Biblioteka



32



 


PRAWO DO WOLNOŚCI



Wychowywanie


     Na jednej z lekcji etyki rozmowa zeszła na temat wychowywania dzieci. Zdecydowana większość tak dziewcząt, jak chłopców opowiedziała się za surowym kierunkiem wychowawczym. Niesłychanie mnie to zaskoczyło. Jestem jak najdalszy od rygoru wojskowego w domu.
     U Londona spotykamy parę razy opisy tresury półdzikich psów. Bito je kijami, czasem do utraty przytomności, tak że trudno było dopatrzeć się kształtu ciała pod skrzepami krwi. To systematyczne bicie dawało w krótkim czasie jakieś posłuszeństwo. Najprostszy, najszybciej dający wynik sposób „wychowania”. Ale gdy strach zniknie?
     Wobec człowieka także można stosować podobne metody wychowawcze, jak wobec zwierząt. Niektórzy je stosują. Ażeby wytworzyć atmosferę strachu, można posługiwać się w wypadku człowieka biciem albo metodą jeszcze dla niego straszniejszą: krzykiem. Zrobić awanturę córce albo synowi w sklepie, na klatce schodowej, na ulicy, w klasie. Awantury w domu: zaobserwuj reakcję dziecka, które podbiega do okna, aby je zamknąć. Słuchaj jak mówi roztrzęsione: „Wolałabym, żeby mnie zbiła”. Rodzi się strach przed awanturami i nienawiść do tego, kto te awantury wszczyna. Co będzie, gdy zniknie tama strachu? Pozostanie nienawiść i ślepy pęd do tego wszystkiego, co było zakazane, czego bronił strach. Jak ćma lecąca w płomień świecy. Zacznie się bardzo dużo zła, nieskończone głupstwa.
     Istnieje jeszcze drugi aspekt tej sprawy: rozwój osobowości człowieka. Gdyby nawet w życiu wychowanego zbyt surowo dziecka faktycznie do najgorszego nie doszło, gdyby nawet strach w jakiś sposób zapobiegał katastrofie moralnej, to jak wygląda psychika człowieka wychowanego w przesadnym rygorze domowym?
     Wiesz, komu jest najtrudniej normalnie żyć? Temu, za kogo myślał zawsze i decydował ktoś inny. On sam mógł spać spokojnie.
     Tak nie może być w rodzinie. Rodzina ma wychowywać do życia samodzielnego.
     Gdy chcesz kogoś nauczyć jeździć na rowerze, początkowo wsadzasz go z trudnością na siodełko, ustawiasz nieporadne stopy na pedałach, musisz użyć dużej siły, aby się nie przewrócił. Trzeba trzymać mocno za siodełko i kierownicę. Ale potem, gdy uchwyci równowagę, wystarczy przytrzymywać go za siodełko, a jeszcze później tylko towarzyszyć, nie podtrzymując. W końcu przyglądasz się, jak on coraz lepiej daje sobie radę. Gdybyś chciał go ciągle trzymać za siodełko, nie nauczysz go nigdy jeździć. Podobnie rzecz się ma z wychowaniem.
     Trzeba młodemu człowiekowi dawać coraz więcej swobody, stawiać coraz bardziej samodzielne zadania, trzeba mu coraz bardziej ufać, wierzyć w jego człowieczeństwo, w jego trafne wybieranie między złem a dobrem: niech się staje coraz bardziej człowiekiem. Oczywiście nie wolno go spuszczać z oczu, ale nie wolno też krępować jego samodzielności, bo pozostanie kaleką na całe życie. Bo gdy dasz ją za późno, to tak, jak gdybyś żądał od ptaka, aby latał, gdyś mu przez miesiące związywał skrzydła. To tak, jakby dziecku kazano chodzić, gdy przez całe lata leżało w łóżku. Upadnie i potłucze się.
     Czy może za wcześnie poruszam z tobą tematy wychowania młodszego pokolenia? Nie, na pewno nie za wcześnie. To nic, że aktualnie nie stoi przed tobą problem wychowania własnego dziecka. Ale każdy jest na swój sposób odpowiedzialny za atmosferę wychowawczą, która kształtuje się w społeczeństwie. Oczywiście w wypadku, gdy masz młodsze rodzeństwo, wpływ ten jest „namacalnie” stwierdzalny.