Biblioteka



3. Sanatorium  na  Prądniku



 


3.


Sanatorium  na  Prądniku



    Weszła matka przełożona.
    – Siostro Faustyno, dzwonił doktor Silberg, że jest separatka. Siostra może tam się udać, kiedy zechce.
    – Jak dobrze, że pan doktor pamiętał. Bo już się niepokoiłam.
    – I mnie się zdawało, że chyba zapomniał. Bo kiedyż to byłyśmy u niego. Pod koniec września. A dziś mamy dziewiąty grudnia.
    – Najważniejsze, że nie zawiódł.
    – Myślę, że nie ma na co dłużej czekać. Niech siostra się spakuje i jedzie.
    Tak też zrobiła. Z pomocą siostry Chryzostomy.
    Przywitały je siostry sercanki w stroju pielęgniarek.
    – Siostry tu pracują?
    – Od lat. I cieszymy się, że będziemy mogły być siostrze pomocne.
    – No to jak tak, to nic tu po mnie – oświadczyła siostra Chryzostoma. – Wracam do Łagiewnik.
    – Myślę, że tak. Dziękuję siostrze za odwiezienie mnie.
    – Separatka nie najlepsza – tłumaczyła siostra sercanka, prowadząc Helenkę przez labirynt korytarzy, schodów, pacjentów, pielęgniarek, salowych, lekarzy. – Ale lepszej nie było.
    – Czemu siostra mówi, że nie najlepsza?
    – Bo w pobliżu oddziału dla mężczyzn. A ci zawsze hałasują. Głośne rozmowy, radio na cały regulator.
    Wreszcie doszły.
    – To tu.
    Siostra otworzyła drzwi i znalazły się w małym, ale przecież miłym pomieszczeniu.
    – Proszę się rozgościć, przebrać i położyć. Ja przyjdę za jakiś czas.
    I wyszła.
    Helenka uklękła przy łóżku. „Dziękuję Ci, że to mi wynalazłeś. Dla mnie i tak to pałac. Dziękuję Ci, że oddałeś mnie w ręce sióstr poświęconych Sercu Twojego Syna”. „A ty rób wszystko, co radzić ci będą doktorzy i siostry” – usłyszała w odpowiedzi.
    Po południu przyszedł doktor Silberg.
    – Cieszę się, że wreszcie mogłem siostrę przyjąć w naszym szpitalu.
    – I ja się cieszę i dziękuję za tę separatkę.
    – Potrzeba czegoś siostrze?
    – Dziękuję, mam wszystko.
    – W razie gdy siostra będzie miała jakieś życzenia, proszę mówić. To na razie. Nie chcę dłużej przeszkadzać.
    – Nie przeszkadza pan doktor, w żadnym wypadku.
    – Życzę dobrego pobytu w naszym sanatorium. I szybkiego powrotu do zdrowia. Jeżeli nawet nie szybkiego, to jednak powrotu.
    – Dziękuję za życzenia.
   
    Doktor przychodził od czasu do czasu na krótszą lub dłuższą pogawędkę. Razu pewnego zapytał Helenkę:
    – Czy to prawda, że siostra rozmawia z Panem Bogiem?
    – Przepraszam bardzo, ale uważam, że każdy człowiek rozmawia z Panem Bogiem. To prawda, że często nie zdaje sobie z tego sprawy, że to Pan Bóg. Ludzie chętnie mówią na przykład o natchnieniach. Ale przecież Pan Bóg wciąż jest z nami i nad nami czuwa. A my możemy się zwracać do niego nie tylko w modlitwie oficjalnej. A On też mówi do nas nie tylko w czasie modlitwy oficjalnej, ale kiedy tylko zaistnieje taka potrzeba. Przecież jest Miłością. Stworzył nas z miłości. I prowadzi nas przez życie pełen miłosierdzia względem nas.
    – Dlaczego siostra upiera się przy słowie „miłosierdzie”, a nie „miłość”?
    – Bo „miłość” pasuje mi, gdy jest partnerstwo. Ale gdy istnieje relacja: Bóg – człowiek, to wtedy „miłosierdzie” wydaje mi się odpowiedniejsze. Bo my nie jesteśmy partnerami Boga, ale tymi głupimi, słabymi zarozumialcami. A On jest Absolutem. Najwyższym Dobrem, Prawdą, Pięknem. Kocha nas. Będąc wyrozumiałym, przebaczającym, cierpliwym.
    – Mówi to siostra tak bardzo chora i tak cierpiąca.
    – Każdy ma swoją drogę, którą mu Pan Bóg wymyślił. Dlaczego taka, dowiemy się, gdy znajdziemy się po tamtej stronie rzeki. Ale wiem to jedno na pewno, że taka droga jak moja jest najlepsza dla mnie z wszystkich możliwych.
    – Po co tyle cierpienia?
    – Dla mojego wzrostu duchowego. Dla mojego być albo nie być człowiekiem. I tak jest ze wszystkimi ludźmi. Każdy ma swoją, najlepszą dla siebie, drogę.
    – Co siostra przez to cierpienie uzyskała?
    – Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Tak jak żaden człowiek nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ma takie życie, a nie inne. Ale wiem, że to jest z ręki miłującego mnie Boga. I jak mogłabym Go przeklinać? Czuję przecież Jego bliskość, Jego obecność, Jego miłość.
    – Czuje siostra Jego obecność? Jego miłość?
    – Czuję. Ale nie fizycznie, tylko duchowo.
    – Jak?
    – Jako pokój, ciszę, światło, mądrość, porządek, bliskość.
    – Widziała kiedyś siostra Pana Boga?
    – Bóg jest Duchem. Pokoju nie da się zobaczyć ani ciszy, można tylko jej doświadczyć. A Jezus chodził między nami jako Człowiek.
    – A że spytam się przy okazji, podobno siostra zobaczyła Jezusa i poleciła namalować obraz według tego, co siostra widziała. Niech siostra mi powie naprawdę: czy siostra widziała Pana Jezusa?
    – I to nie raz.
    – I siostra uważa, że każdy człowiek może zobaczyć Pana Jezusa?
    – W większym czy mniejszym nasileniu. Mniej lub bardziej wyraźnie.