Biblioteka



s. 2.




 


     – Ojciec rektor was wzywa – usłyszał nagle od drzwi.
     Podniósł głowę znad czytanego tekstu. W drzwiach stał ojciec instruktor. Nawet nie słyszał, kiedy wszedł do lectorium. Może też dlatego, że okno było otwarte, a ptaki hałasowały w listowiu drzew. Gdy już szli szerokim, jasnym korytarzem, spytał go:
     – A w jakiej sprawie? Wie ojciec?
     – Brat wasz przyjechał z krótką wizytą.
     Niespodziewana radość jak fala ogarnęła go całego od stóp do głów. „Boże, a więc przyjechał. Nie obraził się, przebaczył”.
     W gabinecie u ojca rektora siedział faktycznie na fotelu jego brat, zajęty teraz rozmową. Poderwał się. Rzucili się sobie w objęcia.
     – No, to zostawiam was – powiedział rektor. – Mości podkomorzy, proszę się czuć jak u siebie w domu. I zapraszam na wieczerzę. Nocleg będzie przygotowany w pokojach gościnnych. – Zwrócił się do niego: – A ty godnie sprawuj funkcję gospodarza.
     Jeszcze gdy szli korytarzem, Wojtek powiedział do niego:
     – Grzeczny człowiek ten twój rektor, ojciec Jan. Jaka jego godność?
     – Jan Alandus, rodem ze Lwowa.
     – Bo ten drugi, jego pomocnik, któż on zacz? Jakaś dziwna kreatura.
     – To instruktor probanistów, ojciec Filip Frisius, rodem z Prus. Doktor teologii. Twardy człowiek, całe życie związany z kształtowaniem młodego narybku. Był w Rydze, Braniewie, Wilnie.
     – Dokąd mnie prowadzisz?
     – Na chwilę do lectorium. Posprzątam po sobie. Potem przejdziemy się po parku, wstąpimy do mojej celi. No i kolacja. Za dużo czasu dziś nie ma.
     Weszli do lectorium. Brat spojrzał na rozłożone volumina.
     – Nad tym pracujesz? Co to jest?
     – Nad Grzegorzem z Nyssy.
     – A na cóż ci ten ojciec grecki?
     – Pocieszę cię, że to już któryś z kolei. Ale też nie czytam wszystkiego, tylko to, co mnie interesuje. Ten rok trzeciej probacji chciałem wykorzystać na pogłębienie mojej znajomości teologii wschodniego Kościoła. Jeżeli mam resztę życia poświęcić pracy wśród prawosławia, to muszę najpierw wiedzieć, co to jest. Od ludzi dowiem się, jak to wygląda w praktyce. Książki dadzą mi odpowiedź, jaka jest teoria praktyki. A nie gniewasz się już na mnie, że nie przeniosłem się do prowincji w Koronie, tylko zostałem w litewskiej?
     – Muszę przyznać, że nabawiłem się przez ciebie palpitacji serca. No, ale już mi przeszło. Każdy z nas musi iść tą drogą, którą Bóg mu wskazuje.
     – Aleś na moje święcenia do Wilna nie przyjechał.
     – Nie było to możliwe. Nie imaginujesz sobie, jakie to są obowiązki podkomorzego, a zwłaszcza przemyskiego.
     – A skąd się tu dzisiaj wziąłeś?
     – Posłuję. Idę do księcia Radziwiłła z całą furą spraw, nad którymi obradowaliśmy w Przemyślu. Mogę ci powiedzieć, co nas szczególnie obliguje. Nie można dłużej zezwalać na to, aby nieprzyjacielskie wojska tureckie, moskiewskie, brandenburskie, siedmiogrodzkie czy tam nie wiem jeszcze jakie, przedostawały się w głąb naszego kraju. Bo jeżeli tak pójdzie – zginiemy. Finis Poloniae. Każde takie wejście to nie tylko bitwy żołnierzy, ale pożogi miast, wsi, rabunek, wycinanie ludności miejskiej, wiejskiej. Koniec rolnictwa, handlu, szkolnictwa. Łatwo spalić, łatwo zburzyć, a odbudowa trwa i trwa. Otóż rzecz w tym, by pilnować granic i żeby do bitew dochodziło już tam, a nie w kraju. Bo zostaniemy wyniszczeni. Pomyśl tylko, ile przy takim najeździe ginie ludzi. Ale to nie twoje sprawy.
     – Również moje.
     – Jesteś zadowolony z tego twojego ślęczenia nad Ojcami Kościoła?
     – Ogromnie.
     – Dlaczego aż tak?
     – Przekonałem się jeszcze bardziej, że to jest po prostu inna teologia. Tak to jest faktycznie, że gdy mówi się o różnicy między Kościołem Wschodnim a Zachodnim, wtedy wymienia się: „Filioque”, którego oni nie uznają w Credo, Chleb eucharystyczny kwaszony, Komunię świętą pod dwoma postaciami. A przecież to są dwa różne światy myślenia, odczuwania, nie tylko w teologii, ale liturgii i codziennym życiu. Jeżeli pochodzenie Ducha Świętego od Ojca, a nie od Ojca i Syna urosło do symbolu całego sporu, to tyle w tym prawdy, że faktycznie Duch Święty odgrywa w teologii wschodniej o wiele większą rolę niż w zachodniej. Ale w sumie różnic całe morze. Inna Chrystologia, Eschatologia, Soteriologia. Inaczej jest zbudowany traktat „De Deo Uno De Deo Trino”. Powtarzam: to inna teologia.
     – A wymień jakieś przykłady, które ciebie najbardziej uderzyły.
     – No, zupełnie istotna sprawa: teologia zachodnia zagadnienie odkupienia przedstawia w następujący sposób: Jezus przyszedł na świat po to, aby cierpieć i umrzeć, i w ten sposób zapłacić Bogu za grzech pierwszych rodziców, jak i wszystkie grzechy popełniane przez ludzi.
     – A Wschód?
     – Dla nich odkupienie zaczęło się od chwili, momentu wcielenia i dokonuje się przez całe życie Jezusa Chrystusa. I nie na zasadzie zapłaty sprawiedliwości Bożej za grzechy ludzi, ale na drodze przebóstwienia świata.
     Szli przez piękny, dobrze utrzymany park, ze starymi drzewami.
     – Skąd macie ten park, skąd tę wygodną rezydencję – że ci przerwę.
     – Fundacja Radziwiłłów.
     – Jak mogłoby być inaczej. Co tu, w Nieświeżu, jest nie ich.
     – To kolegium ufundował książę Mikołaj Krzysztof nie tak dawno, bo przed niespełna pięćdziesięciu laty, w 1582 roku. I w ten sposób nasza prowincja litewska ma miejsce dla probantów trzeciego stopnia.
     – Czeka cię jeszcze, jeżeli się nie mylę, czwarta i ostatnia probacja. Wtedy się składa czwarty ślub, posłuszeństwa papieżowi. Czy tak?
     – Tak. Ale to nie tak prędko. Na to trzeba sobie zasłużyć. Nie wiem, czy dożyję i czy zasłużę.
     – Coś na ten temat już dziś się dowiedziałem. Nie jesteś zbyt pokorny.
     – Jak wszyscy Bobole. Ale wracając do tematu, gdy już mówimy o zbawieniu, rzecz charakterystyczna: Zachód podkreśla – obok nieba istnieje czyściec i piekło, podczas gdy Wschód mówi, że cała ludzkość, cały świat zmierza do zbawienia, do uwielbienia, że na końcu wszystko i wszyscy będą zbawieni. Nazywają to apokatastasis. Nie jest to zdanie ogółu teologów wschodnich, ale wielu z nich tak uważa, tak twierdzi. Wśród nich jest Grzegorz z Nazjanzu, Grzegorz z Nyssy, Dydymus, Diodor z Tarsu, Teodor z Mopswestii.
     – Ale jak można to pogodzić z prawdą o istnieniu szatanów, a zwłaszcza z tą, że człowiek przez swoje życie zasługuje na zbawienie albo potępienie.
     – Oni temu nie przeczą, jednak twierdzą, że na jakimś końcu końców Bóg wszystkich zbawi, bo stworzył świat dla szczęścia – bo po prostu Bóg jest miłością.
     – Na teologii prawosławnych się nie znam i jej na co dzień nie widać. To, co widać, to ich cerkwie z cebulastymi zwieńczeniami wież. Mam ich wiele w Przemyślu. Ciekawa jest dla mnie ich liturgia pełna śpiewów, kadzidła, we wnętrzach zawieszonych ikonami, z carskimi wrotami.
     – Właśnie, ikony w cerkwi, ikony w ich domach. Mnie najbardziej uderza ich stosunek do ikon. Zupełnie inny niż nasz. Ikona to nie to samo co obraz o tematyce religijnej na Zachodzie. Tam obraz religijny przedstawia, informuje czy nawet tylko ozdabia, dekoruje. Tu ikona uobecnia. Jeżeli tego nie zrozumiemy, to nie pójdziemy dalej w zrozumieniu Wschodu. Uobecnia. Jezus jest obecny, jeśli tak można powiedzieć, w obrazie czy poprzez obraz. Na kształt sakramentu. Jeżeli tego nie uwzględnimy, zabobonem wydadzą nam się palenie świec przed obrazem, pokłony oddawane, przyklękania, dotykania czy całowania.
     – Teologia teologią, ale wytłumacz, skąd u nich tyle niechęci do nas, katolików, żebym nie powiedział – tyle nienawiści.
     – Tu już nie winna teologia, ale polityka. Oni są w rękach cara, a ten chce stworzyć imperium przewyższające wszystko to, co było dotąd na świecie. Jednym z potężnych narzędzi w tej budowie jest, niestety, prawosławie.
     – I to jest najsmutniejsze.
     Dosłyszeli dobiegający z budynku dzwon zwołujący na wieczerzę.
     – Chodźmy. Nie należy się spóźniać.
     Idąc już przyspieszonym krokiem w stronę kolegium, Wojciech zapytał go:
     – Co oprócz tego robisz? Tylko czytasz?
     – Nie, nie, jest tu zupełnie inaczej. Czytam wtedy, gdy mi czas na to pozwoli. W ciągu tego roku przez miesiąc odprawiałem rekolekcje. A teraz pomagam w kuchni, uczę katechizmu, wygłaszam kazania, miałem misje ludowe. Jeszcze jest przede mną wędrówka piesza za jałmużną.
     – A co ci szło najlepiej?
     – Kazania. Taka jest też opinia przełożonych.
     – No, to może wyrośniesz na drugiego Skargę.