Biblioteka



26






S P R A W I E D L I W O Ś Ć




PRAWA BLIŹNIEGO


Rodzina człowiecza


     Małe miasteczko. Niedziela po południu. Pada deszcz. Z framug okiennych łuszczy się lakier. Za brudnymi szybami zabłocony świat. W pokoju parno, hałas. Ciasno od gratów, od ludzi. Brak siły, aby wziąć książkę do ręki. Wobec tego trzeba wyjść. Ręce wepchnięte w kieszenie spodni. Postawiony kołnierz marynarki. Z mgły wychodzi kilka podobnych sylwetek. Dokąd iść? Martwota. Deszcz siąpi. Jedyne życie w barze. Co chwila bucha stamtąd hałas przez otwierane drzwi. Albo ciupać w karty u kolegi przy cienkim winie lub wódce zagryzanej piwem do następnego dnia, kiedy trzeba jechać do roboty w fabryce.
     Tyle jeszcze takich miasteczek i wsi. Tylu jeszcze takich ludzi.
     Poruszył cię pewnie nieprzyjemnie ten obrazek. To dobrze. Nie mów, że to nieprawda. Tak często bywało, a i teraz – choć rzadziej – jest jeszcze. Fakty takie i tym podobne nie dawały i coraz bardziej nie dają ludziom spać.
     Bardzo chętnie powtarza się zdanie, że ludzkość postępuje szybko naprzód w rozwoju myśli, zwłaszcza techniki, ale pod względem moralności stoi w miejscu albo nawet się cofa. Zdaje mi się, że nie ma nic bardziej fałszywego. Ludzkość naprawdę poczyniła kolosalne postępy na polu moralności, wyraźniej mówiąc: na polu realizowania uprawnień człowieka. Świadczą o tym wszystkie urządzenia społeczne, od izb porodowych, przychodni przeciwgruźliczych, onkologicznych, reumatologicznych, poprzez higienę pracy w fabrykach, akcję przeciw hałasowi na ulicach, aż po pomoc krajom gospodarczo zacofanym, aż po zmniejszenie ilości godzin pracy. Misjonarze już nie muszą się upominać u rządów kolonialnych o ludzkie traktowanie ras kolorowych. (Bo już zresztą nie ma kolonii). Opieka nad trędowatymi nie spoczywa wyłącznie w rękach zrzeszeń religijnych. Zgoda: były zbrodnie reżimu hitlerowskiego, ale równocześnie była jednoznaczna potępiająca je opinia całego świata, był niespotykany w dziejach ludzkości proces norymberski. Człowiek poprzez wieki coraz bardziej „dorasta” do myślenia o drugim człowieku, a dzisiaj zjawisko to występuje silniej niż kiedykolwiek dotąd. Chcemy, aby każdy – niezależnie od koloru skóry, narodowości i światopoglądu – mógł swobodnie żyć. Aby nie był głodny i nieubrany. Aby miał mieszkanie zdrowe i przyjemne, aby mógł założyć rodzinę. Aby czuł się bezpieczny w swoim bytowaniu. Aby poza pracą zawodową miał czas na pełny rozwój swojego człowieczeństwa przez obcowanie z kulturą całego świata.
     Nie możemy już znieść podziału na ludzi „wyższych” i „niższych”, na takich, którzy mają pracować, i takich, którzy żyją kosztem pracy innych. Nie możemy już myśleć spokojnie o tym, że ktoś pracuje w warunkach urągających wszelkim zasadom higieny. Jest nam ciężko jeść i mieszkać wygodnie, jeśli wiemy, że gdzieś – chociażby na drugiej półkuli – żyją głodni i niemający dachu nad głową. Już nam trudno cieszyć się osiągnięciami literatury, gdy wiemy, że są ludzie, którzy nie umieją czytać i pisać.
     Gdy jakiś kraj zniszczy posucha, powodzie czy tajfun, gdy grozi ludności głód albo nędza, wtedy powstają komitety, jakieś błyskawiczne akcje, które usiłują pomóc w nieszczęściu. Ludzkość stworzyła ONZ – organizację, która ma na celu nie tylko czuwać nad pokojem świata, ale również stać na straży praw człowieka i nieść pomoc ludom gospodarczo i kulturalnie zacofanym.
     Nie jesteśmy zbiorem jednostek samotnie obok siebie żyjących, ale tworzymy jeden wielki organizm, który jest chory albo zdrowy, a to zależy od zdrowia albo choroby jego członków.
     Jesteśmy jednością i to nie tylko w teraźniejszości. To, że w tej chwili mieszkamy w domach, jest zasługą nie tylko ludzi obecnie żyjących, którzy je postawili, ale i naszych przodków, którzy wynaleźli cement, cegłę, żelazo, sposób budowania. Chodzimy po ulicach, jeździmy autobusami, palimy lampy elektryczne, gotujemy na gazie, jesteśmy ciągle otoczeni miłością, myślą, troską naszych poprzedników. Nasi następcy z kolei będą korzystali z dorobku naszego. Ludzkość jest organizmem, który zaistniał w chwili powołania do życia pierwszej pary ludzkiej i którego historia skończy się ze śmiercią ostatniego człowieka.
     Stąd też jesteśmy między sobą tak współzależni. I dlatego, jeżeli leniuchujesz, jeżeli czynisz źle – i odwrotnie, jeżeli pracujesz, jeżeli czynisz dobrze – to ten fakt nie dotyczy tylko ciebie. Przez każdy twój czyn ludzkość maleje duchowo i materialnie albo rośnie.
     Na straży tych i tym podobnych uprawnień człowieka stoi sprawność albo inaczej: cnota kardynalna sprawiedliwości i cnota miłości bliźniego. Jedna i druga obejmuje wszystkich ludzi, tylko jak do miłości skłania nas wartość bliźniego w jego odniesieniu do Boga, tak obowiązek sprawiedliwości nakładają na nas uprawnienia drugiego człowieka.
     Sprawiedliwość wymaga stałego liczenia się z nimi, jest więc – innymi słowy – stałym usposobieniem woli, aby każdemu oddać to, do czego on ma prawo. Każdy zaś człowiek ma prawo do życia, do własności, do wolności, do dobrego imienia, do prawdy.
     Wchodząc w zagadnienia szczegółowe, można mówić o sprawiedliwości w stosunkach pomiędzy pojedynczymi ludźmi, pomiędzy jednostką a społeczeństwem (rodzina, naród, państwo, Kościół) i poszczególnymi społeczeństwami.