8.
JEDNOŚĆ FIZYCZNA I JEDNOŚĆ DUCHOWA
8.
JEDNOŚĆ FIZYCZNA I JEDNOŚĆ DUCHOWA
Twoja dłoń, dziwnie, już lodowata, 
światło najczystsze niebieskiego stropu 
mnie przepaliło. Jesteśmy oboje 
jak dwie w ciemności leżące równiny, 
dwa czarne brzegi zmarzłego potoku 
w przepaści świata. 
                                  Cz. Miłosz: Posąg małżonków
   Najpierw był krótki telefon: 
   – Muszę się z księdzem zobaczyć. W ważnej sprawie. Można dzisiaj? 
   – Oczywiście. Najlepiej po Mszy świętej, w rozmównicy. 
   Zaniepokoił mnie ten telefon. Zwłaszcza ta nerwowość. Przyszła odmieniona. Prawie jej nie poznałem. Paczka papierosów na stole, dym w pomieszczeniu. Dotąd tego nie bywało. 
   – Co się dzieje? 
   Wybuchła szlochem: 
   – Ja już tego nie mogę znieść, jak on mnie traktuje. Wciąż mnie okłamuje. Nie przyznaje się, gdzie był, co robił. Opowiada mi jakieś dyrdymały. A ja wiem, że był u niej. Gdy mu to wypominam, to się wypiera. Nie pomagają moje płacze, moje wymówki. Nic sobie z tego nie robi. 
   – Nie wraca na noc? – pytam zaniepokojony. 
   – Wraca. Jeszcze tego by brakowało. Ale wciąż u niej przesiaduje. To są kawy, wpadanie na rozmowy w sprawach „fachowych” jak to mówi. 
   – Rozmawiałaś z jej mężem? 
   – Rozmawiałam, ale on jak idiota. Jej i jego broni. Tłumaczy ją, że potrzebuje pomocy, że szuka porady. A mój mąż, oczywiście, na wszystkim zna się i tylko on potrafi wszystkiemu zaradzić. 
   – A co twój mąż o niej mówi? Czy mówi? 
   – Teraz już nie mówi, bo oświadczyłam, że nie chcę o niej słuchać. 
   – Błąd. A przedtem? 
   – Bo go zapytałam: O czym ty z nią masz tyle do gadania? To on odpowiedział, że ma z nią więź duchową. „A ze mną nie masz?” spytałam go, to się wykręcił i powiedział: „Ja zawsze mówiłem i powtarzam: jesteś świetną gospodynią, świetnie gotujesz, znakomicie utrzymujesz dom w porządku”. I przysięgał, że to szczerze mówi. 
   – A co ty na to? 
   – A mnie to bokiem wychodzi. Ja nie chcę usłyszeć tego, że jestem dobrą gospodynią, tylko że jestem dobrą żoną. 
   – A dało ci to coś do myślenia? 
   – Najwyżej tyle, że jej nienawidzę. 
   – A co więcej? Może byś ty postarała się, aby swoją więź duchową z mężem pogłębić. Ja z nim chętnie porozmawiam, ale najpierw stwierdzam, że z tobą jest źle. 
   – Że płaczę? 
   – Dokładnie tak, że płaczesz, że mu robisz awantury przy ludziach i w cztery oczy. 
   – A co, mam się uśmiechać? Mam kłamać tak jak on? 
   – Kłamać w żadnym wypadku. Chcę ci powiedzieć, że zatraciłaś instynkt kobiecy. 
   – O jakim instynkcie ksiądz mówi? 
   – Instynkt kobiecy to chęć przypodobania się. To chęć oczarowania. A to, co ty robisz, jest samobójstwem. Bo biegasz za nim i chcesz go przykuć do siebie za wszelką cenę. A powinnaś się starać, żeby on biegał za tobą. 
   – On już nie będzie biegał za mną. 
   – A właśnie. Ty utraciłaś ambicję kobiecą, wstyd kobiecy i z jego strony zasługujesz w najlepszym wypadku na współczucie, w najgorszym na pogardę. 
   – No to co ksiądz proponuje? – zapytała, patrząc wyczekująco na mnie. 
   – Odpowiedz mi na inne pytanie: Czy ty jeszcze kochasz swojego męża? 
   – No pewnie, gdybym go nie kochała, to bym tu nie przychodziła. 
   – Gdybyś go naprawdę kochała, to byś wiedziała, że nie wolno robić scen zazdrości. 
   – Tak się zachowuję, bo mi zależy na nim. Jakbym nie kochała, to by mnie nie obchodziło, co on robi, do kogo chodzi, z kim rozmawia. 
   – Ty musisz rozumnie kochać. I wiedzieć, co służy temu, żeby on ciebie też kochał. Bo nie sztuka kochać i robić głupstwa. Jeżeli kochasz rozumnie, to powinnaś na głowie się postawić, żeby on ciebie lubił. A jak ma ciebie lubić wciąż płaczącą, zaślimaczoną, brzydką, zaniedbaną, z rozczochranymi włosami, byle jak ubraną. Ty popatrz się jak tamta wygląda. Nie znam jej, ale jestem pewien, że się nie mylę. Ona jest uśmiechnięta, elegancka, na luzie, wspaniała. 
   – Tak, ona to potrafi. Ona potrafi grać taką. 
   – A ty nie potrafisz? Potrafisz. To po pierwsze. Ale nie to jest najważniejsze. 
   – Ale co jeszcze? 
   – Najważniejsze jest, abyś odbudowała więź duchową z mężem. To jest zupełnie istotna sprawa. Przecież czujesz, zwłaszcza podświadomie, że brak tej więzi stanowi wielkie zagrożenie dla ciebie. I słusznie. Bo to jest jakaś forma zdrady. 
   – A co mam zrobić? 
   – Rozmawiaj z nim. Miej czas na to. 
   – Jakie tematy mam poruszać? 
   – Nie wiem konkretnie jakie. Ale to ci będzie łatwo uzyskać. Pytaj. Pytaj go o sprawy, jakie prowadzi, co go interesuje, jakie ma plany, zamiary, niepowodzenia, sukcesy. On lubi mówić. 
   – Ale właśnie, on mnie potrafi zanudzać swoim gadaniem. 
   – I to jest twój błąd. Ma mieć w tobie wiernego słuchacza. I tyle. Ale póki co, zadbaj, aby stół wielkanocny był pociągający. Na ile znam twojego męża, on przepada za tym.