STRONA GŁÓWNA / ARTYKUŁY / Dziennik Polski


24 marca 2006

MY – CHRZEŚCIJANIE Z POGAN


     Dopóki chrześcijanie rekrutowali się z Żydów, dopóty było wszystko jasne z Eucharystią. Nie trzeba było nic tłumaczyć. Eucharystia była osadzona w kulturze żydowskiej i była przez chrześcijan pochodzących z Żydów w pełni zrozumiała, przeżywali ją prawidłowo. Czyli jako uroczystość rocznicową. Uobecniała ona tamtą wieczerzę, którą spożywał Jezus ze swoimi apostołami, a oni przez ten obrzęd jednoczyli się z Nim duchowo – z Jego naukami i z Jego życiem.
     Problemy się pojawiły, gdy do Kościoła zaczęli się zgłaszać poganie – prosić o chrzest – i włączali się w życie Kościoła. Przychodziło pytanie: Jak oni przyjmują Mszę świętą? Co oni z tego rozumieją? Jak przeżywają Eucharystię?
     Owszem. Oni rozumieli, co to znaczy posiłek ofiarniczy. Przecież składali swoim pogańskim bogom np. ofiary z płodów ziemi czy zwierząt. Częściowo je palono, a część z nich spożywali, wierząc, że w ten sposób jednoczą się z bóstwem.
     Ale dla nich uroczystość rocznicowa była pojęciem nieznanym. Jeżeli mieli jakieś szanse prawidłowego odbioru, to dawały im okoliczności, w jakich była sprawowana Eucharystia: była nimi jej kameralność. Eucharystia była sprawowana przeważnie po domach. To były małe grupy ludzi, przy wspólnym stole. Nierzadko obok Żyda siedział poganin i uczył się uczestniczenia we Mszy świętej i rozumienia jej.
     Po drugie, ówcześni ludzie, i to nie tylko wysoko wykształceni, wychowani byli na filozofii Platona i stąd nie mieli również kłopotu ze zrozumieniem Eucharystii, choć w odmiennym aspekcie niż rocznicowe świętowanie. Platon uczył, że świat widzialny jest tylko odblaskiem odwiecznych idei, ich symbolem – ponadczasowych, ponadmaterialnych, ponadświatowych. Wszystko, co jest, co istnieje, jest odbiciem, symbolem tego świata idei.
     I tak życie Jezusa, Jego śmierć i zmartwychwstanie jest pra-obrazem, zaś każda Msza święta jest symbolem, sakramentalnym odbiciem tego wydarzenia, które jest Rzeczywistością ponadczasową, duchową, wieczną.
     Tylko to słowo „symbol” było i jest niebezpieczne. Bo jest w mowie potocznej traktowane zamiennie ze słowem „znak”. I łatwo się z niego ześlizgnąć i symbol potraktować jak znak. A naprawdę nie ma nic wspólnego znak ze symbolem. Tymczasem w mowie potocznej często ludzie słowo „symbol” brali jako „znak”. Obojętny, nie uczestniczący, ale tylko wskazujący na rzeczywistość ziemską.


* * *


     Rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa w imperium rzymskim było błyskawiczne. Szło jak ogień po wyschniętym stepie. I w tym fakcie – trzeba stwierdzić – brała udział w dużej mierze Eucharystia. Codzienne spotkania chrześcijan tworzyły społeczność Kościoła. Przy stole eucharystycznym spotykali się arystokraci i ludzie prości, ludzie wolni i niewolnicy, ludzie bogaci i ludzie biedni.
     To otwarcie na wszystkich i potraktowanie każdego człowieka z szacunkiem, jak brata, było absolutną nowością w ówczesnej kulturze rzymskiej, greckiej. Ale nowością przekonującą, porywającą. Powiedzieć „bracie” do biedaka jak i niewolnika, który nie miał żadnych praw.
     Gdzieś prawie „po drodze” połączono Łamanie Chleba z piciem Wina. Również prawie „po drodze” Eucharystię zaczęto sprawować po wieczerzy.
     Należy odnotować jeszcze jeden fakt, który zaciążył na kształcie chrześcijaństwa: Chrześcijanie z pogan zdominowali chrześcijan z Żydów. Coraz więcej było gmin złożonych wyłącznie z chrześcijan z pogan. Równocześnie należy stwierdzić, że byli to przeważnie ludzie prości, czyli ci, którzy nie rozumieli Eucharystii jako uroczystości rocznicowej ani symbolicznej. Ludzie ci na własny użytek budowali rozumienie Mszy świętej. A była to dla nich, w skrócie mówiąc, ofiara składana Bogu niezależnie od Ostatniej Wieczerzy.
     I tak chrześcijaństwo dotrwało do wybuchu prześladowania.


KS. MIECZYSŁAW MALIŃSKI