Biblioteka


5.
"I ŚLUBUJĘ CI WIERNOŚĆ"




5.
„I ŚLUBUJĘ CI WIERNOŚĆ”



Jedyna moja na świecie,
jakże wysławię Twe imię?
Ty jesteś mi wodą w lecie
I rękawicą w zimie.
                   K.I. Gałczyński: List jeńca



   
   Wierność to inne słowo na miłość.
   Ale można się dopytywać, na czym polega jej specyfika. Czy wierność to trwanie przy sobie za wszelką cenę. Nawet wtedy, gdy miłość wygasła? Wprost przeciwnie: to trwanie przy sobie, aby miłość nie wygasła. Bo wierność to nie tylko wynik miłości, ale i droga do niej.
   Wierność to miłość na co dzień. Nie ta od święta, od niedzieli, od przyjęcia imieninowego czy urodzinowego u siebie czy u znajomych.
   Warunkiem i budulcem, i dowodem wierności jest rozmowa. Ci, którzy się kochają, znają się na pamięć. Wszystkie swoje zalety.
   Bo kto kocha, ten zna niekłamaną dobroć osoby kochanej, niepocukrzoną słodycz, mądrość a nie przechwalanie się, przezorność niestrachliwą, serdeczne pocieszenie, długomyślność i roztropność, która zawsze poradzi, jak ustrzec się przed niespodziewanym zagrożeniem, jak wyjść z pułapki, w którą się wpadło, jak uchronić się przed konsekwencjami jakie grożą, jak zachować godność pomimo poniesionej klęski – a to wszystko buduje rozmowa.
   Bo w takich kontaktach obowiązuje szczerość. A szczerość to znowu inna forma miłości.
   Gdy toczy się ustawiczna wymiana doświadczeń, umacnia się wzajemne zaufanie. A zaufanie to znowu inna forma miłości. Przez to dokonuje się zbliżenie duchowe.
   W takich kontaktach, w kształtowaniu wspólnej linii postępowania znikają zadry, drobiazgi, które nigdy nie zdążą urosnąć do wielkości monstrum. Nie zdążą zabudować horyzontu. Nie wyczulą na bzdury. Nie zdążą się jadzić rany i ranki. Bo obydwoje są zaangażowani w ważne sprawy – własne osobiste, rodzinne, zawodowe. Nie ma czasu ani myśli zajmować się głupstwami.
   A więc, wierność to nie szukanie porad u osób trzecich, ale u siebie nawzajem.
   Wtedy dzieje się tak, że żona nie jest tylko od gotowania i prania, od bawienia dzieci, a mąż tylko od zarabiania pieniędzy. Ale to prowadzenie rozmów poważnych, rozmów codziennych, rozmów na tematy osobiste, rozmów na tematy najbardziej intymne. Nie z koleżankami, przyjaciółkami, przyjaciółeczkami. Nie z kolegami, kumplami. Ale ze sobą nawzajem.
   To nie znaczy, że jedno wyklucza drugie. Gdy trwa żywy dialog pomiędzy małżonkami, jest miejsce i na rozmowy z przyjaciółmi, kolegami czy koleżankami. Ale decydujący głos należy do nas obojga – nie do koleżków, nie do koleżanek. Bo to my decydujemy o naszym wspólnym losie. A w ten sposób wykształca się również małżeńska wierność.
   Wierność to potrzeba, żeby żona nie tylko trwała przy mężu, ale uczestniczyła w życiu męża, żeby mąż nie tylko trwał przy żonie, ale uczestniczył w życiu żony. W całym życiu. A więc i w tych odcinkach, w których nie są razem, a które nazywają się praca zawodowa, wyjście na zakupy, wyjazd służbowy.
   I tutaj sposobem jest rozmowa. Nawet gdy zmęczony i nie chce się mu mówić – wypytuj:
   – No powiedz, co się wydarzyło?
   Niech mówi, a ty słuchaj. Słuchaj cierpliwie, okazuj zainteresowanie. Niech to nie będzie gra, udawanie, że cię to obchodzi. A w gruncie rzeczy nie obchodzi się to nic a nic. Nie daj się zbyć ogólnikami, wchodź w szczegóły. Nie daj sobie wytłumaczyć, że ty się na tym nie znasz.
   – To się poznam. Chcę wiedzieć to, co ciebie interesuje. Opowiadaj.
   I tu się ukazuje największe zagrożenie dla wierności: nieumiejętność słuchania. Wtedy zamiera dialog, to również z innych względów, które się nazywają scenami zazdrości.
   – To znowu ten człowiek! A więc oświadczam ci, że sobie nie życzę.
   – Bo ty nie rozumiesz.
   – Wprost przeciwnie, ja to znakomicie rozumiem.
   Skutek jest natychmiastowy: zatrzaskuje się żaluzja, wyskakuje ostrzeżenie – na przyszłość nie wolno wspominać tej osoby, bo mąż, bo żona jest na nią uczulona. Przy takim sposobie rozmawiania – „już nie mów mi nic o tej idiotce, nie znoszę jej!” – coraz więcej zamyka się szuflad, coraz więcej jest znaków ostrzegawczych czy zakazów. Strofowanie, upominanie, awanturowanie się. Coraz bardziej nie ma o czym mówić ani o kim.
   Rosnąca obcość. Rozmowy gasną – aż rozciągnie się milczenie. Nie ma tematu.
   A wszystko, co się wydarzy potem, jest tylko konsekwencją tego stanu rzeczy.