Biblioteka


1.
NIETYKALNI




1.
NIETYKALNI


Tak małżeńską receptę pisze mądrość zdrowa,
Że niech się z mądrą głową żeni mądra głowa;
Lecz gdy ich jest brak wielki, każe przykład mnogi,
By z mądrymi nogami poszły mądre nogi;
A gdy los miesza członki przez mądrość surową,
Niech nogi wiodą głowę lub rządzą się głową. 
                                        C.K. Norwid: Małżeńska recepta



  
   Dręczy mnie niepokój, że traktujemy ślub jako obrzęd, który trwa 15 minut, a ze Mszą świętą trzy kwadranse. Na zakończenie organista gra Mendelssohna i sprawa jest z głowy. Obrzęd się kończy i można powracać do normalnego życia, czyli do uczty weselnej.
   Nic bardziej błędnego. Zaślubiona młoda para to nowi ludzie. Ci którzy obrali „nowy stan” – jak to się dawniej nazywało, którzy odtąd należą do nowej grupy społecznej. Uświęceni, rozpoczynający życie w sakramencie małżeństwa. A więc tu się nic nie kończy, ale się dopiero zaczyna.
   Jeżeliby szukać odpowiedników, to jest nim sakrament kapłaństwa. Tylko w tym wypadku odczucie społeczne jest prawidłowe. Tu każdy chrześcijanin, a nawet często niechrześcijanin, wie, że sakrament kapłaństwa czyni człowieka świeckiego księdzem. Nikogo nie dziwi, że ten normalny człowiek dzięki otrzymanemu sakramentowi odprawia Mszę świętą, spowiada, namaszcza chorych, błogosławi, poświęca, katechizuje – pełni swoje obowiązki duszpasterza. I, co więcej, społeczeństwo ma wobec księdza wymagania, aby był prawdziwym księdzem – aby realizował sakrament kapłaństwa w sposób prawdziwie godny, naprawdę religijny. Dla większości społeczeństwa ksiądz jest osobą nietykalną.
   A przecież w małżeństwie dzieje się dokładnie to samo. Poprzez sakrament małżonkowie zaczynają nowe życie. Nowe sakramentalne życie. Kiedyś w rozmowie na ten temat zostałem skorygowany czy nawet upomniany. I to przez ludzi świeckich. Wyjaśniono mi: „Małżeństwo jest sakramentem tylko w tym sensie, że wypełnia od Boga misję rodzicielską. W sensie prokreacji: urodzenia dzieci i wychowania tego potomstwa”.
   Oburzyłem się. Przecież współżycie małżeńskie to, po pierwsze, nie tylko stosunek małżeński, ale wszystko, dosłownie wszystko, co jest wyrazem i przekazem miłości. A więc to pojęcie bardzo szerokie. Tak jak już o tym kiedyś mówiliśmy, to pocałunki, przytulenia, cały szereg rozmaitych pieszczot, ciepłych słów zastrzeżonych tylko dla współmałżonka, pogłaskań. I nie należy traktować tych zachowań lekceważąco. Bo w rozmowie padło słowo „uciechy”, kwalifikujące negatywnie te zachowania. A to złe i mylące słowo. Te zachowania to wyraz duchowej miłości. Ale one również budują miłość. Bo jesteśmy ludźmi i to, co w duszach naszych, chce znaleźć zewnętrzny wyraz.
   Ale po drugie, do życia małżeńskiego należą również całkiem prozaiczne na pozór działania, jak sprzątanie, porządkowanie, zamiatanie – „żeby ci się dobrze mieszkało”| pranie bielizny – „żebyśmy byli czyściutcy i pachnący”| przygotowywanie posiłków – „żeby tobie i wszystkim domownikom smakowało”. A te zachowania również są nie tylko wyrazem miłości, ale ją budują.
   Symbolem tego nowego życia są obrączki ślubne, na których wygrawerowano imiona małżonków – imiona ludzi najdroższych sobie z wszystkich na świecie. Poświęca je ksiądz a nakładają sobie młodzi małżonkowie na znak wieloraki, ale również swojej nietykalności. Nie tylko żeby samemu o tym pamiętać: bo obrączka na serdecznym palcu to symbol ukochanej osoby. Ale również po to, ażeby inni, nieznajomi byli informowani, że: „ja już nie szukam po świecie swojej drugiej połówki pomarańczy, ja już przynależę do drugiego człowieka, ja jestem w stanie małżeńskim”.
   Niestety, poczucie sakramentalności małżeńskiej zbladło w społeczeństwie. A przecież małżonek powinien być traktowany jako nietykalny przez inne kobiety. One powinny go skreślać ze swojego rejestru ewentualnych partnerów. Podobnie z kobietami, żony powinny być „pod ochroną”. To przeświadczenie, że „kobieta zamężna mnie nie interesuje” powinno powrócić do kanonu zachowań międzyludzkich.