6
RACHEL (która pochylona naprzód, z na wpół rozwartymi ustami
i z nieopisanym przerażeniem na twarzy patrzyła w Judasza,
gorączkowo, urywanym głosem): Ojcowie. Nie wierzcie.
Nie wierzcie mu.
Nie wierzcie! Kłamstwo. Wszystko kłam!
Nie nauczyciel! Myśmy winni!
On wzbraniał nam.
On w cichości.
A my na dachach, na światłości,
myśmy w głos przepowiadali,
że przed wiekami był poczęty
i Święty, Święty, zawsze Święty!
W głos. I będziemy. O będziemy
dalej! Choćbyście krzyżowali!
My padniemy? Przyjdą inni.
Starzy. Młodzi. Wielcy. Mali.
I nauki nic nie zmoże.
Nic! Za późno. Miasto gorze.
Boży Duch! Prawda! Ulicą
w oczach ludzkich słońca świecą!
Najbiedniejsi, najnędzniejsi,
ci, na których nikt nie patrzy
a co ziemicę dźwigają…
ten proch szary… ta sól ziemi…
oni teraz zmartwychwstają!
(przyciskając ręce do serca):
Tu. W sercach. W sercach. Pomału.
Po godzinie. Krok za krokiem.
W izbie swojej. W nędzy swojej.
Gdy brat nie uciska brata,
gdy pomsta na wargach stygnie,
gdy pięść wraża się podwźwignie
i opada nieskrwawiona,
żebrząca o przebaczenie,
gdy odzywa się sumienie,
pamiętajcie: tam jest On:
gdzie-indziej nie skłania głowy!
I nie skłoni! Na tym świecie
liszki mają swoje jamy!
Ptacy mają swoje gniazda!
A On, On jest SYN CZŁOWIECZY,
tedy Jemu trzeba bramy,
do której nikt nie kołata,
bo otworem ciągle stoi
od narodzin aż do zgonu,
a jeżeli raz zawarta,
to otwiera się dla czarta…
On jest dumny, Jemu tronu,
Jemu nieba: serca trzeba!
KAJFASZ (blady od wściekłości): Straże! –
Słońcem lud oświeca?!
RACHEL (do obecnych, wskazując drzwi w głębi):
Na gody w godowej szacie!
KAJFASZ (klaszcząc gwałtownie w dłonie):
Straże! Straże!
(do obecnych): Przecz-że nie wołacie?!
WSZYSCY (którzy z pospuszczanymi głowami
stali jakby żarci wstydem, zrywając się):
Straże!
KAJFASZ: Weselnica! (do czterech siepaczy,
którzy wbiegają z lewej, wskazując Rachelę):
Na gody w godowej szacie!
W niej godowe żary płoną!
Przed świtem ją pochowacie!
Po waszemu! W krwi szkarłacie!
Tak, żeby nie znaleziono!
RACHEL (której siepacze związali ręce i zarzucili
powróz na szyję, ciągnięta ku lewym drzwiom
– w ekstazie):
Na gody w godowej szacie!