Biblioteka



"JESTEŚ ODPOWIEDZIALNY ZA SWOJĄ RÓŻĘ"





„JESTEŚ ODPOWIEDZIALNY ZA SWOJĄ RÓŻĘ”



   Drugie śniadanie u młodego małżeństwa. Pani domu bierze nienapoczęty bochenek chleba, robi końcem noża znak krzyża na grzbiecie chleba i przystępuje do krajania.
   – Gdzie się ty tego nauczyłaś?
   – U nas w domu – odpowiada zaskoczona – był taki zwyczaj. Mama tak zawsze robiła.


* * *


   Syn totalny bałaganiarz, który nie miał zwyczaju zwracać uwagi na to, że jego przejście przez pokój porównać można do przejścia gwałtownego huraganu. Pozostawał obojętny na wszelakie narzekania, zwłaszcza ojca, urodzonego porządnisia, który pomimo to, że był profesorem uniwersyteckim, znajdował czas na to, żeby sprzątać i wyrzucać to, co niepotrzebne.
   Gdy ojciec umarł, w Szymku nastąpiła totalna metamorfoza – zaczął sprzątać. Zdawało się, że to mu przejdzie po krótszym czy dłuższym czasie. Ale nie przeszło. I robi to systematycznie – tak jak kiedyś ojciec.


* * *


   Zdawaj sobie z tego sprawę, że twoje dziecko, twoje dzieci ciebie słuchają, biorą z ciebie przykład, naśladują cię. Zdawaj sobie sprawę, że jesteś dla nich wzorcem. Powtarzają twoje opinie, twoje zdanie, twoje oceny, twoje poglądy. Że nawet dla starszych dzieci jesteś opiniotwórczy, że liczą się z twoim zdaniem, z twoim stanowiskiem.
   Nie tylko wtedy, kiedy przychodzą wprost prosić cię o poradę. Ale przyglądają się, jak się zachowujesz, jaki jest twój styl, sposób bycia. Jak podajesz obiad, jak jesz zupę, drugie danie, jak pijesz herbatę, kawę, jak trzymasz filiżankę. Jak dbasz o higienę osobistą. Jak się ubierasz na co dzień i od święta. Jak mówisz, jak się wyrażasz. Co czytasz – jakie gazety, tygodniki, książki. Co oglądasz w telewizji. Czy masz zwyczaj chodzenia do teatru, na koncerty, do kina. Na nabożeństwa kościelne, takie jak majowe czy październikowe.
   Oczywiście, może masz takie dzieci, które pilnie przyglądają się tobie, a może takie, które jakoś dostrzegają cię zaledwie kątem oka. Zauroczone twoją osobowością albo takie, które patrzą na ciebie z rezerwą, a może z lekceważeniem, może nawet z zazdrością czy nienawiścią. Ale jedne i drugie obserwują cię: Czy jesteś dobrym duchem w domu rodzinnym, w środowisku znajomych i kolegów w którym żyjesz, w ich szkole do której zachodzisz, w zakładzie pracy, w którym wykonujesz określoną funkcję, w kamienicy, w bloku, w domu w którym mieszkacie.
   Dzieci sprawdzają twoją skuteczność, twoją pożyteczność, twoje zaangażowanie – albo twoją obojętność. Jak się zachowujesz, jakie zajmujesz stanowisko. Czy, nawet nic nie mówiąc, swoim postępowaniem wzbogacasz, uświęcasz – czy gorszysz. Budujesz – czy niszczysz. Czy w ten sposób stajesz się siewcą mądrości – czy głupoty, uczciwości – czy nieuczciwości.
   Ale twoje życie nie ma być „dawaniem dobrego przykładu”. Inaczej mówiąc, to nie ma być życie na pokaz. Jeszcze inaczej mówiąc, ty nie masz postępować tak jak postępujesz dlatego, że dzieci patrzą na ciebie. Że gdyby nie to patrzenie dzieci, to byś sobie pohulał. Bo jeżeli byś tak postępował, to byłoby obrzydliwe oszustwo, kłamstwo, nieszczerość, nieuczciwość, której tak naprawdę nie da się ukryć, która się natychmiast zdradza, która jest demoralizująca i przynosi skutki przeciwne do zamierzonych.
   A więc trzeba być sobą, trzeba być autentycznym. Niemniej, trzeba być świadomym tego, że ma się odpowiedzialność za swoje dzieci. Czyli trzeba autentycznie być cierpliwym – ale mądrym, dowcipnym – ale opanowanym, tolerancyjnym – ale wymagającym, wyrozumiałym – ale dbającym o wysoki poziom, serdecznym – ale stanowczym. I to nie tylko wobec dzieci, ale przede wszystkim wobec samego siebie.