Biblioteka



3. Doktor Maria Maciejewska - psychiatra



 


3.


Doktor Maria Maciejewska – psychiatra



    Poszła. Gabinet – nie gabinet, raczej salon. Pani doktor jak nie pani doktor, bo nie w kitlu, ale w gustownym odzieniu.
    – Co siostrze dolega?
    – Bóle brzucha, przewodu pokarmowego.
    – Była siostra na badaniach?
    – Doktor w Płocku postawił diagnozę, że jest to nerwica wegetatywna. Ale ja mam wątpliwości w tym względzie.
    – Dlaczego?
    – Bo mnie boli wtedy, kiedy jem.
    – Przepisał jakieś lekarstwa?
    – Mieszankę na uspokojenie.
    – Pomaga?
    – Tylko na spanie, ale na nic więcej.
    – Temperaturę siostra mierzy?
    – Nie, ale gdy mierzę, to mam stany podgorączkowe.
    – Trzeba by zrobić badanie na opad krwi. Tak zwane OB. Ale ja nie jestem od tego. I nie po to siostra do mnie przyszła. Choć, nie powiem, to jest również ważne w moim obszarze zainteresowań. Czy zauważa siostra u siebie jakieś objawy, które odbiegają od normy?
    – Kaszlę, pocę się, szybko się męczę.
    – Robiła siostra rentgena płuc?
    – Nie.
    – A trzeba by było. To są rzeczy ważne, choć dla mnie marginalne. Jak siostra śpi?
    – Dość dobrze.
    – A jak z jedzeniem?
    – Boję się jeść, bo mnie boli.
    – Tośmy już brali.
    Potem zeszła na sprawy rodziny, rodzeństwa, ich stanu zdrowotnego, ewentualnych chorób psychicznych w rodzinie. Z kolei pytania dotyczyły szkoły, zainteresowań. Wreszcie sprawy kraju polityczne, gospodarcze, kościelne, ocena życia klasztornego, reguły, przełożonych. Pani doktor coraz bardziej prowokowała pytaniami do mówienia, do wywnętrzania się, do otworzenia się, do zwierzeń. Zmuszała do obrony, do zajęcia stanowiska, do zdeklarowania się, opowiedzenia się po jakiejś stronie.
    Rozmawiała jak równy z równym. Jakby nie doktor z pacjentem, i to zakonnym, jakim była Helenka, ale jakby z koleżanką, z którą się nie widziała od lat, może nawet z przyjaciółką. W jakiś sposób umiejętnie potrafiła zrywać hamulce, jakie narzuciła reguła, przepisy zakonne, zwyczaje, schematy. Szturchała, wprost dokuczała. Ironizowała, kpiła, żartowała, śmiała się, była zmartwiona.
    Od czasu do czasu Helenka zadawała sobie pytanie: „Po co ona o to mnie pyta? O co jej właściwie chodzi? Skąd takie zainteresowania? Po co jej ta ciekawość?”. Przyszła chwila na herbatę, ciasteczka. Zdawało się, że już koniec, ale i ta okazja była wykorzystana do stawiania nowych pytań.
    Po kilku godzinach Helenka czuła się jak prześwietlona na dziesiątą stronę. Na koniec pani doktor oświadczyła:
    – Już nie mam więcej pytań. Przepraszam, że siostrę tak wymaglowałam. Ale to taki mój sposób badania.
    – Ja myślałam w końcu, że to nie badanie, ale że to luźna rozmowa na tematy, które panią doktor interesują. Co u nas w domu, co u nas we wsi, co u nas w parafii, jak u nas przebiegła wojna.
    Zaśmiała się:
    – No to mi się udało.
    – Czy wypisze mi pani diagnozę, o którą prosił ksiądz Profesor?
    – Ja mu przekażę ustnie swoją opinię na temat siostry. Jak siostra ciekawa, to mogę powiedzieć w paru zdaniach, jaka jest moja opinia o siostrze.
    – Bardzo proszę.
    – Jest siostra bardzo inteligentna. Samodzielna w myśleniu. Bardzo spostrzegawcza. Nastawiona krytycznie do schematów, przyzwyczajeń, pustych form. Jest siostra człowiekiem o dużej wrażliwości, a nawet nadwrażliwa. O głębokiej intuicji. Ma siostra zdolność analizy, ale i syntezy. I to błyskawicznej. Umie siostra się przerzucić z jednego sposobu myślenia na drugi. Ma siostra wyczucie dobrej poezji, dobrej literatury, ale i muzyki.
    – No, ale gdy chodzi o moje choroby?
    – Nie stwierdziłam żadnych odchyleń psychicznych, nienormalności, kompleksów. Jest siostra normalna, psychicznie zdrowa.