Biblioteka



1. Decyzja na najwyższym szczeblu



 


X


KRAKÓW


1936



1.


Decyzja na najwyższym szczeblu



    – Telefon z Krakowa do matki generalnej – zaanonsowała siostra sekretarka.
    – Kto dzwoni?
    – Matka przełożona z Łagiewnik.
    Matka Moraczewska przejęła słuchawkę telefoniczną.
    – Tu matka Michaela.
    – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – usłyszała w słuchawce znany głos. – Mówi siostra Irena Krzyżanowska.
    – Co u was w Józefowie?
    – Wszystko dobrze. Z pomocą Bożą i za wstawiennictwem naszego patrona świętego Józefa.
    – Jaką sprawę matka ma do mnie?
    – Chodzi mi o siostrę Faustynę. Jak słyszę, zapadła na gruźlicę. I są z nią problemy.
    – Tak, to prawda, ale przeniosłam ją do Derd, gdzie czuje się dobrze.  
    – Dzwonię, bo przyszło mi do głowy, że gdyby sprawa zaostrzyła się i trzeba było stałej opieki lekarskiej, czy nawet umieszczenia tej siostry w szpitalu… Słyszy mnie matka?
    – Tak, słyszę.
    – To mam propozycję, ażeby umieścić ją w sanatorium na Prądniku w Krakowie.
    – Nie wiedziałam, że w Krakowie jest sanatorium.
    – To tak nazywamy w skrócie. Miejskie Zakłady Sanitarne.
    – A niechże się zapytam – jeżeli już, to dlaczego tam, a nie na przykład na Klinice uniwersyteckiej przy Kopernika?
    – Ano właśnie, bo tam pracuje doktor Adam Silberg.
    – A któż to jest ten doktor Silberg?
    – Wysokiej klasy specjalista od chorób płucnych. A przy tym ogromny talent.
    – Ma duże doświadczenie? Stary praktyk?
    – Otóż nie, stosunkowo młody lekarz, urodzony w 1896.
    – To Niemiec? Bo takie niemieckie nazwisko.
    – Nie, Żyd. Żyd z pochodzenia, bo przyjął chrzest święty.
    – Ale czy zechce się zaopiekować siostrą Faustyną?
    – Spodziewałam się tego pytania i już zadzwoniłam do niego w tej sprawie. I tak jak się tego spodziewałam, zgodził się siostrę Faustynę przebadać, wziąć ją w opiekę, a gdy zajdzie potrzeba, przyjmie ją natychmiast na swój oddział.
    – Dziękuję matce za inicjatywę. Rozpatrzymy tę sprawę, ale już mogę powiedzieć, że wszystko wskazuje na to, że przeniesiemy siostrę Faustynę do Józefowa.
    Matka Moraczewska odłożyła słuchawkę. „No no, trzeba się naradzić z matką Serafiną”.
    – Proszę, niech siostra połączy mnie z Walendowem.
    – Kogo prosić?
    – Matkę Kukulską.
    Za chwilę było połączenie. Odezwał się głos:
    – Tu Kukulska. Kto tam na drugim końcu drutu?
    – Matka generalna chce rozmawiać.
    – A, to z całym szacunkiem.
    Siostra sekretarka oddała słuchawkę matce generalnej.
    – Pochwalony Jezus Chrystus – odezwał się tubalny głos w słuchawce. – Słucham matki.
    – Matka Krzyżanowska chce przyjąć do siebie siostrę Faustynę. Ze względu na doktora Silberga, który się zdeklarował nią zająć.
    – O tym Silbergu słyszałam. To uczciwy człowiek. Dobry fachowiec. Do niego mam zaufanie. Chętnie bym widziała siostrę Faustynę w jego szpitalu. Ale nie na Józefowie.
    – A czemuż to?
    – Co ja będę matce wyjaśniała. Matka to wie lepiej niż ja. Matka Irena, przełożona w Łagiewnikach, jest chimeryczna i humorzasta. Jak lubi, to lubi. Ale jak przestanie lubić, to nie do wytrzymania. To taki człowiek, nic nie poradzimy. A Faustyna to mimoza. A nie każdy lubi mimozy. Łatwo się znudzą. Zwłaszcza gdy zaczynają chorować, niedomagać. I śmierdzą. A tak będzie.
    – Ale pytam krótko: matka jest za Krakowem czy przeciw?
    – W naszych Derdach Faustyna ma się dobrze. Dopiero jest kilka dni, a jakby odżyła. Ja bym jej nie ruszała.
    – Ale matka wie, jak to z gruźlikami. Dzisiaj dobrze, a jutro umierają. Tym bardziej, że to nie tylko płuca, ale prawdopodobnie i jelita. A wtedy dochodzą straszne bóle, połączone z torsjami. A więc jest matka za czy przeciw?
    – Powiedziałam już dostatecznie jasno. Jestem przeciw matce Krzyżanowskiej, a za Silbergiem.
    – No to proszę przekazać siostrze Faustynie, że wolą moją jest, by udała się do Krakowa na leczenie.