Biblioteka



8






SUMIENIE



Twój rachunek sumienia


     Jak wygląda rachunek sumienia naszej kształcącej się młodzieży? Jak wygląda twój rachunek sumienia?
     „Kilka razy opuściłem pacierz”. „Wzywałem imienia Pana Boga nadaremno”. Cały stosunek do rodziców załatwiony zdawkowym stwierdzeniem: „Byłem nieposłuszny rodzicom”. Z piątego przykazania chyba: „Parę razy przezywałem”. Z szóstego na wszelki wypadek: „Myślałem o rzeczach nieskromnych”. Z siódmego oczywiście nic – „Z zasady nie kradnę”. Z ósmego: „Parę razy kłamałem”. To byłoby mniej więcej wszystko… Sięganie do wad głównych (określonych błędnym pojęciem grzechów głównych i mylonych z grzechami ciężkimi) to już jest „wyższa filozofia średniowiecza” i z lekkim sercem można ją pominąć. Całość przypomina do złudzenia rachunek sumienia dziecka.
     I tu uparcie drąży człowieka jakiś wielki niepokój: że to jest fałsz, że taki rachunek sumienia obejmuje tylko fragment życia, a jego całość nie podlega w ogóle kontroli.
     Sumienie określamy jako sąd rozumu, orzekający o wartości moralnej naszych czynów. Zastanów się: czy obejmujesz oceną moralną wszystkie swoje czyny, czy może pomijasz znaczną ich część. Ocena moralna to ocena z punktu widzenia: dobro – zło, miłość – brak miłości, czyli grzech.
     Aby ujrzeć grzech, a wiec brak miłości w twoim zwyczajnym dniu, musisz wiedzieć, na czym polegać ma twoja miłość. Stosunkowo łatwo jest uchwycić brak miłości np. u lekarza, u szofera. Oni stykają się bezpośrednio z ludźmi, w konkretnych sytuacjach: ich miłość albo brak miłości są prawie namacalne.
     Dziewczęta i chłopcy uczęszczający do szkoły żyją życiem „nienormalnym” – przygotowują się dopiero do służenia ludziom. Niestety, najczęściej nie zdają sobie sprawy, że od ich obecnej nauki jest uzależnione życie ludzi, których będą leczyć, odkrycia naukowe, pewność obliczeń, oryginalność koncepcji, usprawnienia pracy, których mają dokonać. Trudno jest im zbudować przęsło myślowe, pozwalające dostrzec zależność przyszłej pracy od obecnej solidności w nauce. A nawet dorosłych ogarnia oburzenie, gdy słyszą o jakimś lekarzu dopuszczającym się nadużyć na pacjencie, o szoferach-chuliganach, którzy łamią przepisy drogowe albo niszczą sprzęt, ale nikt się nie oburza, a przynajmniej nie w takim stopniu, gdy słyszy, że jakiś młody człowiek się nie uczy.
     W życiu każdego człowieka trzeba umieć znaleźć punkt ciężkości, sprawdzian jego wartości. W życiu kształcącej się młodzieży takim sprawdzianem jest wykorzystanie czasu na naukę.
     Ciekawe jest, że gdy podczas spowiedzi ksiądz zapyta: „A jakie miałeś wyniki na półrocze?” powstaje zdumienie: „O tym na spowiedzi?” A gdy ksiądz zapyta jeszcze: „Dlaczego masz takie słabe stopnie? Czy nie mogłeś uzyskać lepszych wyników? Czy naprawdę brak ci zdolności, czy też mało się uczysz? Ile godzin dziennie się uczysz?” – to na usta młodego człowieka prawie ciśnie się uwaga: „Jaki ten ksiądz ciekawy!” Paradoks!
     A przecież tak jest. Wyrazem twojej miłości w tej chwili jest przygotowywanie się do pracy, którą będziesz kiedyś spełniał dla dobra ludzi. A więc twoja miłość to jest wykorzystanie czasu w ciągu każdego dnia na jak najbardziej intensywną naukę.
     Dlatego też codziennie, po wieczornym pacierzu powinieneś zadać sobie dwie serie pytań.
     Pierwsza seria:


     Jak  d ł u g o  wstawałem?
     Jak  d ł u g o  jadłem śniadanie?
     Jak  d ł u g o  szedłem do szkoły?
     Jak  d ł u g o  jadłem obiad?
     Jak  d ł u g o  uczyłem się po południu?
     Jak  d ł u g o  byłem poza domem? itd.


     Druga seria pytań:  J a k  wykorzystałem czas przeznaczony na dane czynności – czy robiłem je aby zbyć, czy wykonałem „na 100 procent”?


     A więc:  J a k  ubierałem się?
     J a k  myłem się?
     J a k  słuchałem wykładów, i to nie tych profesorów, którzy mają twardą rękę, ale tych, którzy nie potrafią audytorium opanować?
     J a k  odrabiałem lekcje po południu? Czy to nie było wyglądanie przez okno albo wpatrywanie się z podpartą głową w gwóźdź na ścianie? itd.


     Tak ma wyglądać twój wieczorny rachunek sumienia. Ma być ujęty nie według przykazań, ale chronologicznie: przejdź dzień od rana do wieczora pod kątem twoich obowiązków.