STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


24 lutego 2006

CHRZEŚCIJANIE Z POGAN

    
     „Pytać się o wizerunek Boga i jego wygląd, uważam za objaw ludzkiej głupoty. Kimkolwiek jest Bóg, cały jest czuciem, cały wzrokiem, cały słuchem, cały duchem, cały rozumem, cały niezależny. Wierzyć, że jest niezliczona liczba bogów, a nawet wywodzić ich z cnót i błędów ludzkich lub sądzić jak Demokryt, że jest dwóch w ogóle bogów Zła i Dobra, wskazuje na większy jeszcze nierozum. Ułomna i biedna ludzkość w poczuciu słabości swojej tak Boga na części podzieliła, że czci te jego własności, których najwięcej potrzebuje” (Pliniusz Starszy 23-79, „Historia naturalna”).
     Jest to tekst, który na pewno zaskoczy ludzi znających pobieżnie religię grecką czy rzymską. To jest tekst godny każdego filozofa współczesnego.
     Powiedzmy to inaczej. Grecy jak i Rzymianie wierzyli w Boga immanentnego – obecnego w świecie. Ale ta wiara ich była na tyle bogata i głęboka, że wskazywali na obecność Boga nie tylko w ludziach, w zwierzętach, w przyrodzie ożywionej i w przyrodzie nieożywionej, ale stwierdzali tę obecność Boga i współpracę Boga w każdym ludzkim najmniejszym nawet działaniu. I czcili Go, i składali ofiary, i modlili się. Świadomi tego, że wszystko, co robią, co mówią, co działają jest ludzkie, ale i Boże zarazem.
     Ale poza tym założeniem, na które wskazuje cytowany tekst Pliniusza Starszego, zaistniała cała pobożność ludowa, religia na użytek codzienny i dewocja. Rzeczywistość Boża, immanentna w życiu ludzkim była symbolizowana przez postacie mityczne. I pojawiły się personifikacje immanentnego Boga w rozmaitych Jego działaniach – tak zwane opiekuńcze duchy, fauny, nimfy, geniusze, lary i penaty. Samych tylko głównych bogów było dwunastu – Juno, Vesta, Minerwa, Ceres, Diana, Venus, Mars, Mercurius, Jovis, Neptunus, Vulcanus, Apollo.
     I tak ma się wrażenie, że religia rzymska to czysty politeizm.
     Równocześnie zaludnia się świat religijny, obrzędowy rozmaitymi uroczystościami, oddawaniem czci, prośbami i dziękczynieniami.
     Oprócz tego rok miał charakter religijny. Każdy miesiąc był poświęcony Bogu – innej Jego działalności. Dla przykładu:
     Kwiecień – miesiącem kiełkującej roślinności. Maj – wzrostu roślinności i bydła. Czerwiec – rodziny. Styczeń – miesiącem obejmowania władzy przez konsulów. Luty – ostatni miesiąc roku – przeznaczony na oczyszczanie i ekspiację. Marzec był pierwszym miesiącem religijnego roku rzymskiego, nazwa pochodzi od Marsa – boga rozwoju roślinności. Mars był również bogiem wojny. siedemnastego marca – wyścigi konne, dziewiętnastego – czyszczenie broni, dwudziestego trzeciego – czyszczenie trąb.
     I na co dzień było to męczące. Tym bardziej, że napływały religie sąsiednich narodów. I akceptowano je, przejmowano, włączano do istniejącego panteonu rzymskich bóstw. Choćby dla przykładu grecki Apollo, wschodni kult Mitry, Izydy. I tak czczeni byli bogowie rodzimi i nowi. To wszystko stwarzało uczucie przesytu.


* * *


     Dla wyznawców religii Grecji czy Rzymu spotkanie z religią chrześcijańską było swoistym szokiem. Urzekała ich oczywistość prawdy chrześcijańskiej: jest jeden Bóg, który jest miłością. Jest immanentny, ale i osobowy.
     Zachwycili się prostotą Ewangelii – że ten Bóg, którego czczą na co dzień, kocha każdego człowieka osobiście. A więc stworzył nie tylko świat, przyrodę, ludzkość, naród, państwo, ale każdego indywidualnie – i to stworzył z miłości.
     A w sposób szczególny w chrześcijaństwie pociągało ich Łamanie Chleba.
     Mieli podobne, analogiczne obrzędy, które były pomostem, punktem odniesienia w zrozumieniu Eucharystii. Jak wszystkie religie – tak również religia Grecji, Rzymu czy religia mojżeszowa – znały i praktykowały uczty ofiarne. Składano Bogu na przykład owcę, zabijano ją, częściowo spalano, a zresztą pieczono i spożywano ją, wierząc, że w ten sposób jednoczą się z Bogiem obecnym w tej ofierze.
     Tak Grecy jak i Rzymianie porwani zostali głębią Eucharystii, że Bóg łączy się z człowiekiem przez uobecnionego Jezusa.
     Po drugie, zachwycili się tym, że Eucharystia łączy uczestników, budując społeczność Kościoła.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI