Biblioteka


1. Kapitalizm



 


 
1


Kapitalizm



     1.  Totalitaryzm kapitalistyczny sprowadza świat do obrotu pieniądzem. Istotą tego systemu jest. aby ludzie kupowali. Jeśli bowiem kupują, to trwa produkcja. Inaczej mówiąc, obrót pieniądzem jest bogactwem świata. Konsekwentnie, hasło kapitalizmu brzmi: lepiej, szybciej, więcej, jak najwięcej pracujcie, żebyście jak najwięcej kupowali.
     Elementem bardzo ważnym, bo elementem napędzającym koło zamachowe kapitalizmu, jest reklama. W tym świecie jest ona wszechobecna i dotyczy wszystkich towarów. Nakłania cię do kupna butów, gumy do żucia albo szamponu do włosów. Reklama bezustanna, bez możliwości zaczerpnięcia powietrza. Powołuje się na najwyższe autorytety naukowe, z najpoważniejszą powagą; albo na wizjonerów; jak fircyk w zalotach – z przymrużeniem oka – albo na najwyższym diapazonie. Jest nachalna albo subtelna. Posługuje się kolorem, melodią, grafiką, albo czystą logiką.
     Wszyscy jesteśmy wciągnięci w tę grę. Jesteśmy zagrożeni totalitaryzmem kapitalistycznym, który uważa człowieka za automat do kupowania. Nie interesuje go, co ty myślisz, jakie ty masz przekonania światopoglądowe. A jeżeli go to interesuje, to tylko w tym jedynym celu: żebyś kupił. Zabijaj się, zarzynaj się, ale kupuj!
     A ty? Ty musisz nauczyć się tej gry. Nie możesz dać się nabrać, naciągnąć, ulec. Nie możesz pozwolić sobie „zrobić z mózgu wody” ani „wpuścić się w maliny”, ale wybrać z tej kolorowej i wrzaskliwej karuzeli reklamowej to, co wartościowe, co potrzebne dla twojego rozwoju.
     Bo narzucają się twoim oczom, uszom najróżniejsze propozycje: Patrzcie, co możecie kupić. Jakie świetne rzeczy, na przykład maszyna do mycia garnków. Albo: lodówka prawie na dwa metry wysokości. Oczywiście z zamrażalnikiem. Ileż tam można dobra pomieścić. Co można jeszcze kupić? Samochód lepszy można kupić. Metalizowany koniecznie, bo to jednak inaczej ludzie patrzą; z takimi rozmaitymi bajerami – tu naciśniesz, to ci zjeżdża szyba, tam naciśniesz, to lusterko ustawia się w odpowiedniej pozycji, jeszcze gdzie indziej, to ci się podnosi kawałek dachu lub odchyla się oparcie fotela. Tylko taki samochód możesz sobie sprawić, tylko taki! Kto jest człowiekiem poważnym, może jeździć tylko takim!
     Reklama robiona przez najlepszych fachowców, którzy potrafią przekonać czasem na pozór zupełnie nonsensownymi argumentami. Towarzyszyłem kiedyś rozmowie, w której chodziło właśnie o kupno nowego samochodu, bo starą fiestę uznano za starą. Bohaterka dyskusji upierała się przy jakimś tam renault, a broniła się zapamiętale przeciwko innym propozycjom. Zainteresowałem się dlaczego, bo to na mój gust niezbyt piękny model. Myślałem, że chodzi o jakieś sprawy techniczne, choć byłoby to dziwne, bo wiadomości pani na temat samochodów ograniczały się do koloru lakierów. Otóż usłyszałem odpowiedź: „Bo napisane jest made in heaven„. Poczułem się jeszcze bardziej zaskoczony, bo nie podejrzewałem, że ta pani jest aż tak pobożna.
     Gdzie tylko się ruszymy – idąc ulicą, oglądając telewizję, czytając gazety – wciąż reklama, reklama, reklama! I to każdy chwyt jest dozwolony. Kupuj, prędko, prędko, prędko, bo za rok będzie jeszcze lepsze! Kupuj, bo to jest ostatni krzyk mody! Wobec tego pracuj, pracuj, pracuj – po to, żeby kupić.


     2.  Co jeszcze można kupić? Możesz kupić telewizor, na przykład taki mały, ale gdy już kupujesz, kup większy telewizor; są też takie, które mają specjalne ekrany, chroniące przed napromieniowaniem. Możesz kupić kasetę video – a przynajmniej wypożyczyć – żeby zobaczyć to, co przegapiłeś w telewizji, albo to, czego w niej nie ma, choćby klasyki kinematografii światowej. Od razu dodam: to już oczko wyżej. Oczywiście wcześniej trzeba się zaopatrzyć w odtwarzacz. I jeżeli już, to nie byle jaki, tylko taki, który gwarantuje dobry odbiór… itd., itd.
     Pamiętaj, że rynek oferuje nie tylko proszki do prania, szampony, lodówki, odkurzacze czy samochody. Również bilety turystyczne. Wyjeżdżaj! Wycieczki na Bahama. „Każdy człowiek powinien odwiedzić wyspy Bahama, bo jak można żyć, nie znając ich. Zobaczysz niedostępne nigdzie indziej widoki, poznasz egzotyczne kultury”.
     Reklama przypomni ci też, że powinieneś – jeśli dotąd tego nie zrobiłeś – stworzyć sobie kompaktową płytotekę. „Każdy kulturalny człowiek słucha płyt kompaktowych, które gwarantują…” itd., itd. No, oczywiście wcześniej nie można zapomnieć o odpowiednich kolumnach, które… itd., itd.
     Kupuj, wydawaj. Ale rozglądaj się uważnie: Proponują inne możliwości: mecz bokserski, mecz piłki nożnej. Dyskotekę. A na śniadanie do przytulnej włoskiej kawiarni, gdzie czeka na ciebie świetna kawa. Prawdziwe espresso doppio albo, jeśli wolisz łagodniejszą, espresso, a nawet, jeśli lubisz jeszcze słabszą, capuccino czy caffe latte, a dla ludzi z kłopotami żołądkowymi, latte macchiatto. Albo do kawiarni, gdzie do kawy podawane są francuskie bułeczki, włoska mozarella czy Vollkornbrot. Na obiad do wytwornej restauracji, gdzie zachwyci cię i wnętrze, i obsługa, i menu. Jeżeli ci zależy na „momentach”, to idź na kolację do restauracji ze strip-teasem lub do knajpki, w której barmanki podają napoje w strojach topless.
     A może oczko wyżej: lubisz estradę? Żarty, dowcipy, piosenki – najnowsze przeboje i te które, przeminęły -coś w rodzaju: „Podwieczorku przy mikrofonie”, „Piwnicy pod Baranami” czy nawet „Kabaretu Starszych Panów”.
     A jeszcze oczko wyżej: Skromne plakaciki nieśmiało informują, że w filharmonii będzie koncert Lutosławskiego, że wkrótce nowy Penderecki, w teatrze nowy Mrożek, w którymś kościele Mozart, w innym Bach. W kinach ostatni film Kieślowskiego i ostatni Wajdy. W muzeum znowu przygotowują nową wystawę. W galerii parę pięknych obrazków, urzekające cerkwie w bieli Nowosielskiego. Wiesz w ogóle, gdzie są galerie i galeryjki w twoim mieście? A także antykwariaty z różnymi bibelotami, precjozami, inkunabułami, starodrukami.
     A oczko wyżej: książki. Najbardziej atrakcyjne są, oczywiście, albumy. Ale poszukaj również innych. Beletrystyka, poezja, popularyzacja nauki, klasyka i literatura współczesna, nawet najnowsza. Orientujesz się w tym świecie?
     W totalitaryzmie komunistycznym miałeś wszystko albo prawie wszystko wydzielone przez państwo i partię. Jedzenie na kartki. Samochód na talony, z paroletnim okresem oczekiwania, podobnie – mieszkania, tylko okres oczekiwania był dłuższy. Niektórzy otrzymywali również paszporty. A pewne dobra były w ogóle nieosiągalne. O kulturę w zakładzie pracy troszczył się kierownik k.o. (kulturalno-oświatowy) i to on załatwiał bilety wejściowe do kina, teatru albo na występy zespołów pieśni i tańca. Teraz masz wszystko, cokolwiek sobie zażyczysz, nawet z dostawą do domu. Ale musisz sam wybrać, sam zdecydować.
     Po co to moje obfite opowiadanie? Po to, żebyś zdał sobie sprawę z tego, że już teraz nie masz kierownika k.o., który ci kupował bilety na imprezy mniej lub więcej kulturalne, że teraz ty sam decydujesz i nikt cię tu nie zastąpi. W związku z tym, żebyś sobie zdał sprawę z powiedzenia: „Paryż tak zobaczysz, na ile jesteś wart.” Trawestując to trafne porzekadło, można powiedzieć: „Życie tak przeżyjesz, na ile jesteś wart.” Bo można z Paryża zapamiętać tylko jedno: że „tam stoją na rogach ulic śliczne prostytutki”. „Tego, co zobaczyliśmy na placu Pigalle, do końca życia nie zapomnę.” Albo możesz wrócić zauroczony czym innym: „Siedziałem nad Sekwaną i nie mogłem się napatrzeć na żółtości, brązy, szarości jesiennych drzew w mgle porannej. ” „W Luwrze odkryłem przepiękny obrazek. Nawet nie pamiętam nazwiska”. „Wyjść mi się nie chciało z Notre Dame, tak pięknie śpiewał gregoriański chór.” „Za wejście do Olimpii trzeba było słono zapłacić, ale było warto.”


     3.  A może mnie zahaczysz i spytasz: „A ksiądz tylko kościoły w Paryżu zwiedza?” Odpowiem: Przez parę miesięcy byłem kiedyś tam „na uczeniu się języka”, w Institut Catholique, potem w Aliance Francaise i u „Berlitza”. Dlatego póżniej, gdy wpadałem, to na trochę innej zasadzie. Miałem „swoje miejsca”. Owszem, należy do nich Notre Dame, i to na pierwszym miejscu. Lubię jej bryłę. Lubię jej wnętrze, zwłaszcza rozety. Ale miałem swoją kawiarnię, gdzie szedłem na czekoladę przed południem. Potem do Luwru, żeby zobaczyć kilka ulubionych obrazków. Stała tam na sztalugach jakiś czas św. Weronika – jej głowa – Rouaulta, namalowana – w sposób dla niego typowy – czarną krechą, niby ołowianą linią witrażową, prościutka i przepiękna w rysunku i kolorach. I koniecznie do galerii ekspresjonistów, żeby zobaczyć po raz któryś Dziewczynę z parasolką Moneta i jego serię Katedra w rozmaitym oświetleniu.
     Inna rzecz, że ten Monet za mną chodził. Przypominam sobie moje zaskoczenie, gdy w Toledo w Stanach natknąłem się na jego kwiaty na wodzie – płótno ciągnące się przez parę sal.
     Wieczorem na Champs Elysees. Lubiłem podświetlone fontanny na placu de la Concorde, a potem szedłem aż do samej Etoile, żeby zobaczyć, co nowego w kinach, albo starego, co mi umknęło, a warto zobaczyć; jakie nowe modele u Renault albo Peugeota; jaki nowy pasaż przebili i jak go architektonicznie wykończyli; chodziłem też, żeby się przekonać, czy nadal stoi ściana, po której płynie woda, podczas gdy sam mogłem zajadać się na przykład małżami, popijając je winem. Innym razem, gdy się zmęczyłem, przysiadałem gdzieś, żeby pijąc kawę, zwrócony w stronę ulicy – taki tam zwyczaj – patrzeć na defilujący tłum.
     W kolejny wieczór Boulevard Saint Michel. A ściśle biorąc, cartiere latin, z wszystkimi zaułkami i zaułeczkami, z małymi teatrami, małymi kinami, małymi restauracjami z całego świata, żeby wstąpić choćby do Arabów na ostry kus-kus, poczuć zapachy tamtej kuchni, posłuchać ich muzyki, nawet jeśli z taśmy. Bo w tej dzielnicy inna atmosfera: dominuje młodzież z całego świata i trochę dziwaków.
     W inny wieczór kościół Sacre Coeur, bielejący na wzgórzu, gdzie całodobowe wystawienie Najświętszego Sakramentu i piękny widok na miasto.
     A więc wybieraj, wybieraj z tej powodzi propozycji i nie daj się zwariować. Takie gromadne szaleństwo można było zauważyć w Polsce, w 1989 roku, po upadku ustroju komunistycznego i podczas wkraczania kapitalizmu: gdy się sklepy zaczęły zapełniać zachodnimi towarami, przeważnie bajecznie kolorowymi bublami. Dzieci zażerały się jakimiś okropnymi gumami do żucia, kupowały ogromne plastikowe flachy coli albo innych, farbowanych na wrzaskliwe kolory świństw. Dorośli również rzucili się do kupowania wszystkiego, jakby z obawą, że za chwilę bajka się skończy. Wyciągali zaszparowane dolary i kupowali bez opamiętania, a na pewno ponad swoje możliwości. No i stało się, co się stać musiało: obudzili się, gdy pokazało się puste dno sakiewki, z ogromem bubli przed sobą, a w najlepszym wypadku z mnóstwem zbędnych gratów. Zapłacili frycowe. Oby to doświadczenie im pomogło, oby nauczyli się bronić przed kapitalistycznym totalitaryzmem.
     Bo wcale nie jest łatwo żyć w tym systemie. Na co wydać pieniądze? Czemu poświęcić swój czas i energię? Czemu poświęcić życie?