Biblioteka


9.
WYKLUCZENIE DZIECKA




9.
WYKLUCZENIE DZIECKA



Patrzymy sobie na ulicę
Przez współotwartą okiennicę.
W czółka całujem cudze dziatki
I podlewamy w oknach kwiatki.
Żyjemy sobie, jak Bóg zdarzy,
Zrywamy kartki z kalendarzy.
                     J. Tuwim: Staruszkowie



  
   Było przyjęcie. Już nie pamiętam, z jakiej okazji. Chyba Sylwester. Dużo ludzi, bardzo dobra atmosfera. Wielu moich znajomych, niektórzy przyjaciele. Świetny stół, potem tańce. Siedziałem przy stoliku wraz z niedawno poznanym małżeństwem. Młodziutka pani i bardzo znacznie starszy pan, który właśnie nas przeprosił i odszedł na papierosa. Rozmawiałem z panią,
   – Ksiądz się może dziwi, że my już jesteśmy tyle lat po ślubie i nie mamy dzieci. Otóż, ja przystępując do małżeństwa byłam bardzo młodziutka. Mój mąż był człowiekiem znacznie starszym ode mnie. Zakochał się we mnie. I ja go podziwiałam. Byłam zachwycona jego mądrością, profesjonalizmem, trafnymi decyzjami. A przy tym był przystojny, zamożny. A ja trochę taka głupia gęś. Chociaż miałam skończoną szkołę średnią i jakąś szkołę pomaturalną, i pochodzę też z dobrego domu. No i doszło do tego, że mi się oświadczył. Ale tuż zaraz postawił sprawę jasno. Ksiądz z pewnością zdziwi się, gdy usłyszy.
   – A mianowicie?
   – „Chcę, żebyś była moją żoną. Z tym, że nie chcę, żebyśmy mieli dzieci. Jestem już człowiekiem starym – chociaż to nie była prawda, jeszcze stary nie był – i nie zdążyłbym odchować swoich dzieci. Jeżeli się zgadzasz na to, to jutro może być ślub”.
   – No i jak pani na to oświadczenie zareagowała?
   – W pierwszej chwili poczułam się, jakby mi ktoś dał obuchem w głowę, nie spodziewałam się tego. Byłam zaskoczona całkowicie. Rozpłakałam się.
   – A jak on zareagował?
   – Pogłaskał mnie, przytulił, tłumaczył, że nie chce mnie do niczego przymuszać, że jeżeli mu odmówię, to nie będzie miał do mnie pretensji, ale przemyślał wszystko i nie może postąpić inaczej.
   – Co pani mu odpowiedziała?
   – Zgodziłam się. Chociaż muszę przyznać, że bardzo chciałam mieć dziecko. Ale bardziej jeszcze go kochałam.
   W miarę, jak to do mnie dochodziło, wewnętrznie drętwiałem. Starałem się panować nad sobą, mówiłem prawie naturalnym głosem, a równocześnie ziemia usuwała mi się spod nóg. Coraz bardziej jasno i ostro widziałem, że to małżeństwo jest nieważne. Każde zdanie z całą bezwzględnością to potwierdzało. Oni sobie nie zdają z tego sprawy, że ich małżeństwo jest nieważne – wszystko wrzeszczało we mnie. A równocześnie wiedziałem, że mi tego nie wolno powiedzieć.


* * *


   Do istoty sakramentu małżeństwa należy niewykluczanie dzieci. Oczywiście, można tych dzieci się nie doczekać, bo są jakieś fizjologiczne trudności czy nawet psychiczne, ale nie wolno wykluczać dziecka z założenia. Cokolwiek byśmy o małżeństwie powiedzieli, cokolwiek byśmy powiedzieli o miłości małżeńskiej i o miłości w ogóle, to do istoty małżeństwa należy dziecko, które jest kształtem zewnętrznym miłości.
   A tymczasem mnożą się coraz bardziej wypadki błędnego podchodzenia do małżeństwa. Bo ona robi karierę naukową, a on zajmuje się biznesem – albo na odwrót – i ustalają, że nie mają czasu na dziecko. Zawierają ślub.
   – Kupimy rasowego psa i będziemy mieli zapewnione spacery codzienne i ochronę domu.
   Nie zdają sobie z tego sprawy, że to, co robią, jest sprzeczne z istotą małżeństwa, a przynajmniej z katolickim sposobem pojmowania małżeństwa.
   Na koniec może paść pytanie: „No dobrze, czy wobec tego nie mogą zawierać małżeństwa ludzie już podeszli wiekiem, którzy są za starzy na to, żeby mieć dziecko?”
   Tak. Ale to jest inna sprawa. Dziecko już nie wchodzi w rachubę bez winy małżonków. Małżeństwo jest ważne, bo pozostaje drugi cel: wspólnota małżeńska, wzajemne sobie towarzyszenie, której źródłem jest miłość, jaką mają do siebie nawzajem.