Biblioteka



DZIEDZICZENIE A WYCHOWANIE





DZIEDZICZENIE A WYCHOWANIE



   – Ten starszy syn – mówi mi ogromny mężczyzna z dwójką dzieci, wskazując na dziesięciolatka – odziedziczył wszystkie moje złe cechy. Ale młodszy – wskazując na chłopaczka siedmioletniego – wszystkie dobre.


* * *


   Funkcjonuje takie przysłowie: „Chcesz się przekonać, jaka będzie twoja żona w przyszłości, popatrz na jej matkę”. „Chcesz się przekonać, jaki będzie twój mąż w przyszłości, popatrz na jego ojca”.


* * *


   Patrzysz na swoje dziecko jak w lustro. Oczywiście, to nie wszystko co w tobie to w nim. Ale jednak widzisz w nim siebie, chociażby po części. Nie tylko fizycznie, bo to nie tylko twoje są jego oczy czy uszy, nos czy usta. Ale i psychicznie. To twój odruch, grymas, gest, skłon. A nawet to twoje myślenie i odczuwanie. Patrzysz i cieszysz się wszystkim, co w nim piękne, a do czego się przyznajesz. Wszystkim co w nim dobre, a co w sobie również czujesz. Cieszysz się wartościami, które on ceni, i które ty czcisz.
   Ale widzisz w swoim dziecku i wady, które w sobie czujesz. Te same złe przyzwyczajenia, których gdzieś po drodze nabrałeś, złość, krnąbrność, upór, brutalność, przewrotność, kłamstwo, oszustwo – któreś potrafił opanować. Ale musiałeś się dobrze natrudzić, aby je przezwyciężyć. Boisz się, żeby twoje dziecko nie wpadło w przepaść, przed którą ty się uchroniłeś z największym trudem, żeby nie wyrosły w nim te same wady, które o mało a ciebie by zniszczyły.
   Ale wiesz, że masz to wielkie narzędzie, które się nazywa wychowanie. Z jego pomocą możesz skorygować, podciągnąć, poprawić, nadrobić zaniedbania, zaległości – wszystko co złe, które zauważyłeś w swoim dziecku. Przez wychowanie możesz wszystkiemu zapobiec. Mówiąc dokładniej: prawie wszystkiemu. Z miłością, serdecznością, czułością można wszystko rozwinąć, ukazać, pokazać, wskazać, zaprowadzić. Po sobie wiesz, bo to robiłeś. Będąc ostrzeżony możesz i swoje dziecko tego nauczyć.


* * *


   Patrzysz na swoich rodziców jak w lustro. Ty, już dorosły, ale i ty mały. Widzisz ich piękno, które w sobie czujesz, dobroć za którą tęsknisz, mądrość o którą się starasz, uważność żeby nikogo nie obrazić, nie dotknąć, nie skrzywdzić.
   Ale widzisz w nich również te same odruchy, co i w tobie – fatalne odruchy, te same zachowania fałszywe, tchórzliwość, bojaźliwość, podejrzliwość, która i ciebie gnębi i prześladuje. Widzisz jak boją się współczesnego świata, nie rozumieją go. Stać ich tylko na krytykę czy nawet pogardę, nie wychodzą ze stałych zainteresowań, przywiązań, przyzwyczajeń. W nich ta sama twoja arogancja, upór, małość serca. Trzeba im pomóc tak jak sobie starasz się pomóc. Niech się oswoją. Choć najchętniej schowaliby się w mysiej dziurze. Niech nauczą się wychodzić poza utarte codzienne ścieżki. Niech przestaną się bać nowych ludzi. Sam czujesz w sobie te słabości i wiesz, jak trzeba nad tym pracować, żeby je przemóc. W nich jest ta sama skłonność co i w tobie.
   Patrzysz na to co w twoich rodzicach, patrzysz na to, co w tobie samym się gnieździ i szukasz rozwiązań dla was – dla siebie i dla nich.


* * *


   Tak by trzeba było choć raz za czas podziękować rodzicom, że obdarzyli nas istnieniem, że nas wychowali. Tak by trzeba było ich przeprosić za wszelkie zło, któreśmy im wyrządzili.
   Tak by trzeba było, abyśmy raz za czas – rodzice – przeprosili swoje dzieci, żeśmy im przekazali tyle zła w spadku, żeśmy je wychowywali topornie, prymitywnie.
   Tak by trzeba było raz za czas pobratać się nam – rodzicom – z naszymi dziećmi, nam – dzieciom – z naszymi rodzicami. Przytulić, ukochać, niezależnie od tego ile mają lat, czy są przy nas fizycznie, czy też nie. To cząstka naszej osoby. To cząstka naszego człowieczeństwa, którą przekazaliśmy my – rodzice naszym dzieciom, którą my – dzieci chcemy przekazać naszym rodzicom.