Biblioteka



s. 1.




 


     – Ciiiiii… Cicho!
     Stała na progu pokoju dziecinnego, gdzie się kotłowało młodsze tałatajstwo. Nikt jej nie słyszał w ogólnym harmiderze, wyrywaniu sobie lalek, ujeżdżaniu na koniach, rzucaniu do celu – tarczy przywieszonej na ścianie – kuleczkami z plasteliny.
     – Cicho – powtórzyła. – A przynajmniej ciszej. Tatusia głowa boli. Tereniu, Włodziu, Maryniu, Ernestko, Faniu, Ignaś. Ciszej. Tereniu – powiedziała karcąco. – Jesteś z nas najstarsza, a zachowujesz się jak brzdąc.
     – A ty jesteś młodsza ode mnie o cały rok, a zachowujesz się jakbyś była najstarsza. Dlaczego mamy być cicho?
     – Bo tatusia głowa boli.
     – A dlaczego tatusia głowa boli? – spytała Teresa.
     Wróciła do mamy z tym samym pytaniem:
     – A dlaczego tatusia głowa boli?
     – Tatusia dzisiaj opanowała melancholia.
     – Jaka melancholia? – spytała.
     – Nie wiesz?
     – Znowu tęsknota za Polską?
     – Tak.
     – A jak to jest. Ty mi mówiłaś, że Polska to jest kraj. A ja szukałam na mapie i takiego wcale nie ma.
     – Bo ten kraj nie jest państwem. Był dawniej, ale został przyłączony trochę do Rosji, trochę do Prus, a trochę do Austrii. Przecież ci już o tym nieraz mówiłam.
     – Tak, mówiłaś. A tatuś jest Polak czy Austriak?
     – Ma pochodzenie polskie, bo się urodził w Polsce, ale obywatelstwo austriackie.
     – A ty jesteś Austriaczka czy Polka?
     – Ja jestem z pochodzenia Szwajcarka, ale obywatelka austriacka.
     – A ja jestem kto?
     – Ty jesteś urodzona w Austrii i obywatelka austriacka.
     – A tatuś nam codziennie udziela lekcji polskiego. Jeżeli jestem Austriaczka, to po co?
     – Bo ty jesteś córeczka tatusia, a tatuś jest Polakiem, to i ty jesteś trochę Polka.
     Po południu była lekcja polskiego. Tatuś był jak zwykle spokojny i uśmiechnięty, ale mama go prosiła, żeby tym razem było trochę inaczej, żeby tatusia nie przemęczyć. Powiedziała, że tatuś nie będzie wykładał, a tylko odpowiadał na pytania. Ale okazało się, że wcale to nie było łatwiejsze. Na samym początku wyciągnęła pierwsza rękę, żeby zadać pytanie, aby tatusia nie przemęczyć:
     – Mama mi przed południem powiedziała, że Polska to kraj, ale taki, którego nie ma na mapie. Jakiż to może być kraj, jeżeli go nie ma na mapie? Na naszej starej szkolnej mapie było jeszcze zaznaczone Królestwo Polskie. A na tej najnowszej jest na tym miejscu napisane Kraj Przywiślański.
     – Ale przecież pamiętasz, co mówiliśmy poprzednio na ten temat: jak to po zwycięstwie nad Napoleonem na Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku zostało utworzone Królestwo Polskie, niby autonomiczne, ale naprawdę zjednoczone z cesarstwem rosyjskim, gdzie królem polskim był automatycznie car rosyjski. Ale po powstaniu styczniowym autonomię znieśli Rosjanie i przystąpili do rusyfikowania Polski i wcielania pod względem administracyjnym do cesarstwa. Zresztą to samo robią teraz Prusacy, zwłaszcza od roku 1870, kiedy nastał kanclerz Bismarck, rozpoczął niszczenie Polaków i Kościoła pod hasłem: Kulturkampf. Ofiarą tego germanizowania padł wasz stryj, arcybiskup Poznania, kardynał Mieczysław Ledóchowski.
     – Za którego się modlimy codziennie wieczór, aby wyszedł szczęśliwie z więzienia.
     – Pod słowem „kraj” rozumiemy obszar ziemi zamieszkały przez jakiś naród. Kraj przemieni się w państwo, jeżeli zorganizuje się pod względem administracyjnym, jeżeli na jego czele stanie król czy prezydent.
     Było to zupełnie niezrozumiałe, ale wolała w tym kierunku nie zadawać pytania. Chciała się tylko upewnić:
     – Polska to jest kraj, w którym mieszka naród polski. Tak?
     – Tak.
     – A czym się różni naród polski na przykład od austriackiego?
     – Kulturą.
     – A co to jest kultura?
     – To jest sposób życia.
     – To Polacy inaczej żyją niż my?
     – Trochę tak samo, a trochę inaczej. I to trochę inaczej jest kulturą polską albo austriacką. A to trochę tak samo jest kulturą europejską. I znowu Europejczycy trochę inaczej żyją niż Afrykańczycy, a trochę tak samo, i to trochę inaczej stanowi kulturę europejską i tak dalej.
     – A co to znaczy „inaczej żyją”: inaczej jeżdżą, inaczej chodzą ubrani?
     – Troszkę i tak, ale to jest bardzo szerokie pojęcie. Łatwiej wam będzie to zrozumieć, jeżeli powiem, że ten sposób życia tworzy trwały kształt, krótko mówiąc, obiektywizacje w płaszczyźnie mowy albo jeszcze szerzej powiedzmy: dźwięku, w płaszczyźnie przedmiotów i w płaszczyźnie instytucji.
     Tu już nic nie rozumiała i tylko czekała cichutko, co to też będzie dalej.
     – Powiedziałem, po pierwsze, obiektywizacje w płaszczyźnie mowy czy dźwięku. Proszę mi dać jakiś przykład na takie obiektywizacje.
     Zrobiło się cicho. Nikt nic nie mówił, każdy bał się popełnić jakąś gafę. Ale jej utkwiło słowo „dźwięk”. Jak polski dźwięk, to:
     – Chopin – powiedziała.
     – Bardzo dobrze.
     – Moniuszko – powiedział Włodek.
     – Dobrze. Proszę bardzo jakiś przykład z Moniuszki. Słucham.
     – Mogę zaśpiewać – powiedziała Maria Teresa. – Z pianinem.
     – Proszę bardzo.
     Teresa pobiegła do pianina. I zaczęła:

            „Po nocnej rosie
            płyń, dźwięczny głosie,
            niech się twe echo rozszerzy,
            gdzie nasza chatka,
            gdzie stara matka
            krząta się koło wieczerzy.
            Jutro dzień święta,
            niwa nie zżęta,
            niechaj przez jutro dojrzewa.
            Niech wiatr swawolny,
            niech konik polny,
            niechaj skowronek tu śpiewa”.

     Maria Teresa śpiewałaby dalej, bo lubiła bardzo tę piosenkę, ale tatuś przerwał i powiedział:
     – Tu nie był tylko dźwięk, ale i…
     – Ale i słowa.
     – A więc do kultury w płaszczyźnie dźwięku należą i słowa. Niekoniecznie śpiewane, ale i mówione. To jest, po pierwsze, Umgangsprache – tatuś się posłużył słowem niemieckim: – mowa potoczna. Ale jest jeszcze inna mowa: mowa ścisłej informacji – mowa naukowa. Kto z Polaków wniósł coś nowego do nauki świata?
     – Kopernik, Dybowski.
     – Ale jest i mowa literatury. Kto przeczyta i co z polskiej literatury?
     Poderwała się i ona, ale pierwsza była Teresa i zaczęła mówić z głowy „Panią Twardowską” Mickiewicza:

            „Jedzą, piją, lulki palą,
            Tańce, hulanka, swawola;
            Ledwie karczmy nie rozwalą,
            Ha ha, hi hi, hejże, hola!”

     Teraz już i ona mówiła, i Włodek. Ale tato przerwał:
     – A teraz przejdziemy do drugiej grupy: do przedmiotów. I dla przykładu. Jest u nas jakiś przedmiot polski? No, kto pierwszy?
     – Przedmioty polskie?
     – My nie mamy niczego polskiego.
     – Szafa gdańska – wyskoczyła Teresa.
     – To polska?
     – Polska. Gdańsk należał do Polski. No, niech będzie szafa – orzekł tatuś.
     – Dlaczego „niech będzie”?
     – Szafa to nie wynalazek polski. Lepszy byłby przedmiot wynaleziony w Polsce i używany tylko w Polsce. Ale takie trudno wyszczególnić, bo jeżeli coś jest praktyczne, przydatne, to natychmiast jest wypatrzone i wprowadzone przez wszystkie inne narody. A co powiecie o lampie naftowej?
     – Łukasiewicz.
     – A przedmioty świąteczne?
     – Jak to przedmioty świąteczne?
     – Które nie służą „praktyce życia”. No, to już sam powiem, żeby nie było zgadywanki. A co wisi nad pianinem?
     – Dziadek Hilary.
     – A właśnie: portret dziadka, generała Ignacego Hilarego Ledóchowskiego. To nie jest przedmiot „praktyczny”, jak szafa, stołek, poduszka, płaszcz, pióro, atrament, ale świąteczny.
     – Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej na biurku tatusia.
     – Bardzo dobrze, Julciu. A teraz trzecia grupa obiektywizacji kultury: instytucja.
     – Co to jest instytucja?
     – To urząd finansowy, poczta, bank – gdy chodzi o instytucje powszednie, „praktyczne”, ale są jeszcze instytucje świąteczne, do nich należą rocznice, ale zwłaszcza obyczaje. Jakie są polskie obyczaje?
     – Gerd mówi, że gdy przychodzi do nas, to na samym początku jest pytany, czy nie jest głodny albo czy by się czegoś nie napił. Mówi, że to już takie polskie zwyczaje – taka „polska gościnność”.
     – No popatrz, nasza mama, choć jest Szwajcarką, już nauczyła się polskiej gościnności. Do świątecznych instytucji należą również rocznice. Proszę mi jakąś wymienić.
     – Rocznica zwycięstwa naszego króla Sobieskiego nad Turkami i wyzwolenia Wiednia.
     – No, już ograniczają, ograniczają te rocznice Austriacy. Wnet śladu po nich nie będzie. A inne rocznice? Nikt? A urodziny. A rocznica śmierci dziadka Hilarego? A Msza święta? Przecież ona jest rocznicą śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa.
     – Msza święta? – zdziwiła się.
     – A polski obyczaj świąteczny, który w naszym polskim domu jest praktykowany, a w domach austriackich nie. No, przypomnijcie sobie. Zwłaszcza gdy chodzi o wielkie święta.
     – Wigilia, dzielenie się wielkanocnym jajkiem – powiedział Włodek.
     – Tak. A więc, jak z tego wynika, religia należy do kultury. Nawet jest jej zwieńczeniem. Dopowiada to, co kultura przekazuje jako prawdę, piękno, dobro.
     Mama, która już od chwili stała w progu i przysłuchiwała się toczącej się rozmowie, powiedziała:
     – Mój mężu, czy to wszystko nie za trudne. Przecież to jeszcze dzieci. One z tego niewiele rozumieją.
     – Niech się uczą. Na tym nauka polega. A na koniec pytanie: Kto to jest człowiek kulturalny?
     – Ten, kto się umie dobrze zachowywać.
     – Ciepło, ciepło, ciepło.
     – Kto posługuje się, korzysta z tego, cośmy wymienili.
     – Ciepło, ciepło, ciepło.
     – Kto tworzy nowe utwory, nowe przedmioty, nowe dobre obyczaje.
     – Cieplej, cieplej, cieplej.
     – Słowo „kultura” wiąże się ze słowem „kult”, czyli „cześć”, „szacunek”. Człowiek kulturalny jest to ten człowiek, który odnosi się z szacunkiem do świata, do ludzi, do siebie, do Boga.
     – Gorąco, gorąco, gorąco! Gratuluję, Julciu. Dodajmy: jest to człowiek, który wychodząc z tego, co stanowi kulturę społeczeństwa, biorąc z niej, żyje dla ludzi, dla nich pracuje.