Biblioteka



53



 



ŚWIADECTWO TWOJEGO SUMIENIA



Jest taki kwiat



     To było bardzo dawno: w czasach, gdy na świecie żyli królowie. Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami żyła królewna – jedyna następczyni tronu, która była tak piękna, jak zła. Nie było dnia, żeby komuś jakiejś wielkiej krzywdy nie wyrządziła. Wciąż była nieznośna dla swego otoczenia, nieposłuszna wobec swych rodziców, dokuczała ludziom pracującym w pałacu. Nie miała żadnych przyjaciół. Wszyscy się bali jej złości. Jedno, co naprawdę kochała, to były kwiaty. Godzinami siedziała w ogrodzie, pielęgnowała je, rozmawiała z nimi.
     Razu pewnego przyjechał w odwiedziny król z sąsiedniego królestwa wraz ze swoim synem. Królewna, aby dokuczyć rodzicom, nie przyszła na przyjęcie. Jeden raz tylko ostentacyjnie przeszła przez salę, gdzie ucztowano. Wtedy królewicz ją zobaczył i zakochał się w niej. Gdy po powrocie do domu oświadczył swoim rodzicom, że chce tę królewnę pojąć za żonę, oni opowiedzieli mu całą prawdę o niej. Królewicz bardzo się tym wszystkim, co usłyszał, zmartwił. Myślał nad tym dniami i nocami. Po jakimś czasie przyszedł do rodziców i oświadczył, że udaje się do pałacu królewny, aby – niepoznany – pracować w ogrodzie pałacowym. Gdy go spytali, w jakim celu, wyjaśnił, że chce pomóc królewnie, aby się odmieniła. Na zapytanie, jak myśli tego dokonać, odpowiedział, że może uda mu się to zrobić za pomocą swojego kwiatu.
     A trzeba wiedzieć, że miał on dziwny, tajemniczy kwiat. Otrzymał go od pustelnika, który przez parę lat pomagał rodzicom w wychowywaniu małego królewicza. Kiedy pustelnik odchodził z pałacu, przyniósł chłopcu kwiat i powiedział: „To jest taki dziwny kwiat, który kwitnie nocą. Ale kwitnie tylko przy człowieku, który jest dobry. Jeżeli wieczorem będziesz przy nim, a on rozkwitnie, to znaczy, że w ciągu ubiegłego dnia byłeś dobry, a jeżeli nie rozkwitnie, to znaczy, że byłeś zły”.
     Właśnie ten tajemniczy kwiat wziął ze sobą królewicz i udał się do pałacu królewny. Tam zgłosił się do ogrodnika z prośbą, aby ten go przyjął na swego pomocnika. Ogrodnik odpowiedział, że nie potrzebuje pomocy. Gdy jednak królewicz wytłumaczył mu, że za swoją pracę nie chce żadnego wynagrodzenia, wtedy ogrodnik przystał na taką propozycję. Przeznaczył mu na mieszkanie stary składzik i królewicz rozpoczął pracę w ogrodzie.
     Płynęły dni, królewna przychodziła codziennie do ogrodu. Widział ją czasem z daleka, słyszał czasem nawet jej głos, ale wciąż nie spotkał się z nią. Aż po kilku dniach, gdy pracował zgięty, plewiąc grządkę, usłyszał, jak podeszła w pobliże do któregoś z kwiatów i zaczęła przemawiać do niego najpiękniejszymi słowami. Nagle przerwała. Poczuł, że go ujrzała. Z gniewem krzyknęła:
     – Ktoś ty za jeden? Co tu robisz?
     Odpowiedział, wyjaśnił. Była wściekła, że ją słyszał rozmawiającą z kwiatami. Rzuciła wzrokiem na kępę rosnących opodal pokrzyw.
     – Zerwij mi je.
     – Zaraz przyniosę rękawice i nożyce – powiedział.
     Skierował się w stronę swojego mieszkania.
     – Nie potrzeba ci rękawic. Natychmiast. Rękami.
     Spełnił posłusznie jej żądanie. A gdy narwał całą naręcz pokrzyw, spytał:
     – Co mam z nimi zrobić?
     – Możesz je wyrzucić – odpowiedziała i odeszła.
     Na drugi dzień przyszła znowu do ogrodu. Odszukała go i kazała mu pokazać ręce. Były całe w bąblach.
     – Idź i narwij mi lilii wodnych – nie mogła znieść jego spokojnego spojrzenia.
     – Tylko przyprowadzę łódkę, zaraz wrócę.
     – Nie, wejdź do jeziora.
     Był chłodny i pochmurny dzień, woda była bardzo zimna, lilie miały silne łodygi. Nie mógł sobie z nimi poradzić. Wyszedł cały mokry.
     – Zanieś mi je do pałacu.
     Zaniósł. Drżał z zimna. Na następny dzień, gdy królewna przyszła do ogrodu i nigdzie nie mogła go spotkać, spytała o niego ogrodnika.
     – Leży przeziębiony w swoim pokoju.
     – Gdzie to jest?
     Zaprowadził ją do niego. Leżał w łóżku z rozpaloną głową.
     – Czemu nie wstajesz, gdy przychodzi do ciebie twoja królewna?
     Podniósł się, pokłonił. Ona zaczęła krzyczeć na niego, że nie przychodzi do pracy przez byle jakie przeziębienie. Nagle ujrzała kwiat stojący na stole.
     – Co to za kwiat? – Takiego jeszcze nigdy nie widziała.
     Wtedy opowiedział jej wszystko o tym kwiecie.
     – Bzdura! – wykrzyknęła. – Wierzysz w to? Głupi jesteś. Takiego kwiatu nie ma nigdzie na świecie. To jest niemożliwe.
     Po chwili jednak powiedziała:
     – Dobrze. Sama się o tym przekonam. Biorę go.
     Nie pytając o pozwolenie, porwała kwiat i pobiegła do pałacu. Nie mogła się doczekać wieczoru. Wreszcie słońce zaszło, zrobiło się ciemno, zapadła noc. Królewna usiadła przy kwiatku i uporczywie patrzyła w jego pąki. Ale one nawet nie drgnęły. Ze złości, że dała się tak oszukać prostemu chłopcu, nie spała całą noc. Skoro świt pobiegła do młodego ogrodnika, zrobiła mu straszną awanturę, że śmiał z niej tak zakpić. A gdy on powiedział, że to wszystko, co jej mówił, nie jest kpiną, ale prawdą, spytała go:
     – A czy tobie chociaż raz ten kwiat się otworzył?
     – Tak – odpowiedział – i to niejeden raz.
     – A mnie się nie otworzył.
     – Dziwisz się? – spytał ją ogrodnik.
     To ją doprowadziło do pasji. Nie umiała mu na to nic odpowiedzieć. Wybiegła z jego mieszkania. Znęcała się nad wszystkimi spotykanymi w drodze powrotnej ludźmi. Była przez cały dzień niemożliwa. Ale gdy znowu wieczorem stała przy tym dziwnym kwiecie w niepewności czy to, co mówił ogrodnik, jest prawdą, czy nie, zrodził się w niej pewien pomysł: „Dobrze – powiedziała – zobaczymy. Jutro będę idealna. Zobaczymy czy to prawda”.
     I tak się stało. Od samego rana następnego dnia była bardzo dobra. Dla wszystkich, których spotykała: dla dziewcząt, które pomagały jej się ubierać, dla rodziców przy śniadaniu, dla nauczycieli przed południem. W całym pałacu rozeszła się natychmiast wieść, że z królewną coś się stało. Wszyscy czekali w największym napięciu, że za chwilę dojdzie do strasznej awantury. Ale przy obiedzie zachowywała się wzorowo. Po południu odrabiała solidnie zadane lekcje, dla gości, którzy przyszli z wizytą, była bardzo miła, odgadywała ich życzenia. Nikt tylko nie wiedział, jak bardzo już nie mogła się doczekać wieczoru.
     Gdy słońce zapadło, królewna udała się do swego pokoju, usiadła przy kwiecie i patrzyła na jego pąki w oczekiwaniu. W pokoju zrobiło się mroczno, potem ciemno. I wtedy nagle ujrzała, że stulone płatki drgnęły, zaczęły się rozchylać i pokazał się przepiękny kwiat, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie widziała. Usłyszała delikatną, cudowną muzykę. Kwiat śpiewał. Równocześnie cały pokój zaczął się napełniać jak gdyby poświatą słoneczną, która promieniała z tego przepięknego kwiatu. Królewnie zdawało się, że serce rozwali jej pierś. Była tak szczęśliwa jak nigdy w życiu. Porwała się z krzesła i zaczęła biec przez komnaty, korytarze, schody, aby powiedzieć ogrodnikowi, że to prawda, że jej się kwiat otworzył.
     Każdy z nas ma taki kwiat w duszy. I ty też. Kwiat twojego sumienia. Jeżeli wieczorem jest w duszy twojej ciemno, smutno i zimno, to znaczy, że twój dzień, który przeszedł, nie był dobry. A jeżeli wieczorem jesteś szczęśliwy, dusza twoja jest napełniona jakby światłem, muzyką i pięknem, to znaczy, że twój dzień był dobry.