Biblioteka



s. 4.



 


 


     Na chwilę z nurtu odkryć ewangelicznych wytrąciła ją wizyta stryja, kardynała gnieźnieńsko-poznańskiego. Przy obiedzie tatuś odczytał telegram, w którym stryj donosił, że został zwolniony z więzienia w Ostrowie Wielkopolskim, jedzie do Rzymu, będzie przejeżdżał przez Wiedeń i chętnie by ich wszystkich zobaczył. Wobec tego pojechali na wyznaczony dzień koleją z St. Pölten do Wiednia, do rezydencji arcybiskupiej koło katedry Świętego Stefana. Przyjął ich kardynał wybiedzony dwuletnim pobytem w więzieniu, ale spokojny, zrównoważony.
     – Dopóki się dało, lawirowałem, szedłem na ustępstwa, wiedząc, że mój kategoryczny opór nic nie zmieni. Nawet niektórzy mieli mi za złe tę politykę. Aż wreszcie trzeba było powiedzieć: non possumus: bo przecież to, co się tam działo i dzieje, jest zbrodnią wołającą o pomstę do nieba. Germanizacja na skalę niepojętą. No i zamknęli mnie na dwa lata: od 1874 aż do teraz.
     Już nie było w nim nic z łagodnego, trochę zmęczonego, trochę zrezygnowanego człowieka. Kipiał oburzeniem. Krzywda, którą przedstawił w paru zdaniach, zamieniła go w proroka, w Mojżesza rzucającego kamiennymi tablicami o ziemię.
     – W urzędach, w życiu publicznym, a przede wszystkim w szkołach. Niestety, nawet – co dotąd było przestrzegane, że nauka religii jest w języku polskim – zostało złamane. Mój następca, Niemiec, Juliusz Dinder, niestety, polecił w szkołach średnich nauczać religii w języku niemieckim. Po pierwsze, język niemiecki. A po drugie, te tak zwane „rugi pruskie”. Wyrzucanie Polaków z ich ziemi, wykupywanie majątków wielkich i wiejskich gospodarstw z rąk polskich. Nie skrycie, ale oficjalnie, przecież tak zwana Komisja Kolonizacyjna dysponuje majątkiem około 500 milionów marek, przeznaczonych właśnie wyłącznie na wykup ziemi od Polaków. I to wszystko na oczach cywilizowanej Europy, która po prostu milczy, nie chce o niczym wiedzieć.
     – Ale, jak tu dochodzą do nas wieści, Poznaniacy bronią się dzielnie.
     – A tak, to inna sprawa. Fenomen wprost niepojęty, świadczący o wielkości naszego narodu. To, co tam się teraz dzieje. Polskie banki, kasy, choćby potężny Bank Ziemski, Bank Parcelacyjny, spółdzielnie, towarzystwa kulturalno-oświatowe, kluby, związki – choćby Związek Spółek Zarobkowych, stowarzyszenia rolników, kupców, rzemieślników, ziemian. Pojawiły się postacie, nazwiska, indywidualności, tak wśród świeckich, jak wśród duchownych. Największym wśród nich jest ksiądz Wawrzyniak. Ale zresztą nie o tym chciałem z tobą, Antku, mówić.
     – A o czym?
     – Mnie chcą osadzić w Rzymie na stanowisku prefekta Kongregacji Propaganda Fide. Ale jak się w Poznańskiem uspokoi, będę chciał wracać, jak Bóg pozwoli. Ale ty? Oczywiście do zaboru rosyjskiego cię nie wpuszczą, do pruskiego nie ma co teraz jechać, ale myślę, że powinieneś przeprowadzić się do Galicji. Po co w Austrii siedzieć. Trzeba o swój kraj dbać – dla niego żyć i dla niego umierać. Znajdź jakiś dwór z resztówką i żyj jak twoi przodkowie, a nie wycieraj obcych kątów. Coś przecież trzeba zrobić dla tej Polski. Jak wszyscy wyjedziemy z kraju, szukając łatwego chleba, i ograniczymy się do wzdychania, to potem nie miejmy do nikogo pretensji, że giniemy. Tyś taki patriota i tęsknisz za krajem, piszesz do mnie o tym wciąż w swoich listach. Nie rozumiem tego braku konsekwencji.
     – A tak jakbyś mi to z serca wyjął. Zgadzam się z twoim zdaniem i powiem coś więcej. Odkąd w Galicji zmieniło się na lepsze, już poczyniłem pewne kroki, za zgodą i przyzwoleniem mojej współmałżonki. Mam nawet coś upatrzonego, choć czy uda mi się to zrealizować, to jeszcze pytanie. Dużo formalności. Poza tym trzeba przeprowadzić generalny remont, bo dwór bardzo zniszczony. W sumie jeszcze parę lat przede mną.
     Na pożegnanie otrzymało każde dziecko duży, pachnący piernik. Każde inny, w inny wzór wygniatany.
     – To z Polski – toruńskie pierniki – objaśnił stryj.