Biblioteka


Zakończenie



 



ZAKOŃCZENIE


 


     Prawdziwy biznesmen jest człowiekiem w drodze. Nie dąży ani nawet nie pragnie dużej czy małej stabilizacji. Nie buduje ze swojej firmy ani zamku, ani twierdzy, ani bunkra, ale raczej jego firma przypomina pawilon zbudowany z elementów, które łatwo rozebrać – aby znów wybudować coś lekkiego. Albo przypomina zwyczajny barak, który nadaje się do szybkiego zburzenia – aby na jego miejsce postawić inny, bardziej funkcjonalny. I tak bez końca.
     Dobry biznesmen przypomina artystę. A artysta jest człowiekiem wrażliwym. Czuje to, czego inni nie wyczuwają, widzi to, czego inni nie widzą, słyszy to, czego inni nie słyszą. Biznesmen musi wyczuwać trendy, jakie panują w jego branży, ale i w całej kulturze materialnej społeczeństwa, a nawet całej ludzkości. Musi orientować się w kierunkach rozwoju, w atmosferze, w klimacie, który jeszcze nie panuje, a dopiero nadchodzi.
     W tym celu powinien spotykać się z ludźmi swojej branży, nadsłuchiwać, o czym się mówi, co jest hitem sezonu, jakie są bolączki, co cieszy się sukcesem, a co poniosło klęskę. Powinien brać udział w sympozjach, konferencjach, spotkaniach. Uczestniczyć w dyskusjach.
     I w takich warunkach może mieć nadzieję, że narodzi się w nim pomysł, że wpadnie na rozwiązanie, na które dotąd nikt nie wpadł, które nikomu nie przyszło do głowy. Ale najpierw  powinien się upewnić, przyglądnąć dokładnie, przeanalizować na tysiąc sposobów. Musi być świadomy, że decyzja należy do niego – on decyduje czy przystępuje do realizacji pomysłu, czy przekreśla go zdecydowanie i zapomina o tym, że coś takiego było. Bo on wie, co ryzykuje.
     Ale jeżeli to możliwe, nie powinien iść na całość. Powinien pozostawić sobie rezerwę, zabezpieczenia, nie palić mostów, żeby w razie klęski nie trzeba było startować od zera. I dopiero wtedy ryzykować, wchodzić, wyprzedzać konkurencję.
     A gdy się okaże, że trafił swym pomysłem w dziesiątkę, że uzyskał powodzenie, gdy odniesie sukces, gdy zadziwi rywali, a nawet sam siebie, może sobie powie: „Napracowałem się nad innymi tematami sto razy bardziej i nikt nawet nie miauknął, po prostu przeszło niezauważenie. A nad tym, co w końcu nie zajęło mi ani tyle czasu, ani nie pochłonęło tyle energii, zrobił się taki hałas, nie ma końca zachwytom i podziwom, superlatywom i gratulacjom”.
     Ale nie wolno mu się sobą tak zachwycić, żeby osiąść na laurach, mówiąc: „Teraz mogę spokojnie odpocząć”. Owszem, trzeba wymyślić dla współpracowników jakąś formę świętowania. Owszem, można najlepszym wręczyć jakąś gratyfikację. Niech wiedzą, że docenia się ich wkład w sukces, który uzyskała firma. Zdając sobie z tego sprawę, że czeka w firmie robota, żeby ten sukces wykorzystać, wyeksploatować do końca.
     Ale trzeba uważać, żeby się nie spalić. Bo konkurencja nie śpi. Trzeba czuć jej oddech na swoim karku. Jeszcze chwilę można trwać przy najnowszym bestsellerze, ale już nadsłuchiwać. Bo trzeba myśleć o następnym pomyśle, odkryciu, szlagierze, niespodziance, rewolucji. I tak bez końca.
     Dobrze, można jeszcze odpocząć w górach przez parę dni, nad morzem, na jeziorach. Można odwiedzić lekarza, uporządkować swoje rzeczy po tajfunie, który firma przeżyła. Ale z nadzieją, że stanie się znowu coś nadzwyczajnego, że nowy pomysł strzeli jak piorun z jasnego nieba. Zaświeci jak zorza w ciemności. Przyjdzie natychmiast, wraz ze wszystkimi szczegółami jak powinien być realizowany.
     Może być inaczej. Pomysł będzie się rodził w męce, nawet w rozpaczy, w poczuciu bezradności i osamotnienia. Ale wreszcie po długich dniach zjawi się proste rozwiązanie. Tak proste, aż ogarnie zdziwienie – że tak długo trzeba było na nie czekać.
     A tak nawiasem mówiąc, dobrze jest zorganizować sobie pomoc. Grupę wypróbowanych ludzi, którzy wniosą coś nowego w rozwiązywaniu zagadek produkcyjnych i handlowych. To mogą być współpracownicy, którzy potrafią twórczo myśleć, którzy „tkwią” w tematyce, czują problem, wiedzą, czego ludzie szukają, jakie są ich potrzeby.
     Druga grupa ludzi, którzy mogą pomóc, to ci, którzy na bieżąco orientują się, co się dzieje na polu naukowym, technicznym czy technologicznym w specjalności zakładu.
     Może to też być grono przyjaciół. Zupełnie nie z branży. Można im zadać pytanie, prosić o odpowiedź. Czasem taka próba przynosi rewelacyjne efekty.
     Biznesmen musi mieć jednak wyostrzoną świadomość, że ostatecznie decyzja należy do niego, że to on ponosi całą odpowiedzialność czy podjąć ten pomysł, czy z niego zrezygnować, chociaż przed chwilą tak bardzo intrygował.
     Niektóre firmy wychodzą naprzeciw temu problemowi i wyszukują zdolnych studentów. Dają im stypendia – pod warunkiem, że ci podejmą u nich pracę. A nawet kierują procesem ich studiów. Przygotowują ich do swoich potrzeb.
     Bywa i tak, że firmy dają ogłoszenia do gazet, w których wyszczególniają warunki, jakie kandydat musi posiadać, i wysyłają go do swoich ośrodków szkoleniowych. I tak jeszcze nawet nie zaczęto kopać fundamentów pod zakład produkcyjny, a od paru lat młodzi ludzie po studiach przygotowują się do swojej przyszłej pracy w podobnym zakładzie gdzieś w Europie czy w USA.


* * *


     Ktoś na koniec stwierdzi: „Ukazana droga to bardzo trudna droga”.
     Nazwijmy to inaczej: Droga dobrego biznesmena jest drogą twórczości. A twórczość to dawanie ze siebie wszystkiego, co najlepsze. I to przynosi satysfakcję, radość. Dlatego to jedyna droga, którą ma przed sobą każda firma, ale i każdy człowiek. Innej drogi nie ma.