STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


17 lutego 2006

SZAWEŁ


     Dawny uczeń Gamaliela. Człowieka bardzo tolerancyjnego jak na faryzeusza, jak na uczonego w Piśmie, mądrego, który stanął w obronie Jezusa. Prawdopodobnie z inicjatywy Gamaliela Szaweł chodził w miejsca, gdzie Jezus nauczał – a więc do światyni, do Portyku Salomona, gdzie Jezus chętnie przebywał i wygłaszał swoje nauki. I podsłuchiwał, co też ten Nauczyciel z Nazaretu mówi. Ale się wyłamał spod tolerancji Gamaliela i przeszedł na stronę tych, którzy domagali się ostatecznych środków, aby zniszczyć chrześcijaństwo.
     Jedzie do Damaszku, aby i tam walczyć z tą plagą, która się rozprzestrzenia po wszystkich gettach. W drodze dochodzi do olśnienia, objawienia – przeżycia mistycznego. Spada z konia, słyszy głos:
     „Szawle, Szawle, czemu mnie prześladujesz?” „Kto jesteś, Panie?” „Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz”.
     Oślepiony, przebywa w Damaszku. Mówi się: doznaje nawrócenia. Ale tego nie należy rozumieć, jakoby dopiero wtedy Jezus objawił mu się ze swoją Ewangelią. Paweł ją znał z autopsji. Tylko wtedy słuchał wystąpień Jezusa z nienawiścią, teraz doszło do zwrotu o 180 stopni. Z nienawiści – do zachwytu. Z pogardy – do akceptacji. Z odrzucenia – do przyjęcia, że Bóg jest Miłością.
     I staje się największym apostołem. Tylko innym. Bo nie chce siedzieć na miejscu, tylko jeździ od miasta do miasta, od synagogi do synagogi. I głosi Ewangelię.


* * *


     Nowa metoda, ale i nowe trudności. Bo początkowo są synagogi, które go przyjmują i dopuszczają do zabierania głosu, nieświadome jego nawrócenia. Więc zajmuje miejsce na bimie. I przemawia. A podobno był tak świetnym mówcą, jak bardzo był brzydki – z pałąkowatymi nogami, z krzywym nosem.
     Ale są synagogi, które go już nie wpuszczają do wnętrza, nie zezwalają mu na przemawianie. No to przemawia na placu. Przysłuchują się Żydzi, ale i przypadkowi poganie. I tu niespodzianka – niektórzy poganie są zaciekawieni, zaintrygowani, tym, co słyszą. Niektórzy go akceptują, przyjmują i chcą wiedzieć więcej. I zapraszają do swoich domów. Proszą o przyjęcie ich do wspólnoty. Proszą o chrzest.
     Otwiera się dla chrześcijaństwa nowa era, która się nazywa: chrześcijanie z pogan. Dotąd byli tylko chrześcijanie z Żydów – uważani, traktowani, wyśmiewani jako sekta przez ortodoksyjnych wyznawców religii mojżeszowej.
     I tu pojawia się nowy problem: jak potraktować tych chrześcijan z pogan. Mają stać się najpierw Żydami, potem chrześcijanami? Mają stać się tacy, jak chrześcijanie z żydostwa? A więc powinni przyjąć Prawo Mojżeszowe? Powinni się obrzezać? Świętować szabat. Chodzić do świątyni jerozolimskiej na święta pielgrzymkowe Paschy, Pentacoste i Namiotów. Zerwać kontakty z poganami?


* * *


     I pada kolejne pytanie: A jak z Łamaniem Chleba?
     Czy mogą zasiąść przy jednym stole eucharystycznym chrześcijanie z Żydów razem z chrześcijanami z pogan? To, co było niewyobrażalne dotąd dla Żyda, ażeby mógł usiąść do wspólnego stołu z poganinem i bratać się z nim?
     A więc tak! Ale to wstrząs. To rewolucja dla Żydów, którzy uwierzyli w Chrystusa. Wprost nie do przyjęcia. A jednak przyjąć to trzeba. Jeżeli Bóg kocha również pogan tak jak i Żydów, dlaczego nie mają siąść do jednego stołu?
     I teraz powstało kolejne pytanie: co z Eucharystii zrozumieją chrześcijanie z pogan? Nie koniec na tym, aby ich usadzić przy jednym stole z chrześcijanami z Żydów. Ale jak ci nowo ochrzczeni poganie potrafią przeżyć Eucharystię, przyjąć ją i zrozumieć? Przecież ich religia pogańska to coś różnego od religii żydowskiej, a tym bardziej od chrześcijaństwa. A przecież można znaleźć punkty styczne, wspólny mianownik, punkt wyjścia dla zrozumienia Eucharystii i zachwytu, skoro prosili o chrzest.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI