Biblioteka



NAŁOGOWIEC



 

NAŁOGOWIEC



   Przyszedł do mnie młody człowiek.
   – Niech ksiądz mi pomoże. Jako ostatnia deska ratunku. Dotąd nikt mi nie potrafił pomóc.
   – Co się dzieje?
   – Jestem uzależniony.
   – Od czego? Narkotyki? Alkohol? Papierosy?
   – Gorzej.
   – A mianowicie?
   – Od programów erotycznych w Internecie.
   – Uzależniony?
   Wydało mi się to stwierdzenie zbyt przesadne.
   – Ja też na początku nie wierzyłem, że to jest stan uzależnienia.
   – A jak sobie to udowodniłeś?
   – W którymś momencie powiedziałem sobie: Koniec z tym, nie oglądam. Wytrzymałem parę dni. I na któryś dzień pękłem.
   – Dlaczego?
   – Myślałem, że zwariuję, jeśli nie zajrzę choćby na krótką chwilę do takiego programu. I zajrzałem. Ale to już nie była krótka chwila. I powróciłem do tego, co przedtem.
   – A co najbardziej niepokoi cię w tym, że chcesz się uwolnić od tego nałogu?
   – Parę rzeczy.
   – Strata czasu?
   – To na pewno też. Bo to wciąga i pochłania masę czasu. Ale to jeszcze nie jest najgorsze.
   – A co jest najgorsze?
   – Stwierdzam, że się zmieniłem. Pod wpływem tego oglądania. I nadal się zmieniam.
   – Jak to odczuwasz?
   – Staję się po prostu nienormalny.
   – W jakim sensie?
   – Rozmaitym. Choćby takim, że mam natręctwa myślowe.
   – Co przez to rozumiesz?
   – Choćby na tej prostej zasadzie, że przypominają mi się wciąż oglądane obrazy. Czasem w najbardziej nieoczekiwanych chwilach.
   – Co poza tym?
   – Nie potrafię, tak jak to potrafiłem przed tym, normalnie myśleć – logicznie, tematycznie, problemowo, twórczo – bo wciąż one wyłażą.
   – A co ci jeszcze przeszkadza?
   – Jeżeli kontaktuję się z dziewczętami, to patrzę na nie w taki sposób, w jaki oglądałem obrazki w Internecie.
   – To natręctwa. A co innego?
   – Nie potrafię się zakochać. Jestem przecież w tym wieku, kiedy każdy chłopiec ma dziewczynę. Chodzi z nią, jest zakochany.
   – A ty nie masz dziewczyny?
   – Nie mam, żadnej nie kocham. Zacząłem nawet chodzić z jedną.
   – Opowiedziałeś jej o tych swoich kłopotach?
   – Tak.
   – Co ona na to?
   – Była zaskoczona, jakby przerażona. Nie wiedziała, jak mi może pomóc. Ale od tego czasu nasz kontakt jakby uległ zmianie.
   – W jakim sensie?
   – Jakoś oddaliła się ode mnie. A może nawet…
   – Co może nawet?
   – Jakby zaczęła się brzydzić mną. W końcu zrezygnowałem. Wystarczą mi moje programy. I to było dla mnie najostrzejszym sygnałem, że coś ze mną nie jest wszystko w porządku. Co ksiądz mi radzi?
   – Przyznam, nie spotkałem dotąd takiego uzależnienia. Ale spróbujmy zastosować środki najprostsze. Studia cię interesują?
   – Nie bardzo.
   – Masz jakieś szczególne hobby?
   – Nie.
   – Co chciałbyś robić dalej w życiu?
   – Jeszcze nie wiem.
   – To ja na twoim miejscu tutaj spróbowałbym znaleźć odpowiedzi na te pytania. Chciałbym, żebyś znalazł pasję życiową, na niej się skupił i ją rozwijał.
   – A poza tym?
   – A poza tym oprzyj się na modlitwie, mocniej o Boga.
   – W jakim sensie?
   – Ludzie w Gdańsku, którzy należą do AA, a którym ja trochę duszpasterzuję, używają na co dzień mojej książeczki „Modlitwa na każdy dzień”. Spróbuj i ty, może i tobie pomoże. A po trzecie, przychodź do mnie raz w tygodniu z meldunkiem, ile dni wytrzymałeś bez otwierania tych programów w Internecie. Dobrze?
   – Dobrze.
   – Potem będziesz przychodził, Pan Bóg da, co miesiąc, a na koniec przestaniesz przychodzić. Tylko, gdy się spotkamy, będziesz mógł mi z triumfem powiedzieć: „Już trzy miesiące i tydzień”. Jeszcze potem: „Już dwa lata i pół. A w dodatku mam świetną pracę, kochaną żonę i przedobre dziecko”. Tego ci życzę.