Biblioteka


5.
HIERARCHIA WARTOŚCI




5.
HIERARCHIA WARTOŚCI


Tylko jeszcze raz jeden przy tobie
rumieńcami gorąco spłonę,
żeby sprawdzić, czy u ciebie – ratunek,
czy na wieki wszystko stracone?
                             K. Iłłakowiczówna: Ostatnia próba



   Odwiedziły mnie nad morzem – w tym samym dniu, w odstępie paru godzin – dwie rodziny z dwojgiem dzieci w podobnym wieku. Rozmawialiśmy, jak to po długim niewidzeniu się. Wreszcie przyszedł czas na dzieci. W pierwszym wypadku:
   – Jak w szkole? – zapytałem.
   – O właśnie, proszę im powiedzieć. Im wystarczy nota dostateczna. Więcej nie można z nich wydusić. Mówią: „Tata ma wyższe wykształcenie, a i tak mało zarabia.
   – Co czytają? – spytałem.
   – Nic. Siedzą przy komputerze i zabawiają się programami rozrywkowymi. Nie można ich od tego oderwać.
   W drugim wypadku wypowiedź:
   – W szkole bez trudności. Wzięliśmy z domu całą pakę książek na wypadek niepogody. A właśnie jest niepogoda, to czytamy.
   – A co ty czytasz? – zapytałem dziewczynę z gimnazjum.
   – Umberto Eco.
   – No toś mnie zaskoczyła – mówię. – A ty? – pytam najmłodszego.
   – „Pan Samochodzik”, kolejny tom.
   – A najstarszy, który tu nieobecny, co czyta?
   – Nie przyszedł, bo przywiózł parę książek z zadaniami matematycznymi i z pasją rozwiązuje.
  – No, to mnie zaskoczył nie mniej jak Umberto Eco.


* * *


   Istnieje aspekt rzeczywistości, który nazywa się: dobro. Jest istotny przy kształtowaniu osobowości człowieka, a nawet powiedzmy dosadniej: człowiek nie jest człowiekiem, gdy nie
zdaje sobie sprawy z tego, co dla niego jest ważne, co powinno być ważne.
   Może paść pytanie: Skąd bierze się w nas taki sposób patrzenia na siebie, na świat, na ludzi? Pochodzi z prostego pytania: Co sprzyja mojemu istnieniu, a co zagraża?
   To zdanie można zinterpretować rozmaitymi pomocniczymi zdaniami: „Czy to jest przydatne czy nieprzydatne? Użyteczne czy nieużyteczne? Szkodliwe czy nieszkodliwe? Przyjazne czy nieprzyjazne? Bezpieczne czy niebezpieczne?” – odnośnie mnie samego, rodziny, mojej społeczności zawodowej, miejscowości w której mieszkam, całego narodu, czy ludzkości.
   Spytasz, co to są te wartości, o których mowa, o co chodzi? O wszystko: wykształcenie, oczytanie, inteligencja, twórczość, pieniądze, praca zawodowa, miłość, seks, rodzina, dzieci, przyjaciele, mieszkanie, Bóg, praktyki religijne, zgoda, solidność, odpowiedzialność, spokój sumienia, odwaga, wytrwałość i tak dalej.
   A tu musi paść pytanie, skierowane wprost do ciebie: Jakie wartości uważasz za mniej ważne i jakie za bardzo ważne, z których nie zrezygnowałbyś za żadną cenę. Jakie wysuwasz na pierwsze miejsca, jaką uważasz za najdroższą, za najświętszą, niepodważalną, bezdyskusyjną, a jakie odsuwasz na ostatnie miejsca, traktujesz jako obojętne, nieważne. Czyli: jak budujesz w sobie hierarchię wartości.
   I kolejne pytanie: Czy zdajesz sobie sprawę, na jakiej podstawie szeregujesz te wartości? Sparzyłeś się, przekonałeś się na własnej skórze, doświadczyłeś tego w praktyce? Czy to skutek twoich przemyśleń?
   To pytanie jest nieprzypadkowe. Trzeba być świadomym wagi tego problemu w naszym życiu i świadomie kształtować swoją hierarchię wartości. Dbać o nią jak o najdroższy skarb. Pilnować jak przysłowiowego oka w głowie. Wiedzieć, że ona kształtuje się również pod wpływem powieści, poezji, Pisma Świętego, koncertów, sztuk teatralnych, filmów, Mszy świętych niedzielnych, prelekcji, rozmów z przyjaciółmi, prasy, telewizji.
   Należy jeszcze dopowiedzieć, że wyczulenie na wartości, trafne ułożenie hierarchii wynosi się już z domu rodzinnego. Potem pogłębia się ją albo dokonuje korekty przy pomocy szkoły i tam napotkanych kolegów i koleżanek. Wiedz o tym, że ci odgrywają większą rolę niż się to zwykło uważać. Ustawicznie się ją poprawia, udoskonala w ciągu całego dalszego życia. Zwłaszcza w trakcie pracy zawodowej.


* * *


   Jeżeli zrobiliśmy tę dygresję na temat hierarchii wartości, to dlatego, że ona służy nie tylko na twój własny użytek wewnętrzny, ale również służy do oceniania innych ludzi. Nawet gdy sobie z tego sprawy nie zdajesz, to testowanie ludzi funkcjonuje podskórnie. Czyli, na jej podstawie uważasz ludzi za wartościowych, godnych szacunku, podziwu, naśladowania i miłowania, decydujesz o wyborze kolegów, współpracowników, przyjaciół, ale również przyszłego współmałżonka.
   Innymi słowy, do małżeństwa nie przygotowujesz swojego dziecka na rok przed ślubem ani na dwa, ale od dziecka. Ale pomagając mu kształtować hierarchię wartości. I to nie kazaniami wygłaszanymi okolicznościowo, ale przede wszystkim swoim własnym życiem.
   I potem nie dziw się, że pokochałeś takiego człowieka. Gdybyś przeanalizowała twój wybór, to byś się przekonała, że on odpowiada dokładnie twojej hierarchii wartości.