Biblioteka



24





       TO NIE PAN JEZUS NAPISAŁ EWANGELIE



     Czasem przyłapuję się na stwierdzeniu oczywistego faktu: Jaki Jezus był mądry. To nasunęło mi się również wtedy, gdy myślałem o kształtowaniu przez Niego Apostołów: o wychowywaniu ich do pracy apostolskiej.
     Apostołowie na pewno głęboko wierzyli, ale w pewien sposób „dla siebie”. Byli jak powój trzymający się dębu. Chodzili z Jezusem po ziemi palestyńskiej, patrzyli na cuda, słuchali zwycięskich Jego potyczek z faryzeuszami, saduceuszami – i wszystko to na pewno bardzo się im podobało. Żyli w poczuciu absolutnego bezpieczeństwa. Nie wiedzieli, co ich czeka. Nie wiedzieli, że gdy Jezus odejdzie, będą musieli już iść sami, aby nauczać rozmaite narody. On to wiedział i chciał ich do tej pracy przygotować.
     Może zaczęło się tak: Był wieczór. Ognisko z suszonego nawozu wielbłądziego tliło się jeszcze w mroku. Apostołowie układali się do snu. W pewnej chwili Jezus powiedział:
     – Będziemy szli przez miasteczka. Zrobimy jednak inaczej niż to bywało dotąd. Nie pójdziemy wszyscy razem. Ja wyjdę później, a wy przede mną, po dwóch. I w takim porządku: do pierwszego miasta pójdzie was dwóch, do drugiego ci, do następnego tamci.
     Zaskoczenie Apostołów było absolutne.
     – Jak to? Sami? Bez Ciebie? Po co?
     – Powiecie ludziom, że Ja przyjdę za wami. Po prostu, zapowiecie moje przybycie. A wchodząc do domów, pozdrawiajcie mieszkańców, mówiąc: „Pokój temu domowi”.
     Poszli, bo co mieli robić. Po drodze może kłócili się, kto ma pierwszy mówić: ty, bo ty jesteś starszy, ty, bo ty jesteś pierwszy, do którego się Jezus zwrócił. Może nawet dla rozstrzygnięcia sporu zagrali w kości. Aż weszli do pierwszego domu. Kobieta czesała dziecko.
     – Pokój temu domowi.
     – A pokój, pokój. – Ujrzała stojących w drzwiach dwóch mężczyzn ubranych bardziej niż skromnie.
     – Czego chcecie? Do męża? Męża nie ma, poszedł na robotę.
     – Nnnie. Myśmy przyszli powiedzieć…
     – Przysłał was ktoś?
     – Tak. Tak. Jezus z Nazaretu.
     – Któż to taki? Nie znam Go. Nic o Nim nie słyszałam.
     – On jest nauczycielem.
     – Nauczycielem? Chyba nie mówicie o Janie znad Jordanu?
     – Nie, ale Jan Go zapowiedział. Wskazał na Niego.
     – A skąd o tym wiecie? Znaliście Jana?
     – My jesteśmy, nie, byliśmy jego uczniami.
     – Wy jesteście jego uczniami? Możecie nam o nim opowiedzieć? To siadajcie, zaraz poproszę sąsiadki, niech przyjdą i też posłuchają.
     Najtrudniej było w pierwszym domu, później już coraz lepiej.
     Potem, gdy się spotkali razem przy Jezusie, opowiadali Jemu i sobie nawzajem o tym, czego doświadczyli.
     – Niestety, nam nie bardo dobrze szło.
     – A nam doskonale.
     – Co mówiliście?
     – Przekonaliśmy się, jak wielką popularnością cieszy się Jan Chrzciciel i zawsze od niego zaczynaliśmy. Długo i obszernie. A potem już wszystko było proste. Opowiadaliśmy, jak Jan wskazał nam Jezusa z Nazaretu jako oczekiwanego Mesjasza i jak nam polecił iść za Nim. Potem mówiliśmy o cudach, które widzieliśmy, o dyskusjach Jezusa z faryzeuszami, ale najchętniej słuchano przypowieści, zwłaszcza o synu marnotrawnym, o miłosiernym Samarytaninie, a ze zdarzeń: o wypędzaniu szatana z opętanych.
     Taka „praktyka” miała dla dalszego rozwoju Apostołów ogromne znaczenie. Po pierwsze, ujrzeli problem: problem apostołowania. Zaczęli słuchać tego, co Jezus mówił, patrzeć na to, co się wokół nich działo, pod tym kątem, że to może im kiedyś posłużyć w późniejszym ich nauczaniu. Zaczęli starać się zapamiętywać charakterystyczne wypowiedzi Jezusa, ciekawsze fakty, które mogłyby zainteresować ewentualnych przyszłych ich słuchaczy. Być może, że niektórzy uczniowie poczęli robić jakieś notatki.
     Ale nie to było najważniejsze. Ta „praktyka” zmusiła ich do tego, żeby sobie dać jasną odpowiedź na pytanie: dlaczego poszli za Jezusem, kim On dla nich jest, i tę odpowiedź przetłumaczyć na formę wezwania wobec tych, do których teraz się zwracali, których chcieli przekonać, żeby uznali Jezusa. Ta prosta misja, którą im Jezus zlecił, zmusiła ich do zdania sobie sprawy z istoty apostołowania: to nie może być opowiadanie nawet bardzo interesujących zdarzeń z życia Mistrza z Nazaretu czy nawet bardzo głębokich Jego nauk – to musi być ukazanie, kim Jezus jest, jaka jest Jego funkcja w życiu narodu żydowskiego, ludzkości i każdego człowieka. Trzeba Go ukazać ludziom jako Zbawiciela, jako tego, ku któremu zmierzała cała historia ludzkości, który daje nowe prawo, nowe życie: Łaskę.
     To wszystko zaczęło w nich kiełkować w czasie „praktykowania” apostolskiego przy boku Jezusa, to wybuchnęło przez Zesłanie Ducha Świętego i okrzepło w ciągu późniejszej pracy. Poszli na cały świat, głosząc – jak to powie człowiek, który naraz pojawił się w ich gronie: Szaweł-Paweł – „Jezusa i ukrzyżowanego, dla pogan głupstwo, dla Żydów zgorszenie”.
     Zanim dojdziemy do powstania Ewangelii, należy zdać sobie sprawę z jeszcze jednego ważnego faktu: apostołowanie w szerokim tego słowa znaczeniu nie było wyłączną sprawą tej małej grupy ludzi wybranych przez Jezusa. Nie ograniczało się również do tych, na których Apostołowie „kładli ręce”, przekazując im swoją misję. To była sprawa wszystkich, którzy uwierzyli. Apostołowano nie tylko słowem, ale posługiwano się w bardzo powszechny sposób pismem.
     Utarł się obraz Apostołów jako prostaków niepiśmiennych, a społeczeństwa żydowskiego tamtych czasów jako analfabetów. Nic bardziej błędnego. Umiejętność czytania i pisania była bardzo rozpowszechniona. Wykorzystywali tę okoliczność chrześcijanie. Powstało niesłychanie dużo pism i to najróżniejszego typu, głoszących prawdę Chrystusową.
     Czas biegł. Rosła liczba wyznawców, ale i rosła liczba prześladowań, ginęli Apostołowie. I na tym tle powstało zapotrzebowanie ze strony wierzących, aby zostało spisane to, co ci ludzie – świadkowie najbardziej autentyczni – widzieli i słyszeli. Ażeby oni wrócili pamięcią jeszcze raz do tych zdarzeń historycznych, na których opiera się wiara wszystkich chrześcijan. Odpowiedzią na to zapotrzebowanie są Ewangelie, a ściśle mówiąc, spisane katechezy głoszone przez św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza i św. Jana.
     Niejednokrotnie usiłowano na podstawie Ewangelii stworzyć portret Jezusa, napisać Jego życiorys. To się udawało tylko w jakiejś mierze, ale nigdy w pełni. Właśnie dlatego, ,że Ewangelie mają zupełnie inny charakter. W nich Jezus historyczny jest widziany oczyma Apostołów głoszących Jezusa dawcę zbawienia, Jezusa źródło Łaski. W tym ujęciu nie jest ważna chronologia, wymienianie wszystkich etapów życia, informacja, ile Jezus miał wzrostu i jak wyglądała Jego twarz, ani nawet ile żył lat. Ważne jest dla nas to, że Jezus jest naszym Zbawicielem.