Biblioteka


5.
CZYSTOŚĆ SPRZYJA, BRUD NISZCZY




5.
CZYSTOŚĆ SPRZYJA, BRUD NISZCZY


Wieczorem żona zaściela łóżko
chłodną ciszą doliny
wyłania się z koronek mgieł
tyle lat wzbudza mój zachwyt
Jej twarz w wieńcu liści za oknem
jest coraz młodsza
skąd tyle łaski gór
                     J. Harasymowicz: Noc w Dwerniku




   Ktoś mnie kiedyś spytał:
   – Jak ksiądz uważa, co najczęściej niszczy miłość małżeńską?
   – Brud – wystrzeliłem dość nieoczekiwanie, może nawet i dla samego siebie. – Brud jest głównym powodem trudności w małżeństwie.
   Rozmówca był tak zaskoczony, że usiłował mnie ratować:
   – Brud moralny, grzeszność ludzka? Tak ksiądz myśli?
   – Nie, nie, normalny zwyczajny fizyczny brud.
   Od tej rozmowy upłynęło już trochę czasu, ale chyba swojego stanowiska nie zmieniłem. Zbyt dużo słyszę takich i podobnych skarg:
   – On przychodzi brudny, spocony, śmierdzący od nikotyny i wali się w łóżko. Tyle razy prosiłam: wejdź do wanny, a przynajmniej weź prysznic. To śmiał się ze mnie, że ja taka delikatna i że wydziwiam, że go przestałam kochać. A ja po prostu brzydzę się fizycznie brudem i nie znoszę smrodu.
   Albo młody małżonek skarży się:
   – Ja nie wytrzymuję, moja żona to zupełny flejtuch. Dopiero teraz rozumiem to, o czym dochodziły mnie słuchy, gdy bywałem w jej domu, że nieporządna, że nie sprząta po sobie, że bałagani. I to się stało w naszym domu. Przyjdzie, wsadzi się w fotel i czyta. Albo siedzi i gada. A w domu kompletny bałagan. A ja się potykam o jakieś majtki nieprzeprane, o jakieś jej porzucone pończochy. W ogóle, rzeczy nie na swoim miejscu. Proszę, tłumaczę, staram się sam porządkować. Do niej to nie dociera, „mnie to nie przeszkadza – mówi – a jak ci przeszkadza, to sam zrób porządek”. Nie wiem, kiedy ona się w ogóle kąpie, żartuje, że nie może wejść do wanny. Ale ja już tych żartów nie znoszę.


* * *


   Mówiąc krótko, jeżeli miłość potyka się bez końca o zatłuszczone włosy, o brudne paznokcie, o „normalny” codzienny domowy smród, to ta bariera jest często dla niektórych nie do pokonania. I tak może dojść do tragicznej sytuacji.
   Współżycie małżeńskie, które powinno być jednym ciągiem radości, uniesień, szczęścia staje się katorgą, upokorzeniem, deptaniem ludzkiej godności. Pozostaje żal, że to mogłoby przebiegać zupełnie inaczej. A jeżeli to się odbywa nie po ludzku, lepiej będzie, żeby nie odbywało się wcale. I dochodzi do rezygnacji ze współżycia.
   A należało postąpić zupełnie inaczej. Być może, inne tradycje wyniosłeś ze swojego domu, inne przyzwyczajenia, inny styl życia, ale trzeba się wsłuchiwać w to, co mówi ukochany człowiek. Nawet jeżeli nie podzielasz jego stanowiska, masz inne zdanie, to przecież nie możesz tego nie słyszeć, nie wolno ci tego nie uwzględniać. Jeżeli jemu przeszkadza coś, co jest w tobie zakorzenione, jeżeli go drażni i denerwuje coś, co jest twoim przyzwyczajeniem, to ustąp w imię miłości.
   Powiedzieliśmy w innym miejscu, że współżycie małżeńskie jest ważnym aktem w codziennym rytmie zajęć, że powinno być traktowane jak święto, że współżycie małżeńskie jest dalszym ciągiem i realizacją sakramentu małżeństwa. Jeżeli to święto, to nie tylko wewnętrzne, ale i zewnętrzne. A do świętowania zewnętrznego należy świąteczna oprawa. A ona powinna być przede wszystkim czysta.
   Powiedzieliśmy wreszcie, że przeżycia duchowe zawsze powinny znajdować swój zewnętrzny wyraz. Przecież czekasz na akt miłosny, który przeniesie radość, uniesienie wam obojgu. To zrób wszystko, aby oprawa tego aktu była dopracowana.
   Niech więc sypialnia będzie intymnym, przytulnym miejscem. Niech pościel będzie czysta. Niech mąż i żona będą umyci i wykąpani, w czystej bieliźnie. Niech się odnoszą do siebie z szacunkiem, serdecznie i ciepło. Bo jeżeli obedrzemy świętowanie wewnętrzne z świętowania zewnętrznego, jeżeli sprofanujemy święto brudem, bałaganem, chamstwem, to z czasem zanikną przeżycia wewnętrzne.
   – Aż znalazłam sposób na niego. Mąż akurat był w szpitalu. Na szczęście nic ważnego. Miałam dwa tygodnie z górą i jakieś zaoszczędzone pieniądze. Zrobiłam remont w naszej sypialni. Dzieci się zdziwiły: „Co mama wydziwia?” Ale się zaparłam. Gdy mąż wrócił, było wszystko gotowe. Uprzedziłam, że będzie dla niego niespodzianka. Gdy otworzył drzwi do sypialni, zamurowało go. Zrobił taki gest stopami jak przy wycieraniu butów na wycieraczce. Popatrzył na mnie, uśmiechnął się. Potem wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg.