Biblioteka



4



 


       KTÓRA NAUKA MOŻE UDOWODNIĆ, 
            ŻE PAN BÓG JEST ALBO ŻE GO NIE MA


 
     Już zapomniałem, co to była za audycja. Spikerka zaczęła odczytywać ankietę-pamiętnik jakiejś dziewczyny. „Nie wiem, jak nowoczesna dziewczyna może uwierzyć, że świat powstał w ciągu sześciu dni – pisała autorka – nie wiem, jak nowoczesna dziewczyna może wierzyć w Boga, jeżeli nauka zaprzecza wierze”. Ruszyło mnie. „Kochana, ty nie jesteś nowoczesna, tylko po prostu głupiutka, ot co” – mruknąłem. Byłem wściekły. Po chwili, gdy się uspokoiłem, doszedłem do wniosku, że choć moje powyższe stwierdzenie nadal podtrzymuję, to jednak ono nic nie rozwiązuje: po prostu trzeba, chociażby szkicowo, omówić stosunek nauki do religii, co też niniejszym spełniam.
     Dziewczyna nie powiedziała tego wyraźnie, ale niewątpliwie miała na myśli nauki empiryczne, takie jak fizyka, chemia, biologia. Zastanówmy się nad tym, co to jest nauka empiryczna.
     Zacznijmy od początku: człowiek obserwuje jakieś zjawiska i dochodzi do pewnych  z d a ń  s z c z e g ó ł o w y c h  tego typu, jak: dzisiaj świeci słońce. Do zdań szczegółowych dochodzi również człowiek, wykonując doświadczenia, np. upuszcza przedmiot i stwierdza, że spada on z coraz większą szybkością; posypuje pole azotniakiem i obserwuje, że na tym polu wyrosła dorodniejsza pszenica; wkłada do wody rozpalony pręt żelazny i spostrzega, że staje się on bardziej łamliwy. Jeżeli spostrzeżenie powtarza się w większej liczbie wypadków, człowiek próbuje sformułować  u o g ó l n i e n i e,  np.: „przez włożenie rozpalonego żelaza do zimnej wody żelazo się hartuje”; „przez posypanie pola azotniakiem otrzymujemy lepsze zbiory pszenicy”.
     Nie każde uogólnienie jest prawdziwe, np. nie każde pole posypane azotniakiem daje lepsze zbiory pszenicy. Jeżeli zdanie ogólne sprawdza się w każdym wypadku, nazywamy je  p r a w e m.  Wyrażając się ściśle: prawo empiryczne jest to zdanie ogólne wypływające z obserwacji, stwierdzające stałe relacje między zjawiskami.
     Następnym krokiem w badaniu naukowym jest  h i p o t e z a.  Jest ona wynikiem usiłowań, by odpowiedzieć na pytanie  j a k  bądź też  
d l a c z e g o  tak jest, czyli jak bądź też dlaczego takie relacje zachodzą. Inaczej mówiąc: hipoteza jest to przypuszczenie o domniemanym stanie rzeczy. Dalsze obserwacje i doświadczenia mogą hipotezę obalić. Tak się stało np. z hipotezą, że atom jest najmniejszą i niepodzielną cząstką materii. Jeśli hipoteza zostanie potwierdzona przez doświadczenie, to w wypadku, gdy dotyczy zjawiska jednostkowego, zamienia się w pewne zdanie szczegółowe (np. stwierdzenie istnienia planety Neptun); gdy dotyczy zjawisk ogólnych – zamienia się w prawo. Oczywiście nie dzieje się to często i niełatwo jest do tego dojść. Bywa tak, że nawet od dawna znane zjawiska dopuszczają wieloraką możliwość interpretacyjną i następne doświadczenia wcale jej nie upraszczają.
     Z kolei  t e o r i a  jest to usystematyzowany zbiór praw, hipotez, zdań szczegółowych odnoszących się do pewnego zagadnienia.
     To są wszystkie elementy, z których składa się nauka empiryczna.
     Teraz pytam: czy taka nauka może orzekać o istnieniu albo nieistnieniu Boga? Wybacz, ale na jakiej podstawie, z czego można taki wniosek wyciągnąć? Z kształtu zęba mamuta, z prawa Ohma czy z teorii elektryczności? Jeżeli jakiś człowiek nauki twierdzi, że nie wierzy w Boga, to mu wolno; jeżeliby twierdził, że nauka zaprzecza istnieniu Boga – wychodzi poza jej kompetencje.
     Żadna nauka empiryczna nie jest w stanie ani udowodnić, ani zaprzeczyć istnieniu Boga. Jest to niemożliwe z metodologicznego punktu widzenia. We wszystkich naukach szczegółowych badamy bezpośrednie związki między zjawiskami, badamy bezpośrednie przyczyny, a raczej warunki decydujące o danym zjawisku. Operujemy zjawiskami i ich zależnościami mieszczącymi się w obrębie świata naturalnego. Te nauki nie mają możliwości sięgania poza ten świat. Nie można za ich pomocą stwierdzić istnienia Boga albo temu faktowi przeczyć.
     Jedyną nauką, która może sięgać poza świat materialny, jest filozofia. Ta nauka nie zajmuje się wycinkiem rzeczywistości, ale tłumaczy całą rzeczywistość: wszystko, co jest. Nie opiera się bezpośrednio na doświadczeniach zmysłowych. Tu działa rozum, posługując się podstawowymi prawami bytu i myślenia. Za ich pomocą tłumaczymy i wyjaśniamy rzeczywistość. Pomówimy zresztą jeszcze o tym.
     Ale wróćmy do dziewczyny z radia, do sześciu dni, w ciągu których – według niej – został stworzony świat. Ona tutaj weszła na teren prawd objawionych przez Boga. Wyjaśnimy po kolei:
     Człowiek, który wierzy w Objawienie, to jest człowiek, który przyjmuje, że Bóg nie tylko istnieje, ale że również objawiał ludziom prawdy zbawcze przez swoich wysłanników, wybrańców czy „ludzi bożych”. Nie o nich tu zresztą teraz chodzi. Chodzi o te prawdy, które człowiek wierzący uznaje za zbawcze. Chcę ci zwrócić uwagę na to sformułowanie: „prawdy zbawcze” albo inaczej mówiąc: „prawdy religijne”. Chciałbym, abyś o tym nigdy nie zapomniał. Bóg objawiał ludziom nie prawdy naturalne, ale te, które są im potrzebne do osiągnięcia zbawienia. Tylko te i żadne inne. Takie jak prawda o życiu wiecznym, o Trójcy Przenajświętszej, o grzechu, o Odkupieniu. Do tego typu prawd na pewno nie należy zagadnienie, jak powstał świat albo człowiek. Prawdy wiary wybrańcy Boży podawali ludziom w rozmaitych formach literackich, często w postaci opowiadań dydaktycznych czy nawet poezji. Ten fakt był powodem wielu nieporozumień, jak chociażby w wypadku dziewczyny z radia.
     Czy prawdy naukowe mogą sprzeciwiać się religijnym albo prawdy religijne naukowym? Jak wynika z tego, co powyżej powiedzieliśmy, jest to niemożliwe po prostu dlatego, że się nie spotykają.


*
*     *


     Właściwie trzeba by już kończyć. Przyznam się, że dość trudno jest mi oderwać się od tego tematu. Pozwól, że zakończę metaforą.
     Było Królestwo Płaszczyzny. Obywatele tego królestwa, to jest figury miały rozmaite kształty: regularne – kwadraty, prostokąty, koła, trójkąty, wieloboki – i nieregularne. Były wielobarwne i jednobarwne. Mogły się porozumiewać, poruszać – wszystko oczywiście w wymiarach płaszczyzny. Były figury, którym wystarczało to, że istnieją, ale były i takie, które badały naturę swojej płaszczyzny. Doszły do rewelacyjnych wniosków. Doszły do wniosku, że tak one, jak i cała Płaszczyzna są częścią  o b j ę t o ś c i:  rzeczywistości, która nie jest dwuwymiarowa, ale – chociaż tego nie jest w stanie wyobrazić sobie figura dwuwymiarowa – jest trójwymiarowa. Nie dość na tym. Doszły do wniosku, że figury na Płaszczyźnie, np. prostokąty, koła, trójkąty, są tylko śladami przecięcia się z Płaszczyzną brył takich, jak graniastosłupy, stożki, ostrosłupy. Były takie figury, które przejmowały się tymi wieściami, ale były i takie, które mówiły, że jeżeli nie można widzieć ani zbadać objętości, to ona nie może istnieć. A zresztą mają dość kłopotów na własnej Płaszczyźnie.
     Jesteśmy jak te figury geometryczne na płaszczyźnie, niezdolne do pełnego ujęcia i zrozumienia  o b j ę t o ś c i.  Dochodzimy jednak do jej istnienia na drodze rozumowej na podstawie obserwacji rzeczywistości świata i rzeczywistości swojego człowieczeństwa. Z drugiej strony napotykamy ludzi głoszących – ich zdaniem – prawdy przekazane im przez Boga.
     Przyjęcie istnienia świata pozazmysłowego to jest przyjęcie wielkiej  R z e c z y w i s t o ś c i.  Ta postawa nie zaprzecza rzeczywistości widzialnej, tylko traktuje ją jako jedynie  c z ę ś ć  rzeczywistości. Przy tej postawie wszystkie prawa rzeczywistości widzialnej obowiązują nadal, ale wytłumaczenie i pełne uzasadnienie znajdują dopiero w przedłużeniu do praw wielkiej  R z e c z y w i s t o ś c i.  To przyjęcie wielkiej  R z e c z y w i s t o ś c i  tłumaczy nam sens istnienia świata i każdego człowieka, śmierć i cierpienie, nadaje ostateczną wagę naszym czynom.