Biblioteka



24






SPECJALIZACJA


A kim ty chcesz być?


     Dlaczego się uczysz? Może powiesz, że nie wiesz, o co chodzi? A więc stawiam pytanie jaśniej: Kim chcesz być? Co będziesz robił po skończeniu nauki?
     Czy wiesz już do czego zmierzam? Chodzi mi o to, czy widzisz sens swojej nauki, czy już teraz łączysz ją z konkretnym celem życiowym?
     Stawiałem te pytania wielu uczennicom i uczniom szkół średnich i doszedłem do wniosku, że w dużym procencie młodzież nie wie, po co się uczy. Starsi ludzie dziwią się, denerwują, oburzają, ale młodzież naprawdę nie wie. Dorośli doświadczyli na własnej skórze, co to znaczy np. nie znać obcych języków, bo próbowali poszerzać swoje wiadomości i przekonali się, jak mało dzieł fachowych jest w języku polskim i jak bardzo jest trudno dalej się kształcić.
     Ktoś mi kiedyś przedstawiał projekt nowego typu szkoły. Dzieci przychodzą na naukę, idą do szatni i tam przebierają się w ubrania robocze. Jedni w kombinezony mechaników, inni w fartuchy piekarzy, inni w kitle pielęgniarzy itd. i rozchodzą się do swoich „zakładów pracy”. Może spytasz: „Czy robią to również małe dzieci z pierwszych klas?” Tak. Tylko one posługują się na razie zabawkami – modelami, opracowanymi przez naukowców-psychologów.
     Każde dziecko może się przyłączyć do takiej grupy, jaka mu się podoba. Po jakimś okresie nauczania wybiera ono w końcu dział odpowiadający jego zainteresowaniom i potem już tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku przychodzi do szkoły, wkłada na siebie ubranie robocze, przypuśćmy mechanika i wraz z nauczycielem i innymi chłopcami włazi pod samochód.
     Inny uczeń idzie do piekarni, miesza ciasto, robi kremy, inny podlewa kwiatki i sadzi rzodkiewkę, a jeszcze inny w oborze doi krowy i wypróbowuje nowoczesne metody hodowli kurcząt.
     Jak obserwacja wykazuje, dzieci ogromnie przywiązują się do swojej pracy i przejmują się nią. Doczekać się nie mogą, kiedy skończą się wakacje. „Bo trzeba montować panewkę albo zobaczyć, jak się udała nowa odmiana agrestu”.
     Powiesz: „To taka szkoła? Czy oni się nie uczą rachunków, geografii, historii?” A tak, uczą się. Rachunków muszą się uczyć, ponieważ trzeba policzyć np. jaja, które kury zniosły, albo zęby na kołach zębatych w skrzyni biegów. Geografii choćby dlatego, aby wiedzieć, skąd sprowadzić potrzebne części maszyn albo nowe odmiany roślin, które warto by w kraju zaaklimatyzować; historii – przy okazji np. rozwoju motoryzacji lub uprawy ziemniaków. Chłopiec, który wychodzi z takiej szkoły podstawowej, ma w małym palcu znajomość samochodu albo też doskonale potrafi wypiekać rozmaite ciastka. Po jej ukończeniu może iść do pracy albo też może się kształcić w liceum tego samego typu. Tam kontynuuje się program szkoły podstawowej. A więc np. pokazuje się na tablicy lub pod mikroskopem, co się dzieje w garnku, gdy do mąki dodaje się drożdży, albo też jakie procesy zachodzą w stali przy podgrzaniu do pewnej temperatury.
     Może powiesz: „Gdyby istniały takie szkoły, to by było inaczej. Czemu ich nie wprowadzą?” Odpowiem ci: Bo to nie są w pełni „dobre” szkoły. Podają obraz świata zbyt wąski, za bardzo „wyspecjalizowany”, a zarazem w zbyt małym stopniu kształcą umiejętność myślenia teoretycznego, tego, co nazywamy inteligencją ogólną. Szkoła taka może wykształcić dobrych fachowców – techników, nie wychowa natomiast ludzi o szerokich horyzontach myślowych.
     To nie znaczy, że nie masz myśleć o swoim przyszłym zawodzie. Jak najbardziej powinieneś. Musisz odkryć swój przyszły zawód, swoje zainteresowania. Powinieneś prenumerować jakieś czasopismo, które będzie systematycznie rozbudowywało twoją wiedzę o przedmiocie twoich zainteresowań. Musisz sobie kompletować biblioteczkę zawodową, majsterkować, zbierać, kolekcjonować, budować modele. To ma być twoją pasją. Ma ci pomóc odnaleźć twój przyszły zawód.