Biblioteka



MOJE DZIECKO KŁAMIE





MOJE DZIECKO KŁAMIE



   – Jak było w szkole?
   – W porządku.
   – Wszystko w porządku?
   – Wszystko w porządku za wyjątkiem jednego.
   – Byłeś pytany?
   – No właśnie. Właściwie nie byłem pytany.
   – Byłeś czy nie byłeś?
   – No byłem.
   – Umiałeś?
   – Umiałem.
   – Coś dostał?
   – Nie wiem.
   – Jak przypuszczasz? Jak ty oceniasz swoją odpowiedź?
   – Jednego nie wiedziałem. I pani jest niesprawiedliwa.
   – A domowe zadanie miałeś?
   – Zapomniałem odrobić.
   – To znaczy dostałeś niedostatecznie. No mów, tak czy nie?
   – A nie powiesz tacie?
   – Jak powiesz prawdę, to nie powiem.
   – Słowo?
   – Słowo.
   – To dostałem niedostatecznie. Ale obiecałaś.
   – A jak ciebie spyta?
   – To się nie przyznam.
   – Wolno kłamać?
   – Jak powiem, to mi przyłoży.


* * *


   Rodzicielska funkcja. To pilne obserwowanie dziecka. Nie szpiegowanie, nie inwigilacja, ale obserwowanie z miłością. Trzeba wychwytywać wszystkie pozytywne tendencje w dziecku – zainteresowania, upodobania, zachwyty. Pomagać, rozwijać. Ale trzeba sobie zdawać sprawę z zagrożeń – ze zła które w nim drzemie. Z tego, co dziecko odziedziczyło po przodkach. Jak i z tego, czego się dziecko już zdążyło nauczyć – od kolegów, koleżanek, a nawet w domu.
   Trzeba się dziecku przyglądać, czy mówi prawdę. I nie robić z tego tragedii, gdy przyłapiemy je na kłamstwie. Ktoś nazwał dziecięce kłamstwa wysypką wiosenną, która pojawi się i przejdzie. Ale trzeba rozróżnić kłamstwo nabyte od odziedziczonego. Kłamie, kręci, oszukuje – tak jak kręcił dziadek czy tak jak kręcił tata, czy tak jak kręci mama. Odziedziczone kłamstwo. Nieprecyzyjność wypowiedzi. Zatajanie prawdy.
   Kłamstwo również wypływa z wybujałej wyobraźni. Gdy dziecko nie panuje nad tym, co mówi, bo je tak poniosła wyobraźnia, która rozbuchała się z jakiegoś powodu. Trzeba zwrócić uwagę dziecku, żeby zapanowało nad sobą, żeby nie zmyślało. Dla zaimponowania kolegom, dla zaimponowania mamie. Właśnie – że było bardzo dobrze wszystko w szkole, a wcale nie było bardzo dobrze.
   Ale częściej bywa kłamstwo wymuszone. Dziecko boi się, że gdy się przyzna, to dostanie lanie, a przynajmniej będzie piekielna awantura. To już woli skłamać niż doprowadzić rodziców do wściekłości. I tego nie wolno. Trzeba być na to przygotowanym, że dziecko skłamie. I nie wolno robić z tego awantury. Ukochać, przytulić, wytłumaczyć: „Kochanie, to nie tak, przecież to tak nie było, no powiedzże, jak było naprawdę”. „Z nosa ci się kurzy. To widać, że kłamiesz, po oczkach twoich, że kłamiesz”.
   Oczywiście, to trzeba mieć na to pewność, żeby coś takiego powiedzieć. Bo skrzywdzić dziecko – to tragedia.
   Ale w każdym wypadku nie na krzyk, nie na awanturę, na wrzask, nie na kary, nie na bicie. To nie ta droga. To wymaga terapii długofalowej i serdecznej. Pilnować jeszcze bardziej, jeszcze bardziej precyzyjnie. Ale nie krzykiem, nie awanturą, tylko miłością.


* * *


   Ale uczyć mówienia prawdy trzeba mądrze, czyli roztropnie. Nie każdemu ma się mówić każdą prawdę. „Nie każdy ma prawo do twojej prawdy. Są kręgi wtajemniczenia. Jest krąg najbliższy, który ma prawo największe do twojej prawdy. To rodzice. Potem rodzeństwo. Potem krąg przyjaciół. Potem krąg znajomych. Wreszcie krąg nieznajomych. I na końcu – krąg podejrzanych”. Bo są i tacy ciekawscy:
   – Kiedy twój tatuś idzie do pracy? Na którą godzinę? O której wraca? Mamy sprawę do niego. Chcemy się z nim spotkać.
   To nie tak łatwo dziecku wytłumaczyć. Jednak ten trud musi być podjęty, bo nie można z dziecka robić naiwniaka, którego każdy może nabrać, naciągnąć, wykorzystać, manipulować. To nie chodzi o to, żeby wytwarzać psychozę strachu przed drugim człowiekiem, ale poczucie własnej godności, godności drugiego człowieka.
   I dlatego również trzeba uczyć dziecko, żeby nie wypytywało się każdego, wszystkich o wszystko:
   – Zrozum, ty nie masz prawa pytać o to. To nie twoja rzecz. Jakim tytułem śmiesz takie pytanie zadać. To nie tylko niedelikatne, ale to jest chamskie, niekulturalne, nieludzkie postępowanie.