosili w sobie. To oznaczało również, odpowiedzieć sobie na pytanie: Jak z uczęszczaniem do świątyni na nabożeństwa? Jak z chodzeniem do synagog na czytanie Pisma?
     Bo już nie przystawali do reszty. Już czuli swoją inność. Już nie pasowali do zebranych w synagodze. Już nie chcieli słuchać tego, co mówił rabin prowadzący spotkanie synagogalne. Już mieli swoją Rzeczywistość – inną niż ta, która była im podawana. Już chcieli mieć synagogę swoją. Choćby synagogę w domu, gdzie się spotykali. I to się stało.
     Odbywały się te spotkania na schemacie spotkań synagogalnych. Po śpiewanych psalmach, po czytaniach fragmentu Pisma Świętego: Tory Mojżeszowej i Proroków następowała homilia czy raczej świadectwo, które wygłaszał apostoł. To była interpretacja Jezusowa przeczytanego tekstu – tak jak ją zapamiętali, tak ją powtarzali. Czasem to była przypowieść, czasem relacja jakiegoś wydarzenia. Na koniec dołączał apostoł swój komentarz, swoiste kazanie.
     Tym nabożeństwom towarzyszył skromny posiłek: łamanie chleba. Tak jak to było, gdy On żył między nimi, wieczorami łamał chleb.


* * *


     Aż doszło do swoistego przewrotu, który można zamknąć w jednym krótkim zdaniu: łamanie chleba zamieniło się w Łamanie Chleba. Innymi słowami, łamanie chleba przemieniło się w liturgiczne powtórzenie Ostatniej Wieczerzy. Niewątpliwie argumentem uzasadniającym tę decyzję było polecenie Jezusa: „To czyńcie na moją pamiątkę”.
     Jak do tego doszło, kto był pierwszy, gdzie się to dokonało, nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Do części synagogalnej, która dzisiaj kończy się recytacją „Wyznania wiary” („Credo”), dołączono obrzęd Ostatniej Wieczerzy, który zaczyna się „Ofiarowaniem”.
     To nie była taka prosta sprawa. Pascha Nowego Testamentu, czyli Msza święta, jest istotowo różnym liturgicznym obrzędem niż Pascha Starego Testamentu. Choć na pozór podobieństw możemy się dopatrzyć, to jednak dzieli je przepaść intelektualna jak i egzystencjalna. Niemniej, trzeba przyznać, że pod pewnymi względami nie różnią się od siebie. Chociaż Pascha jest odprawiana raz do roku, Msza święta – codziennie, obie są obrzędem rocznicowym, który uobecnia wydarzenie sprzed lat. Pascha uobecnia wyjście narodu żydowskiego z niewoli egipskiej, Msza święta – życie Jezusa. Jedna i druga jest dziękczynieniem Bogu. Pierwsza za wolność z niewoli, druga za Jezusa, który przyniósł wolność przez prawdę o Bogu-Miłości. Innymi słowy, każdy Żyd odprawiający Paschę czuł się przez Boga uratowany z niewoli egipskiej, chociaż setki lat dzieliły go od tego historycznego wydarzenia. Podobnie każdy chrześcijanin, uczestniczący w Nowotestamentalnej Pascha, czyli we Mszy świętej, czuł się uczniem Jezusa, który go uratował od śmierci duchowej prawdą o Bogu-Miłości.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI