Biblioteka




7. Rozumność przyrody
a rozumność ludzi


 


     Uczeni stwierdzają, że inteligencja – ściśle biorąc: zdolności gramatyczne – niektórych szympansów, z którymi zresztą dzielimy 98,5 procent naszych genów, jest porównywalna z inteligencją dwuipółletniego dziecka. Ale nie dotyczy to tylko małp człekokształtnych. Stwierdzono na podstawie eksperymentów, że delfiny nie ustępują szympansom, a nawet je przewyższają samoświadomością.
     Jeszcze większym zaskoczeniem dla badaczy tego problemu były wyniki doświadczeń z papugami i rezusami. I znowu okazało się, że pod niektórymi względami gatunki te dorównują szympansom.
     Oczywiście, jeszcze daleko do ludzkiej inteligencji zwierzętom, a tym bardziej roślinom. A jednak istnieje ona u nich, choć tylko w zalążku. Jeszcze nie w formie dyskursywnego rozumowania. Ale – tak czy owak – są to już zaczątki myślenia.
     Chociaż z drugiej strony, musimy przyznać z pokorą, że pod niektórymi względami zwierzęta i rośliny, jak również cała przyroda nieożywiona, są od nas mądrzejsze i my możemy się od nich uczyć mądrości.
     Możemy obserwować na co dzień, jak w rozwoju inteligencji pomaga zwierzętom wychowanie młodego pokolenia, uczenie zachowań, sposobów życia, karmienia się. Również tradycja przekazywana przez starsze osobniki. A więc za pomocą przekazu kulturowego, a nie genetycznego. Przykładem – tradycje topograficzne, czyli wskazywanie przez starsze osobniki terenów, gdzie można znaleźć źródło pokarmu.
     I tak można by śledzić walkę o życie jednostki, o życie gatunku. W tym celu na przykład każda istota, roślina czy zwierzę, stara się świadomie wyznaczyć swoje obszary nie tylko żerowania, ale szeroko pojętego bytowania i strzec ich pilnie. Tak pies, kot, ptak, małpa, jak inne zwierzęta wytyczają – najchętniej moczem – swoje terytorium i strzegą go, żeby mogły w nim wyżyć i swobodnie egzystować. O to miejsce do życia dochodzi do walk pomiędzy poszczególnymi jednostkami, o to toczą się formalne wojny pomiędzy koloniami owadów – takich jak mrówki czy trzmiele. Tworzą się superkolonie, czyli federacje, celem skuteczniejszego eliminowania wrogów.
     Na podobnej zasadzie dochodzi do walki o władzę w kolonii, mrowisku czy w stadzie, i to nie z powodów czysto ambicjonalnych, ale ze względu na dobro społeczności.
     Może to za dużo powiedziane, gdy określamy te zdolności zwierząt, roślin czy przyrody nieorganicznej słowem „inteligencja”. Nawet gdy mówimy na przykład, że jakieś zwierzę, roślina czy komórka „jest świadome”, „porozumiewa się”, „wie”, „strzeże”, „stara się”, „poświęca się” – choćby wtedy, kiedy matka broni swoich małych. Bo zbyt wiele jest w tych słowach naszych ludzkich treści i skojarzeń. One zdają się sugerować, że rośliny i zwierzęta odczuwają i przeżywają to samo i tak samo jak my.
     Czy jednak ta rozumność przyrody ożywionej i nieożywionej jest identyczna z rozumnością człowieka? I tak, i nie. Bo jest to początek jakiegoś życia duchowego, które w gatunku homo sapiens występuje w doskonalszej formie. I to nasze ludzkie życie duchowe nie jest niczym innym jak tylko udoskonaloną formą tak zwanego instynktu – a naprawdę rozumności – roślin i zwierząt. I to, co w nas jest w pełni, to już w roślinach, czy nawet w przyrodzie nieożywionej jest w zaczątku. Ale musimy stwierdzić, że jest to inny rodzaj myślenia i przeżywania. Przecież inaczej widzi mucha, inaczej słyszy nietoperz, inaczej odbiera świat pies, inaczej karmi się komar. Ale przecież zarówno koty, jak kwiaty i trawy odróżniają człowieka przyjaznego im od nieprzyjaznego. Tak więc jest to ten sam, a zarazem nie taki sam sposób przeżywania świata.
     Jednak uważamy, że z tą rozumnością trzeba być ostrożnym. Jesteśmy w stanie przyznać jakąś rozumność człekokształtnym. Bo przecież są wyposażone w czaszkę i mózg znajdujący się w niej. Na tej samej zasadzie przyznać możemy rozumność – z przymiotnikiem „zwierzęcą” – gadom czy ptakom, które się mogą legitymować podobnymi akcesoriami.
     Ale jak mówić o rozumności traw, krzewów, drzew? Można by żartobliwie powiedzieć: jeszcze w najlepszej sytuacji są kasztany, dęby, leszczyna, a zwłaszcza orzech włoski, który ma owoce podobne do czaszki ludzkiej, a wnętrze do ludzkiego mózgu. Ale gdzie szukać mózgu u róży, mchów, w deszczu, w chmurach, gwiazdach? Tutaj nasze rozumowanie przypomina rozumowanie ludzi, którzy chcieliby, aby słonie malowały piękne obrazy olejne. Dopiero wtedy będzie można mówić o tym, że są wrażliwe na sztukę. Jeszcze krok i będziemy mieli pretensje, że delfiny porozumiewają się jakimiś piskami, zamiast mówić ludzkim językiem, a najlepiej po angielsku.
     Zwierzęta, jak i rośliny na swój sposób objawiają poczucie piękna. Wystarczy przyjrzeć się zwyczajnemu wróblowi. Zresztą o tym mówił już Jezus – że nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był ubrany jak lilie.
     Oczywiście, pytania, gdzie jest mózg trawy czy oceanu, wody, czy choćby kropli rosy, pozostają na razie bez odpowiedzi. Przecież nawet trudno w każdym z nich doszukać się białka, które – naszym zdaniem – jest elementem składowym każdego mózgu. Możemy tylko stwierdzić, że przed nami takich i tym podobnych pytań, które pozostają na razie bez odpowiedzi, jest wiele. Ale należy ufać, że z czasem znajdziemy na niektóre odpowiedź, odkryjemy, gdzie mieści się „rozum” słońca, powietrza czy galaktyk.