Biblioteka


4.
ZAMIAST CHODZIĆ DO PSYCHIATRY




4.
ZAMIAST CHODZIĆ DO PSYCHIATRY



wiesz że jeśli miłość to tak jak wieczność
bez przed i potem
                              J. Twardowski: Jeśli miłość




   Coraz częściej napotykamy ludzi zachwianych psychicznie. To jeszcze nie tacy, którzy nadają się do zakładu zamkniętego, ale mających wyraźne zaburzenia osobowości. Nie ma się co dziwić. Trudności życia naszego codziennego są tak potężne, stresy są tak intensywne, napięcie w pracy tak druzgocące, konkurencja tak wyśrubowana, zagrożenie bezrobociem tak wielkie, tak czujemy obecność naszych konkurentów, którzy czekają na to, żeby mogli wejść na nasze miejsce. A przy tym problemy finansowe, domowe, sąsiedzkie. A przy tym problemy zdrowotne, śmierci osób bliskich. To i wszystko inne wykańcza nas psychicznie i nerwowo, przytłacza nas. Na dłuższą metę nikt nie wytrzymuje. I bywa, że gdy czujemy, iż jesteśmy na skraju swoich możliwości, decydujemy ratować się leczeniem psychiatrycznym czy psychologicznym. Tam nas wysłuchają, wytłumaczą, odblokują, zapiszą środki uspokajające i zacznie się leczenie. A przecież to, co może nas uratować w sposób najbardziej naturalny – są to praktyki religijne. Mówię „naturalny”, bo jesteśmy stworzeniami Bożymi i conditio sine qua non naszej naturalności jest utrzymanie kontaktu z Bogiem przy pomocy praktyk religijnych. On jest źródłem naszej mądrości i siły, światła i wolności, optymizmu i odwagi. Tylko pod jednym warunkiem: jeżeli zmienimy formułę, z jaką podchodzimy do praktyk religijnych. A dokładnie mówiąc, jeżeli powrócimy do pierwotnej formuły. A ta formuła powinna brzmieć: religia jest nieodzowna do rozwoju osobowego człowieka. I tak trzeba traktować wszystkie praktyki religijne: nie dewocyjnie, nie jako rzecz samą w sobie, do niczego niepotrzebna, a najwyżej „na chwałę Bożą”, tylko jako źródło naszej normalności. A więc, należy iść do kościoła na Mszę świętą nie po to, żeby złożyć Panu Bogu hołd, ale po to, aby nie zwariować. Trzeba odmawiać pacierz ranny i wieczorny nie dlatego, że inaczej grzeszę, ale na to, aby uratować się od bezsensu i rozpaczy. Należy przystępować do spowiedzi świętej przynajmniej raz na rok, nie na to bo to jest przykazanie kościelne, ale na to, żeby powrócić do pierwotnej świętości. Ta zasada dotyczy wszystkich praktyk. Na przykład Wielki Post. Jeżeli ktoś ma nadwagę i obżera się ciastkami, niech sobie powie: „W Wielkim Poście nie jem ciastek”. Jeżeli ktoś pali, choć wie, że nad nim wisi niebezpieczeństwo raka, to niech sobie powie: „W Wielkim Poście nie palę”. „Więcej chodzę na spacery. Nie wgapiam się w telewizor tyle czasu, ile wgapiałem się dotychczas. Nie opycham się pop-cornami i chipsami. Nie będę przeklinał i mowa moja będzie polska, nie tyle w niej łaciny”. To jest Wielki Post. To jest post całoroczny. Post chrześcijanina. To jest umartwienie chrześcijańskie. Ktoś mi powie: „Co to ma wspólnego z Bogiem?” Wszystko. My nie robimy tego dla chwały Bożej, bo Bóg naszej chwały nie potrzebuje. Pan Bóg nie potrzebuje naszego postu. My potrzebujemy. A ponieważ On nas kocha, to mówiąc po dziecinnemu: On się cieszy naszym dorastaniem do człowieczeństwa. Albo choćby rekolekcje. To coś podobnego do przychodzenia do psychologa albo do psychiatry. Dobry rekolekcjonista „pucuje ludziom sumienie”. Porządkuje świadomość i podświadomość. Wygrzebuje z człowieka to, co nienaturalne, nienormalne, zafałszowane, zatajone, to z czego sobie zdawał sprawę albo z czego sobie sprawy nie zdawał, albo do czego nie chciał się przyznać. A to wszystko na to, ażeby oczyścić jego psychikę z tych naleciałości, które nałapał w ciągu życia. Obstrugać z tych złogów, złych zwyczajów, które go obsiadły, które do niego przywarły. A na koniec rekolekcji – spowiedź. Niektórzy na nią narzekają. Mówią: „Nie ma to jak na Zachodzie. Tam nie idzie się do spowiedzi, tylko na nabożeństwo pokutne. Ksiądz na ambonie czyta Pismo Święte, śpiewa psalmy, robi rachunek sumienia. Jeszcze potem żal za grzechy i w końcu rozgrzeszenie – i sprawa z głowy. Ale zdajmy sobie z tego sprawę, że tam nie ma księży na to, żeby obsiedli konfesjonały. A sprawa wyznania, wypowiedzenia grzechów ma istotne znaczenie. U psychiatry to obowiązuje. Stąd rozmowa przeprowadzona z księdzem w konfesjonale ma ogromne znaczenie i ogromną wartość. Tylko najlepiej byłoby, gdyby to był stały spowiednik, który nas rozpoznaje i prowadzi długofalową terapię.
   Czy to znaczy, że psycholodzy i psychiatrzy są zbędni? Nie. Bo gdy sprawy twoich odchyleń od normy zaszły tak daleko, że nie wystarczą środki normalne, to trzeba u nich szukać pomocy. To już jest ostateczność. Ale nie należy doprowadzać się do ostateczności. Należy żyć normalnie. A normalnie, to znaczy w oparciu o dobrze przeżyte i prawidłowo rozumiane praktyki religijne.