Biblioteka



MOJE DZIECKO JEST NIEZDOLNE





MOJE DZIECKO JEST NIEZDOLNE



   Spotkałem małą dziewczynkę z pieskiem na rękach, który miał zawiązaną na szyi kolorową wstążkę.
   – A dokąd ty idziesz?
   – Na konkurs piękności.
   – Dzieci?
   – Nie, psów. On jest najpiękniejszym psem na świecie. Naprawdę.
   – Bardzo miły – powiedziałem wymijająco, jako że był to typowy kundel podwórkowy.
   – A jaki mądry. Prawda jaki jesteś mądry? – i pogłaskała go po główce.
   Po kilku godzinach siedziała na schodach spłakana i tuliła swego psiaka.
   – No i co? – spytałem.
   – Nie poznali się na nim. A to przecież najpiękniejszy pies.


* * *


   To nie będzie artykuł o psach. Tylko o dzieciach. A właściwie o tych rodzicach, którzy mają dzieci przeciętne. A więc nie genialne które, zanim poszły do pierwszej klasy szkoły podstawowej, komponowały utwory muzyczne na orkiestrę dętą i dawały koncerty fortepianowe czy też opanowały tajemnice komputera.
   Chcę mówić o rodzicach, którzy mają nie najmądrzejsze dziecko. Od samego początku było nie najmądrzejsze. Trudno mu się było uczyć, literki składać, czytać, liczyć, rachować. Jeszcze zanim poszło do szkoły, wiadomo było, że będą kłopoty z nauką.
   Po pierwsze – nie wolno robić tragedii z tego powodu, że nasze dziecko nie jest genialne. Nie wolno go ciągnąć w górę za uszy. Nie wolno na siłę starać się, by było w czołówce. Nie wolno za wszelką cenę dążyć do tego, by miało oceny bardzo dobre z wszystkich przedmiotów.
   – Nie potrafisz? To nic nie szkodzi. I tak cię kocham. Choć przynosisz same tróje. Choć ledwo przechodzisz z klasy do klasy. Ale widzę, że starasz się. Robisz wszystko, aby przygotować się do lekcji. Przecież pracujemy w dwójkę, uczymy się razem. Nie musisz być celerem. Nie musisz być na pierwszym miejscu. Nie musisz zbierać wszystkich nagród. Nie musisz brać udziału w rozmaitych olimpiadach.
   Innymi słowy: nie wolno mieć ambicji posiadania dziecka genialnego, a przynajmniej bardzo zdolnego. Mam dziecko przeciętnie zdolne i takie kocham. Jest jedyne na świecie, najcudowniejsze i moje.


* * *


   Ojciec – profesor wyższej uczelni. Mówi przy gościach o swoim synu z ironią w głosie:
   – Przy nim można trzymać okno otwarte. Nie wyleci. Orłem to on nie jest.
   Słuchałem tych słów z przerażeniem. Patrzyłem na tego chłopca o wyraźnych, wybitnych uzdolnieniach malarskich, życząc mu, żeby nie przestał w nie wierzyć.
   Nie wolno nigdy powiedzieć dziecku: „Tyś jest głupi i nic z ciebie nie wyrośnie”. Nawet nie wolno powiedzieć: „Tyś jest nieinteligentny, niezdolny”. Nie wolno wyrabiać w dziecku kompleksu niższości. I to odnosi się do rodziców, do nauczycieli, do środowisk uczniowskich, do kolegów i koleżanek. Pogarda jest zbrodnią.
   To nie tylko dlatego że to jest czasem krok do samobójstwa, ale że tutaj łatwo o pomyłkę. Może się okazać, że dziecko tak zwane niezdolne do matematyki ma ogromne umiłowanie przyrody. I na te tematy wie więcej niż uczeń szkoły średniej, choć dziecko zaczyna dopiero szkołę podstawową. Trzeba umieć wyczuć, wynaleźć, odkryć w dziecku tę żyłę złota, tę iskrę Bożą, to utalentowanie, ten dar na który należy postawić.
   A nawet gdy mimo wszystko nie znajdziesz tego wybitnego talentu w swoim dziecku, to i tak nie przekreślaj go. Bo bywa, że ci najbardziej uzdolnieni czasem są nieporadni, niezaradni, zagubieni w życiu. A niejednokrotnie ci „średniacy”, a nawet ci, którzy mieli kłopoty z przejściem do następnej klasy, dają sobie znakomicie radę w życiu, są twórczy, pomysłowi, pełni inicjatywy.
   I na koniec – trzeba wczuć się w rytm rozwojowy dziecka. Bywa, że jedni wyskakują natychmiast. Mają błyskotliwy początek, ale czasem gasną jak wiecheć słomy. A drudzy idą powoli, ale systematycznie i dochodzą do dużej doskonałości. W opóźnionym czasie. Ale idą wciąż naprzód, podczas gdy tamci już dawno się wypalili.